Za nami inauguracja turnieju w wykonaniu Chin oraz Wietnamu, a zatem czas na pierwsze analizy tego co zobaczyliśmy. Zapraszam!
#TEAM DRAGON
Wynik lepszy niż gra. Tak można w kilku słowach podsumować pierwszy występ Smoków na Mistrzostwach Azji. Kirgistan od początku postawił mocne warunki i w pierwszej połowie był znacznie lepszym zespołem. W ekipie Chin dominowała anemia, brak środka pola, a Wu Lei był totalnie schowany i odcięty od piłek. Kreatywności w tym wszystkim jak na lekarstwo… albo i jeszcze mniej. Potwierdzeniem moich słów jest zmiana taktyczna podyktowana przez Lippi’ego już w 25 minucie spotkania, kiedy to Yu Dabao pojawił się na placu kosztem Jingdao. Niestety to nie pomogło, a Kirgistan tuż przed przerwą wyszedł na prowadzenie wykorzystując paraliż Smoków.
Druga połowa to już inny obraz gry. Zaczęło się od zmiany w przerwie, kiedy to na placu zameldował się Hao Junmin. Ta roszada przyniosła wymierne skutki w prezencji Chińczyków. Wejście pomocnika Shandong Luneng znacznie ożywiło grę, a po meczu niektórzy uznali Junmina za “game changer’a”. Jednak tak naprawdę tlen w serca Smoków zapodał bramkarz Kirgistanu, Pavel Matjas. To po jego druzgocącym błędzie Chińczycy wrócili do gry i ewidentnie złapali wiatr w żagle – a przynajmniej uwierzyli, że dziś można. Choć druga połowa znacznie lepsza to dalej brakowało klarownych sytuacji, odnotowano jednak kilka prób, których to totalnie brakowało w pierwszej odsłonie. Decydują okazała się 78 minuta, kiedy to Yu Dabao wykorzystał błąd linii defensywnej Kirgistanu i mijając Matjasa wpakował piłkę do siatki. Na uwagę zasługuje asysta Wu Xi na którego bardzo liczę w tym turnieju. Do końca meczu wynik nie uległ zmianie i można było głęboko odetchnąć. Brawa dla Kirgistanu za pasjonujący debiut, gdzie piłkarze zostawili mnóstwo serca na boisku. O ile punkt się należał, o tyle definicja piłki zweryfikowała te plany.
NA PLUS:
NA MINUS:
Podsumowując: Wynik cieszy, postawa już nie. Fakty jednak są takie: 3 punkty na 3 możliwe zdobyte. Awans do drugiej fazy praktycznie do przyklepania. Kolejny mecz z Filipinami 11-go stycznia, godzina 14:30
#GOLDEN DRAGONS
To jest właśnie ten słodko-gorzki smak futbolu. Wietnam przegrał, a pozostawił po sobie o wiele lepsze wrażenie niż Chiny. Tak jak się spodziewałem, “Złota Gwiazda” nie przyjechała na turniej chować się pod własną bramką, a pokazać swoje ofensywne walory. W napadzie mocne trio: Van Duc, Quang Hai, N.C Phuong (96/97/95). Trener Park Hang-Seo obrał taktykę 3-4-3 i ruszył z młodzieżą na batalię z faworyzowanym Irakiem.
Od początku mnóstwo walki, niedokładności i nerwowości. Praktycznie dla wszystkich piłkarzy Wietnamu był to pierwszy mecz tak wielkiej rangi. Co po chwilę przyspieszenia gry powstrzymywane były faulem rywala. Irak grał twardo i zdecydowanie. Do pierwszej bramki bez fajerwerków, walka o dominację w środku pola. Wtedy to właśnie nadeszła 24 minuta spotkania, kiedy Nguyen Quang Hai przepięknym podaniem obsłużył Cong Phuong’a – po małym zamieszaniu ostatecznie piłkę do bramki skierował gracz Iraku i kolejny samobójczy gol na turnieju stał się faktem. Ledwie 10 minut później mieliśmy już wyrównanie po indywidualnym błędzie obrońcy Duy Manh’a – z przebiegu spotkania nie można mieć do chłopaka pretensji, zostawił mnóstwo serca na boisku co przełożyło się u niego rozlewem krwi. Bramkę zdobył młodziutki Muhanad Ali, 18-latek!!!
Tuż przed przerwą kolejny zwrot akcji – po świetnym rajdzie i uderzeniu najstarszego Wietnamczyka na boisku, Trong Hoang’a (29 lat), bramkarz odbił piłkę do której dopadł “Wietnamski Messi” Nguyen Cong Phong i znowu mieliśmy prowadzenie Złotych Smoków (ja tego nie wymyśliłem, jak widać każdy kraj ma swojego Messiego ;))
Była to niezwykle udana połowa w wykonaniu Wietnamu. Trener Park Hang-Seo znowu zaskoczył swoim taktycznym kunsztem. Drugie 45 minut od początku z przewagą dla kraju Bliskiego Wschodu, który oczywiście miał co odrabiać. Dopięli swego w 60 minucie, kiedy to znowu nie popisał się obrońca Wietnamu – tym razem Tien Dung. Było tu jednak sporo przypadkowości i zamieszania, a bramkę zdobył ten, który ledwo co pojawił się na placu – Human Tariq.
Następnie mieliśmy wymianę zdań z obu stron i kiedy wszystko zmierzało do sprawiedliwego podziału punktów, kapitalnym strzałem z rzutu wolnego popisał się Ali Adnan dając swojej drużynie zwycięstwo.
Było to jak do tej pory chyba najlepsze spotkanie na Asian Cup.
NA PLUS:
NA MINUS:
Kolejne spotkanie już w sobotę, z Iranem o godzinie 12:00.
PS.
Zdjęcie w tle po zaawansowanych szkoleniach z obsługi Painta. Dziękuję za uznanie 🙂
Autor tekstu: Bartek Duda @bobisimons
Wyświetleń: 366