Tajlandia po raz kolejny rządzi w Asean Football Federation, po tym, jak w rewanżowym meczu finału AFF Suzuki Cup zremisowała 2:2 z Indonezją, dzięki czemu zwyciężyła w dwumeczu 6:2. Po zaciekłym pojedynku z odwiecznym rywalem „Bojowe Słonie” mogły podnosić w geście triumfu puchar na Stadionie Narodowym w Singapurze.
Gdy podopieczni Alexandra Polkinga powiększyli swój wynik do szóstego mistrzostwa Asean Football Federation i odebrali czek zwycięzcy w wysokości 300 000 USD, Garuda musieli zadowolić się mniej chwalebnym rekordem – szóstym wicemistrzostwem Suzuki Cup.
Popijając uroczyste soju na pomeczowej konferencji prasowej, Brazylijczyk spoważniał, gdy przedstawił swoje ambicje, jednocześnie wzywając do poprawy sceny młodzieżowej w Tajlandii.
45-latek powiedział: „Mamy przed sobą dużo pracy. Dobrze jest odcisnąć piętno w regionie w tym prestiżowym turnieju, ale chcemy też czegoś więcej.
„Nie chcemy dostać się do eliminacji do Pucharu Azji i Mistrzostw Świata i nie mieć tam szans. To dużo pracy, ale musimy uwierzyć. Chcemy zrobić kolejny krok i nie poprzestać na tym.”
Oczekiwano, że rewanż będzie formalnością przed 7428 kibicami po tym, jak Tajlandia wygrała pierwszy mecz 4:0 w środę.
Poniżej skrót pierwszego meczu.
Co więcej, przed sobotą Indonezja doznała kolejnego ciosu, gdy obrońcy – Rizky Ridho Ramadhani, Elkan Baggott, Victor Igbonefo i Rizky Dwi Febrianto – zostali wykluczeni z rewanżu po naruszeniu zasad bezpieczeństwa Covid-19.
Znany jednak ze świetnego motywowania selekcjoner Shin Tae-Young (ten sam, który poprowadził do zwycięstwa Koreę Południową z Niemcami na MŚ 2018) odpowiednio nastawił drużynę Indonezji. Agresywne i uporczywe nastawienie zobaczyliśmy już w 7. minucie, kiedy wysiłek drużyny sfinalizował Ricky Kambuaya potężnym uderzeniem z dystansu przebijającym ręce interweniującego Siwaraka Tedsungnoena.
Indonezja aktywna w poszukiwaniu drugiego gola, chciała dążyć do efektownego comebacku, ale nie byli wstanie wymusić kolejnego błędu rozgrzanego golkipera Siwaraka.
Zamiast tego, bohater półfinałów z Singapurem – Nadeo Argawinata musiał być czujny, aby nie dopuścić do zdobycia bramki przez Thanawata Suengchitthawona, podczas gdy Supachok Sarachat również widział jak Indonezyjski bramkarz zdejmuje jego strzał z poprzeczki.
Następnie Tajlandia pokazała, że potrafi wejść na jeszcze wyższe obroty, kiedy po przerwie strzelili dwa szybkie gole.
Strzał Bordina Phali obronił Nadeo w 54. minucie, ale wyplutą piłkę otrzymał pod nogi rezerwowy Adisak Kraisorn, który bezlitośnie rozprawił się z całą obroną Garuda. Dwie minuty później Indonezyjczycy ponownie nie zdołali wyjaśnić sytuacji pod własną bramką, pozwalając defensywnemu pomocnikowi Sarach Yooyen strzelić bramkę z krawędzi pola karnego. W obydwu przypadkach obrona Indonezji bardziej przeszkadzała w interwencji własnemu bramkarzowi niż mu pomagała.
Podopieczni Shin Tae-yonga zdobyli bramkę łagodzącą gorycz porażki w dwumeczu na 10 minut przed końcem regulaminowego czasu, gdy znany z polskich boisk Egy Maulana strzelił bramkę uderzeniem na długi róg Siwaraka. Remis po zaciętej walce pokazał, że Tajowie nie byli poza zasięgiem Indonezji, która zawalił finał w pierwszym spotkaniu dwumeczu.
Skrót meczu:
Tajlandia pozostała niepokonana w ośmiu meczach z rzędu, strzelając 18 goli i tracąc tylko trzy bramki. Wszystkie te mecze oczywiście odbyły się na turnieju pod wodzą nowego trenera Alexandra Pölkinga. Brazylijczyk niemieckiego pochodzenia doskonale wykorzystuje swoje 7 letnie doświadczenie z trenerki Tajskich klubów. Przez te lata poznał kulturę kraju, którego zawodników trenuje oraz poznał jak własną kieszeń lokalny rynek. Mieszanka taka idealnie jak widać zadziałała.
Najcenniejszym graczem turnieju został wybrany tajlandzki Chanathip Songkrasin. 28-latek podzielił się również nagrodą najlepszego strzelca (cztery gole) z trzema innymi zawodnikami – kolegą z drużyny Teerasilem Dangdą, Safawim Rasidem z Malezji i Bienvenido Maranonem z Filipin.
Weteran japońskich boisk powiedział: „To pokolenie wykazało się dużym profesjonalizmem i potencjałem. Każdy, kto wszedł do zespołu, utrzymał wysoki poziom jakości”.
„Pokazaliśmy, jak dobrzy jesteśmy, jako drużyna i chcemy osiągnąć więcej. Chcemy się doskonalić i zrobić kolejny krok. Dobre wyniki w eliminacjach do Pucharu Azji i Mistrzostw Świata powinny być od teraz naszym celem”.
Tajlandia odzyskała pozycję najlepszej drużyny Azji Południowo-Wschodniej. Tajowie dokonali tej sztuki w dobrym stylu podczas tego turnieju, pomimo ich ostatecznie nieistotnych remisów w rewanżach z Wietnamem i Indonezją.
„Słonie bojowe” również wyglądają na gotowych do deptania swoich lokalnych rywali przynajmniej na najbliższą przyszłość, ze średnią wieku 27,4 lat i dobrą równowagą młodości i doświadczenia, gdzie ich drugi garnitur może również zapewnić swojej pierwszej drużynie dobrą passę.
Każdy zawodnik w ich składzie sprawiał wrażenie szczęśliwego z każdej minuty spędzonej na boiskach Singapuru. Pokazywali ładną dla oka mieszankę profesjonalizmu i wręcz dziecięcej pasji do wykonywania swojego zawodu.
Tajowie zawsze mieli dobrych zawodników, a teraz mają trenera, który doskonale zna tajską piłkę nożną z czasów, gdy był asystentem selekcjonera (2012-2013) i pracował w lidze tajskiej (2013-2020), a także menedżera-miliardera, który ma łatwość w uzyskiwaniu dobrych stosunków dyplomatycznych z zagranicznymi klubami w celu ułatwienia zwolnienia ich najlepszych graczy do obowiązków międzynarodowych.
Tymczasem Wietnamowi brakuje sprawdzonego napastnika, Indonezji brakuje dyscypliny, Singapur ma ograniczoną pulę talentów, Malezja od 8 lat stoi w miejscu, podczas gdy reszta regionu wciąż nie może nawet nawiązać do poziomu wspomnianej czwórki.
Tajlandia, której najwyższy poziom jest również uznawany za najlepszy w regionie, całkiem słusznie postawiła sobie za cel awans do Pucharu Azji, zaczynając od eliminacji w czerwcu.
Autor tekstu: Adam Błoński
Wyświetleń: 446