Brakuje słów aby opisać wydarzenia z Bielska Białej podczas ćwierćfinału pomiędzy Koreą Południową oraz Senegalem.
Mecz, w którym sędzia z Urugwaju zabierał 10 lat życia swoimi konsultacjami kibicom zgromadzonym na stadionie. Dla telewidzów wszystko można było ogarnąć dostępnymi zmysłami oglądając po 3-4 razy powtórki, na stadionie, aby nie denerwować publiczności telebimy replay’i nie ukazują.
Drogie FIFA to nie działa! Fani jednych i drugich, gdy tylko sędzia Leodán González brał gwizdek do ust zamierali w bezruchu cóż to znowu się podziało.
O meczach okraszonych sporą przewrotnością mówi się, że są prawdziwymi rollercoasterami od wczorajszego dnia sytuacja się odwróci i to na kolejki górskie będzie mówiło się – Korea-Senegal.
Suma szczęścia równa się zero – powiada Andrzej Strejlau przy okazji przeraźliwie emocjonującego meczu Irak vs Korea Południowa. Po 5 latach stwierdzić można, iż karma wraca. Na Tureckich MŚ U20 2013 roku Korea w podobnych okolicznościach, czyli po 6 bramkowym horrorze odpadła z turnieju. Tam wszystko wydarzyło się do lustrzanego odbicia – to Korea strzeliła w ostatniej sekundzie dogrywki bramkę na 3-3 i przegrała karne.
Tutaj Korea straciła bramkę w ostatniej sekundzie dogrywki, aby triumfować w karnych.
Nie wiem, jakiej choroby nabawiłem się oglądając w towarzystwie palpitacji serca ten mecz, ale wiem jedno było warto.
Ale po kolei.
Na historyczny mecz ruszyłem w towarzystwie ojca oraz wiernego żołnierza – Polskiego hejtera numer 1 oraz miłośnika piłki Azjatyckiej (specjalizującego się w J.League) Kamila Gali.
Dziękuje również ślicznie Adamowi Kotleszce naszemu Profesorowi X lig egzotycznych za pomoc bez której nie miałbym nawet możliwości znaleźć się w Bielsku Białej.
Było to moje 8 spotkanie na żywo Polskich mistrzostw świata U20 i po raz pierwszy widziałem stragany z szalikami i pamiątkami przed stadionem + malowanie twarzy w barwy bojowe drużyn (czyt. Flagi).
Kto wie, może miałem pecha i wcześniej na nie po prostu nie wpadałem, ale winno tego być od czorta na imprezie tej rangi. Szczęścia wystarczyło na ich obecność, ale jak już chciałem kupić szalik Korei, flagę czy cokolwiek związanego z Azjatami to…usłyszałem odpowiedź negatywną.
„Były chorągiewki, ale się skończyły” – powiedział sprzedawca.
ALE! mogliśmy kupić np. szalik Polska-Izrael, samego Izraela czy…Europejskich klubów jak Barca czy Man United. No tak…ma to sens…
Nieopodal stoiska znajdujemy sympatyczną Koreańską rodzinę.
Zamieniamy z nimi parę słów, prosimy o pamiątkowe zdjęcie, po jego wykonaniu widzę gest otwartej dłoni u Azjatyckiej „me lady” i słyszę polskie słowa „stówka!”
Pytam „słucham”
„Stówka się należy, sto złoty, no za zdjęcie.”
Wybuchamy śmiechem, po 5 minutach stereotyp o nie kontaktowych Koreańczykach pada trupem.
Jak w każdym narodzie są ludzie i parapety, Azjaci owszem nie rzucają się po pierwszym piwie na szyję, z pewnością potrzebują więcej czasu niż Polacy, jednak wrzucanie wszystkich do jednego wora to błąd przed którym przestrzegam.
Stadion wydawał się wypełniony, jednak czym dalej w las tym więcej siedzonek widzieliśmy odkrytych. Jedno jest pewne, atmosfera była cudaśna, w głównej mierze dzięki Koreańskim fanom robiącym fenomenalną otoczkę.
Nie tylko nadawali ton stadionowemu dopingowi, ale i bawili neutralsów swoimi chwytliwymi przyśpiewkami. Choć nieraz z Kamilem mieliśmy wątpliwości czy Polacy śpiewają to co Koreańczycy czy może oni to co Polacy.
Senegal miał również swój zespół wsparcia w postaci grupki dzieciaków z bliżej nie określonej drużyny trampkarzy oraz “elity” uważającej, że czym wyżej zajdzie Senegal tym wyżej oceniana będzie kadra Polski.
Przykre obrazki dochodziły z stadionowych korytarzy, kiedy to grupa Polskich dzbanów naddzierała się na rodzinkę w czerwonych barwach.
3 żule niosące więcej piw niżeli mieli rąk, krzyczące “dostaniecie wpier… wracacie do Korei kur..” było mega heroicznym gestem w stosunku do dziadka niosącego dziecko na barana oraz matki z 5 latkiem.
Polsko – jak Cię kocham tak nieraz mi za Ciebie wstyd.
Ale patrzmy na jasną stronę mocy – Polacy bawiący się wspólnie z Koreańskimi fanami na meczu o takiej dozie emocji to coś niezapomnianego.
Po pierwszym gwizdku czułem powtórkę z rozrywki meczu Japonia vs Korea Południowa. Młodzi Taeguk Wariors pierwszą połowę rozegrali ustawieniem 3-5-2 (lub jak kto woli 5-3-2) chcąc minimalną utratą sił doczłapać do drugiej części meczu.
O ile z Japonią udało się dotrwać z bezbramkowym rezultatem do końca połowy, o tyle z Senegalem minimalizm nie popłacił i stracili bramkę na 1-0 już w 37 minucie.
Byłem spokojny o nich w drugiej połowie, ponieważ wiedziałem, że zawsze trener Chung Jung-Yong zostawia wszystkie swoje asy na ostatnia zagrywkę.
W drugiej części Koreańczycy standardowo włączyli 3 bieg, przeprowadzili parę zmian i widowisko zmieniło swoje oblicze. Wszedł Cho Young-Wook jedna z największych gwiazd kadry U20 i pierwszy snajper poprzedniej kadry.
Ustawienie przynajmniej na moje skromne dziadowskie oczy przeszło z 3-5-2 na 3-4-2-1 z wieżowcem Oh Se-Hunem na szczycie układanki i orbitującymi wokół niego śmigaczami w postaci Cho Young-Wooka (strzelec bramki na 3-2) oraz gwiazdy kadry z Hiszpańskiej Walencji Lee Kang-Ina.
W późniejszym czasie trener dorzucił zawodnika Austriackiego Lifering Kim Jung-Mina oraz kluczowego dla poprzednich zwycięstw Korei Eom Won-Sanga.
Co się działo później, zamiast moich słów niech przedstawi poniższy skrót.
Mecz ten pokazuje jak ważny dziś w piłce nożnej jest VAR. Gdyby nie on Korea Południowa przegrałaby ten mecz 2 do 6. Oczywiście na stadionie nie obyło się bez komentarzy jakoby Koreańczycy mieli sędziów po swojej stronie, jednak po powrocie do domu zwróciłem honor panu UrugVARCZYKOWI.
Z Kamilem ledwo trzymaliśmy się przy życiu, kiedy to wracaliśmy co rusz z piekła do nieba i z eden do ognistych czeluści.
Do podstawowego czasu sędzia doliczył 9 minut, chcąc zostawić sobie pamiątkę z meczu nagrałem ostatni fragment gry, przy stanie 1-2 dla Senegalu. Nie sądziłem, że będzie to moment w którym osiągnę stan Nirvany odpływając w euforii radości.
Strzelcem bramki okazał się sympatyczny Lee Ji-Sol – z Daejon Citizen a pierwszą asystę w tym spotkaniu zaliczył Lee Kang-In.
W dogrywce działy się kolejne cuda na kiju, nie dość, że Koreańczycy strzelili bramkę po drugiej już asyście Lee Kang-Ina i golu Cho Young-Wook’a to jeszcze atmosfera na stadionie zaczęła robić się iście koncertowa.
Azjaci zaczęli wyciągać telefony z fleszem i w rytm swojej przyśpiewki poruszać nim, niczym na występach muzycznych. Polska publika podłapała szybko bakcyla, po sekundzie 90% piłkarskiego stadionu zamieniło się w występ Jean Michel Jarre’a.
Później zawału ciąg dalszy – Lee Kang In – mimo 18 lat Pan piłkarz, odpadł z wyczerpania w końcówce dogrywki, Senegal wdusił bramkę na 3-3. Bez respiratora, nie byłem wstanie kontynuować swojej egzystencji na tym thrillerze.
Karne to już kwintesencja przewrotności tego meczu, zaczęły się tragikomicznie od klopsów Korei Południowej a skończyły się na niewyobrażalnej radości zawodników i przychylnych im kibiców.
Sprawdźcie sami poniżej o czym mówię.
Korea Południowa wyrównała swój własny rekord z 1983 roku, wówczas zaszli aż do półfinału MŚ U20. Obecne osiągniecie jest efektowniejsze biorąc pod uwagę fakt, że przy aktualnej formule rozgrywek aby dojść do półfinału trzeba zagrać o jeden mecz więcej (1983 było 8 zespołów mniej).
Nawet Kamil nielubujący się w Koreańskiej piłce ze względu na fanatyczne wyznawanie Japonii stwierdził, iż po takim meczu Korea kupiła jego sympatię.
Co się działo po końcowym gwizdku ?
Koreańscy piłkarze po raz kolejny pokazali klasę i przyszli podziękować za ciepły doping.
Przebijali piątki, pozowali do zdjęć, podpisywali autografy etc. Po wielu było widać już zmęczenie trudem tego spotkania, jednak znalaźli czas aby spędzić chwile z koczkodanami mojego pokroju.
Ne meczu okazało się, że jestem z jeszcze jednym pasjonatem Azjatyckiego a w szczególności Koreańskiego futbolu.
Jung Muyeol to redaktor K League United, gdzie prowadzi mega ciekawą sekcję dotyczącą zespołu Koreańskiej ligi Daegu FC.
Jung złamał wiele stereotypów o Azjatach.
a) mówił lepszą angielszczyzną niż nauczyciele angielskiego w Korei czy Japonii.
b) Złapał wspólny język z nami szybciej niż sędzia González zdążył przeanalizować jedną sytuacje.
c) Daleko mu do introwertyka – po naszym owocnym spotkaniu pożegnał się na “niedźwiedzia” – tak więc – kochani rodacy – zastanówcie się nad swoją mizantropią zanim zaczniecie oceniać innych.
d) Nie ogląda dram ani nie słucha K-Popu (ok. żart) (ale on naprawdę tego nie robi)
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Z powodu dogrywki Muyeol nie zdążył na ostatni autobus na lotnisko w Krakowie. Słysząc, że wpadł na genialny pomysł jazdy taksówką, wraz z ojcem zaoferowaliśmy mu podwózkę. Znając “uczciwość” polskich taksówkarzy w stosunku do ludzi nieznających polski + ogromną odległość – nasz poczciwy Koreańczyk mógł skończyć z kredytem w banku.
W drodze wspominaliśmy dawne “dobre” czasy reprezentacji Korei przeróżnych kategorii wiekowych oraz perypetie K League.
Był mega zdziwiony, że ktoś wie więcej w Polsce niż Koreańscy kibice na stadionie, z kolei ja byłem zaskoczony jego obiektywizmem i wręcz słoniową pamięcią na temat wielu faktów.
Jak sam powiedział, nie spodziewał się, że będzie wracać do domu słuchając w Polskim samochodzie K-Popu w towarzystwie Polaków znających się na Koreańskiej piłce.
Ta ironia losu byłą rozbrajająca.
Nasz pasjonat Daegu FC poświęcił się dla kadry Korei lecąc specjalnie na jeden mecz aby móc weprzeć swój zespół młodzieżowy. Serdecznie zapraszamy do śledzenia poczynań tego oddanego fana, który prócz samozaparcia dysponuje ogromną wiedzą.’
Tyle gile moi drodzy.
Widzimy się w półfinale (oby).
Autor tekstu: Adam Błoński
@Adam_Blonski
Wyświetleń: 655