Trzecia runda Kwalifikacji Mistrzostw Świata – Katar 2022 strefy Azjatyckiej zaczęła się od paru szokujących wyników zaserwowanych wprost od największych kontynentu.  Wpierw dominant poprzedniej rundy – Japonia sensacyjnie przegrała z Omanem, Korea Południowa bezpłciowo zremisowała z Irakiem a na koniec lider pod względem pompowanej kasy i presji na mundial – Chiny zakończyły dwumecz z zerowym dorobkiem punktowym.

W cieniu tych sensacji Australia, Iran oraz Arabia Saudyjska zdobyły komplet punktów grając może nie błyskotliwie, ale pragmatycznie skutecznie.

Niemoc wielkich – „Ale to już było”.

Zarówno Japonia jak i Korea Południowa przeżywa obecnie powtórkę z rozrywki, jaką mieliśmy w latach 2012-2014 czy 2004-2006. Mowa tutaj o pokoleniu, które poprzednie parę lat walczyło o umowy z europejskimi klubami lub jeszcze lepszymi klubami.

Grająca najlepszą piłkę Japonia za czasów Alberto Zaccharoniego potrafiła mieć 18 meczową serię bez porażki (gdzie po drodze pokonała Francję, Paragwaj czy Islandię).  Na same Mistrzostwa Świata w Brazylii zawodnicy tacy jak Kagawa, Honda czy Honda osiągnęli apogeum swoich możliwości. Każdy z nich miał świadomość, że wyżej niż firmy takie jak Man United, AC Milan czy Inter Mediolan nie podskoczą.

Jeśli główny motor napędowy kadry jest już przesycony a czołowi piłkarze osiągnęli swoje cele – czas na młodą krew!  Starsi muszą czuć oddech młodszych, a młodzi mieć motywacje by nie tylko zdetronizować obecne gwiazdy ale trafić do ziemi obiecanej jaką są kluby z górnej półki.

Grę z powodu „smutnego obowiązku” – bez pasji, polotu czy radości ze wspólnego grania widzieliśmy w obydwu pierwszych spotkaniach zarówno Japonii jak i Korei Południowej.

Oczywiście, to nie tak, że Japonia sama sobie strzeliła bramkę z Omanem, a arabska drużyna wygrała dzięki sabotażowi samurajów. Były selekcjonera Iranu doskonale ustawił swój zespół Al-Ahmar dzięki czemu potrafił stworzyć mnóstwo okazji podbramkowych i tylko szczęście Japończyków spowodowało, że prócz bramki z 88 minuty Omańczycy, nie pokonali Shuichi Gondę pary razy więcej.

Koreańczycy z kolei grali tempem jednostajnym na zasadzie prędzej czy później powinno coś wpaść. Choć przeważali posiadaniem piłki 68% do 32% oraz strzałami na bramkę 15 do 2 to prócz wykreowania bohatera meczu jakim był golkiper Irakijczyków Fahad Talib, to nie zdziałali nic.

Liderzy drużyny jak Son Heung-Min czy Hwang Ui-Jo byli ewidentnie myślami odpowiednio w Tottenhamie oraz Bordoux, ponieważ grali wbrew koreańskiej mentalności na pół gwizdka.

Z całego sielankowego nastroju skorzystał ich były selekcjoner a obecny Iraku – Dick Advocaat, który bardziej niż Paulo Bento, mógł cieszyć się z jednego punktu na początku 3 rundy eliminacji.

Japonia vs Chiny

Kolejnym popisem “niechcicy” samurajów było spotkanie z Chińczykami. Japończycy, w pierwszej połowie kompletnie dominowali, po stronie przyjezdnych obserwowaliśmy prawdziwy wielki Chiński Mur. Podopiecznie Li Tie wyszli na spotkanie z nastawieniem pod tytułem nie możemy stracić bramki i “żeby skały srały” tkwimy, we słanym polu karnym 9. piłkarzami. Po jednej jedynej bramce Yuya Osako (który wrócił już z Europy i obecnie zarabia krocie za to, że oddycha w Kobe) Japończycy zamiast udokumentować swoją dominację zaczęli grać ekonomicznie, jakby spotkanie w 40 minucie już się dla nich skończyło. Po paru zmianach trenera Li Tie, Chińczycy zaczęli dochodzić do głosu, i odrobina szczęścia mogłaby spowodować, że kunktatorstwo Japonii skończyłoby się ledwie jednym punktem po 2 meczach eliminacji.  Jeśli Japonia będzie tak grał z Arabią Saudyjską skończy się zimnym prysznicem.

Korea zagrała tyleż energicznie co nieskutecznie.  Parę zmian w porównaniu do meczu z Irakiem spowodowało, że zobaczyliśmy dużo żywszych Taegeuk Warriors. Jednak, ADHD w połączeniu z kompletnym brakiem koncepcji Portugalczyka Paulo Bento zapewniło na tyle skromny wynik, że fani koreańskiej piłki zastanawiają się co z taką indolencją strzelecką Korea chce zdziałać na MŚ.

W pierwszym meczu Chińczycy przewalili z kretesem 3-0 z Australią. Wynik nie był tak tragiczny jak gra w obronie Chińczyków, którzy wydawali się na tle kangurów piłkarzami 3 pułki gorszymi. Niesamowita jest nieudolność piłkarzy, którzy na co dzień rywalizują jak równy z równym przeciw gwiazdom światowego formatu, tylko po to by w meczach międzynarodowych odgrywać rolę chłopców do bicia. Fani w Chinach od 2004 (kiedy to trafili do finału Pucharu Azji) mogą spokojnie zadać sobie pytania “Co do k…. nędzy!?”
Niestety, czym większe pieniądze w chińskim footballu tym gorsze wyniki (dziwna to zależność)

W kontraście do Chin, które zakończyły pierwsze dwa mecz z zerowym dorobkiem punktowym, ale i również tragicznym wrażaniem pozostawionym po sobie jest Wietnam.

Ekipa Park Hang-Seo czekała bardzo długo, by dostać się tak blisko mundialu wprawiając ogromną rzeszę swoich sympatyków w stan euforii. Wietnam uplasował się półkę wyżej niż cała reszta konkurencji z ASEAN a poniżej Azjatyckiego topu. Jednak w meczu z mistrzem Azji 2015 Australii grali jak równi z równym. Oddali więcej strzałów (11 do 6) i niejednokrotnie doprowadzali kibiców kangurów do palpitacji serca. Niestety dla fanów Wietnamu, ekipa Graham Arnolda była konkretniejsza w swoich poczynaniach i pokazała, że ambicją, piłkarskiego doświadczenia i cwaniactwa się nie pokona.

Kolejne spotkanie w którym Wietnam pokazał wielką klasą pomimo przegranej to mecz z innym stałym uczestnikiem mistrzostw świata – Arabią Saudyjską.  Quang Hai Nguyen już w 3 minucie potyczki wprowadził w osłupienie kibiców na stadionie w Rijadzie. Pierwsza połowa zakończyła się sensacyjnym 1-0 dla drużyny energicznego trenera Park Hang Seo. Kto wie, może i całe spotkanie by się tak zakończyło, gdyby nie czerwona kartka prokurująca rzut karny już w 55 minucie dla obrońcy Duy Manh Do. Nie dość, że Saudowie górowali umiejętnościami i doświadczeniem, to jeszcze Wietnam musiał bronić się w 10. Prowadzenie przez swojego lidera Salem AL-Dawsariego Saudowie wygrali ostatecznie 3-1, jednak dzielni Wietnamczycy po raz kolejny pokazali serducho do walki.

Perska siła pod chorwacką batutą. 
Najpewniejszym zespołem w pierwszym dwumeczu 3 rundy eliminacji okazuje się Iran, który mając silnych rywali jak odwieczny wróg Irak czy Syria wychodzili z potyczek z pewnymi zwycięstwami. Przypomnijmy, że jeszcze nie tak dawno temu pod wodzą Belga Marca Wilmotsa, Iran był bliski odpadnięcia w drugiej rundzie eliminacji MŚ. Zmiana selekcjonera na chorwackiego speca od perskiej piłki Dragana Skocića, który zjada zęby na trenerce w Iranie już od 2013 roku, była strzałem w dziesiątkę.
Iran pod wodzą Chorwata wygrał już 6 spotkań z rzędu, a piłkarzy tacy jak Taremi, Jahanbakhsh, Gholizadeh czy Azmoun przeżywają wzrost formy, której rywale nie są wstanie się przeciwstawić.
Poniżej dwa pierwsze mecze bitego kandydata do gry na Katarskim Mundialu.

Już dziś kolejne ciekawe spotkania azjatyckiej naparzanki o mistrzostwa świata.
Poniżej lista spotkań, które nakreślą nam już prawdziwy układ siła.
Obecnie tabele obu grup wyglądaj jak na poniższych grafikach
Grupa A
Grupa B
Ok. niech każdy zaczyna trzymać kciuki za swoje ulubione drużyny i lecimy z koksem.
Widzimy się po następnych meczach.
Autor tekstu: Adam Błoński 

Wyświetleń: 349

Autor tekstu: azjagola

Social media

Strefa sponsorowana

Hensfort

Lwowski Baciar

Pewniaczek.pl

Azjagola na Twitterze

Obserwuj mnie na Twitterze