“Poniedziałek dwunasta, budzik dzwoni czas wstać” – nawijał O.S.T.R. w kawałku “U Ciebie w mieście 2”. Tak się złożyło, że o tej godzinie czasu polskiego zaczynał się dla mnie Puchar Azji.
Kirgiskie Białe Sokoły mierzyły się w turniejowym debiucie z wielkim sąsiadem ze wschodu – Chińską Drużyną Smoków. Rywal dla nich mocno nieprzyjemny – w trzech dotychczasowych starciach Kirgistan przegrał 3 razy, nawet nie strzelając gola (w 2009 roku było 0:3 zaś w grudniu 2014 roku obie reprezentacje spotkały się dwukrotnie i Chińczycy wygrali 4:0 oraz 2:0 – wszystko towarzysko). Teraz jednak widziałem cichą nadzieję, że karta się odwróci, gdyż zdawałem sobie sprawę, że Chińczycy są słabsi niż kilkanaście lat temu i mają swoje problemy, o których pisał wczoraj Bartek Duda: https://azjagola.com/2019/01/06/chiny-dokad-zmierzacie/
Poza tym świadom byłem niespodzianek, jakie działy się w miniony weekend i o których przeczytacie na tej stronie w zakładce “Puchar Azji 2019”.
Z tą wiarą czekałem aż dziś wybije samo południe. I z pierwszym gwizdkiem emirackiego arbitra zaczęła się dla Kirgistanu wielka przygoda!
W pierwszej odsłonie Białe Sokoły zagrały bez kompleksów. Nie przestraszyli się wielkich sąsiadów. Toczyli równorzędną walkę. Z tyłu nie pozwalali rywalom na wiele (czujna obrona z kapitanem Kiczynem na czele) a z przodu stosowali wysoki, agresywny pressing na połowie przeciwnika, ponadto próbowali grać skrzydłami i długimi przerzutami. Niestety, brakowało dokładności i skuteczności. W pierwszych 45 minutach dwie wyśmienite sytuacje miał Witalij Luks, na co dzień grający na czwartym poziomie rozgrywek w Niemczech. Właśnie, na czwartym, nie co najmniej na drugim. W 26. minucie dostał piłkę po krótkim rozegraniu Sagynbajewa i Murzajewa gracz SSV Ulm za bardzo się odchylił i przestrzelił a niedługo przed przerwą przy stanie 0:1 w sytuacji sam na sam z Yanem Junlingiem strzelił minimalnie obok słupka. A jak padł pierwszy gol dla Kirgizów przeciw Chinom i w Pucharze Azji? Kiczyn rzucił piłkę w pole karne z autu z lewego boku, jak często czynił to w tym spotkaniu. Piłkę głową trącił Murzajew a Israiłow strzałem z pierwszej piłki przy słupku pokonał golkipera Szanghaj SIPG. Nastała wielka euforia u Kirgizów i u mnie!
Do przerwy 0:1, jak w znanej książce Adama Bahdaja. Byłem dumny z postawy Kirgiskich Rycerzy, którzy wielkiemu Smokowi odrąbali jedną z głów. Wierzyłem w to, jakoś to 0:1 uda się dowieźć a Achlidin Israiłow zostanie bohaterem, co ułatwi mu wyjście z bezrobocia po turnieju. Tym bardziej, że ekipa z Państwa Środka, co zauważył na Twitterze Dariusz Kowalczyk, “ma ogromne problemy z Kirgizami, którzy w ataku wchodzą w wolne strefy między dwóch defensorów (przykład Edgara – chodzi oczywiście o naszego pierwszoligowego rodzynka Bernhardta, który w tym spotkaniu starał się jak mógł, walczył w środku pola i rozdzielał piłki – przyp. red.). Chiny są wówczas zagubieni. Taki przykry obrazek biegających dzieci we mgle”.
Wszystko zdawało się wyglądać fajnie, jednak nastała 50. minuta i cały misterny plan… poszedł w odstawkę. Chińczycy mieli rzut rożny z prawej strony. Piłka poszła na głowę Kiczyna, Paweł Matiasz próbował ją zatrzymać, lecz nie wiedział, czy ma ją łapać czy wybić, zatem zagrał w siatkówkę i… 1:1. Zareagowałem niczym ś.p. Janusz Wójcik:
Niestety, okazało się, że Białe Sokoły zostały poważnie zranione. Duet Gao Lin – Wu Lei, wsparty przez wprowadzonego w pierwszej połowie Yu Dabao, poczynał sobie coraz śmielej i kwestią czasu było, kiedy Drużyna Smoka obejmie prowadzenie. Stało się to w 78. minucie (wcześniej Wu Lei nie trafił głową do siatki z 5 metrów). Na lewym skrzydle Liu Yang posłał długą piłkę, trącił ją głową Wu Xi, doszedł do niej Yu Dabao, minął Matiasza i kopnął do pustej bramki. Znów nie popisał się Paweł Matiasz, który miał problem z przeczytaniem gry. Bezrobotny od sierpnia rosły golkiper po końcowym gwizdku uświadomił sobie, że zawalił oba gole i zapłakał. Współczujemy mu, jednak wspomnę, iż nie były to jego pierwsze klopsy w kadrze w wykonaniu tego 31-latka. W eliminacjach Pucharu Azji w październiku 2017 roku w doliczonym czasie puszczając babola w Birmie pozbawił Kirgizów wygranej, ostatecznie stanęło na 2:2. Natomiast w listopadzie zeszłego roku nie popisał się przy rzucie wolnym Genkiego Haraguchiego, puszczając w Toyocie drugą z czterech bramek, jaką Japończycy zaaplikowali Kirgizom. Zatem okazuje się, że imię ma nieprzypadkowe, gdyż dziś potwierdził, że jest takim Kirgiskim Pawełkiem (jak wiecie, u nas taki Mariusz P. znany był i jest z różnych bramkarskich baboli).
Mina powyższego Pawełka mówi sama za siebie. Podobnie czułem się po tym spotkaniu. Porażka boli, zważywszy na to, że Chińczycy nie zagrali jakoś rewelacyjnie. Jednak okazuje się, że w sporcie czasem trzeba mieć szczęście. I w pewnym momencie fortuna uśmiechnęła się do piłkarzy Marcello Lippiego. Ci przełamali się po trzech meczach bez wygranej i po raz czwarty w historii ograli swego małego, bo ponad 6-milionowego sąsiada.
Gole: Matiasz 50-samobój, Yu Dabao 78 po podaniu Wu Xi – Israiłow 42 po asyście Murzajewa
https://www.youtube.com/watch?v=6AaUxKYPxj4
W drugim spotkaniu Korea Południowa ograła Filipiny 1:0. Zatem Kirgistan nie zamyka tabeli. Marne to jednak pocieszenie, gdy ma się w perspektywie spotkanie z Koreańczykami (11 stycznia, 17:00). Wiem, że chłopcy Kriestinina postarają się dać z siebie wszystko i postawią się faworytom, niczym Filipińczycy, z którymi Kirgizi zmierzą się 16 stycznia (14:30 – tych muszą ograć, jeśli chcą marzyć o czymkolwiek). Będę miło zaskoczony, jeśli uda się graczom Bento urwać punkty. Lecz na to spotkanie niech chyba stanie w bramce Walerij Kaszuba (tego golkipera domagali się kibice po listopadowym 0:4 z Japonią i sądzę, że podtrzymają swoją opinię). Załamany psychicznie Matiasz może okazać się newralgicznym punktem drużyny… Jednak wierzę w to, że Kirgizi zawalczą w kolejnych spotkaniach równie dzielnie i jakoś uda im się wyczołgać do 1/8 finału z jednego z trzecich miejsc w grupie. Myślę, że tak samo czują fani, których możecie zobaczyć w poniższej galerii:
A w stolicy Kirgistanu, Biszkeku (tam była godzina 17:00, gdy mecz z Chinami się rozpoczął) w Dordoi Plaza ustanowiono strefę kibica:
A zabawa dopiero się rozpoczęła. Osobiście czekam na środę, gdzie w grupie F zmierzy się dwóch kolejnych przedstawicieli byłego ZSRR. O 12:00 Turkmenistan rozpocznie starcie z Japonią zaś o 14:30 Uzbekistan zacznie grać z Omanem. Emocji na pewno nie zabraknie. A ja wciąż wierzę w ekipy Azji Centralnej!
Autor tekstu: Łukasz Bobruk
Twitter: red_bobini91
Wyświetleń: 365