Japonia pokonała dzisiaj na Kashima Stadium Nową Zelandię w meczu ćwierćfinałowym Igrzysk Olimpijskich. Po 120 minutach było 0-0, ale po rzutach karnych to gospodarze awansowali dalej. I po prostu trzeba przyznać, że w pełni zasłużenie! Do meczu, Japonia przystąpiła w następującym składzie. Zastanawiał brak Uedy, Mitomy, Nakayamy, czy Maedy.

Od pierwszych minut można było zauważyć, że będzie to troszkę inne spotkanie niż pojedynek z Francją. Nowa Zelandia grała bardzo fizycznie i twardo i skutecznie zamykała się we własnym polu karnym. To jednak nie przeszkodziło Japonii w stwarzaniu sobie sytuacji po których mogła, a wręcz powinna wyjść na prowadzenie. Jedną z takich sytuacji miał w 10. minucie Wataru Endo, ale kapitan VFB Stuttgart nie trafił na pustą bramkę z kilku metrów. Duża część gry w pierwszej połowie wyglądała spokojnie i polegała na wymianie podań obu drużyn i okazjonalnych faulach. W 31. minucie Japonia znów miała jednak świetną okazję. Ładną akcję prawą stroną przeprowadził Takefusa Kubo i dograł piłkę do znajdującego się w polu karnym Ritsu Doana. Ten jednak nie był w stanie skierować futbolówki do siatki Nowej Zelandii. Chwilę później Japonia zagrała “swoją” akcję, której głównym punktem było przedostanie się w pole karne trzema podaniami na jeden kontakt i strzał Ritsu Doana. Niestety znów był to strzał niecelny.

Ciężko grało się dzisiaj Japonii. Nowa Zelandia postawiła twarde warunki i oglądaliśmy dużo trudnej i fizycznej gry. Pomimo dobrych szans Japończyków, wynik do przerwy brzmiał 0-0, choć można się też zastanowić czy w samej końcówce pierwszej połowy nie powinno być “jedenastki” dla Nipponu po faulu na Kubo.

Druga połowa była jeszcze bardziej fizyczna i siermiężna pod względem gry. Nowa Zelandia “męczyła” postronnego widza swoją grą, ale realizowała po prostu swój plan na ten mecz. A był to plan bardzo nieprzyjemny dla Japończyków, którzy musieli mierzyć się z ostrą, bardzo fizyczną i niekiedy chamską grą swojego rywala, który skutecznie wybijał ich z rytmu. Japończycy zmuszeni byli więc do próbowania strzałów z dystansu i swoje uderzenia oddawali m.in. Ao Tanaka i oczywiście Takefusa Kubo. Świetną okazję do zdobycia gola miał też Hatate, który z najbliższej odległości niecelnie uderzył głową. W 82. minucie 100% sytuację zmarnował Ueda, a chwilę później doskonale z daleka uderzał Ritsu Doan… W końcówce dominacja Japonii stała się dominacją totalną. Młodzi Samurajowie powinni byli trafić do siatki i zamknąć mecz w regulaminowych 90. minutach.

Duży minus leci po tym meczu do Moriyasu. Trener Japończyków zdawał się w ogóle nie reagować na wydarzenia na boisku, robił kiepskie zmiany, a na ławce wciąż i wciąż trzymał Maede, Mitome, czy Miyoshiego, którzy mogliby dodać grze daihyo nieco szybkości i przede wszystkim świeżości. Były trener Hiroshimy nie zmieniał także stylu, którego nauczyli się rywale i z którym radzili sobie na tyle dobrze, że Japonia nie mogła trafić do siatki.

W dogrywce swoje szanse po indywidualnych akcjach mieli Doan oraz Kubo, ale obaj nie zdołali trafić do siatki. Japonia ciągle próbowała i atakowała, ale Nowa Zelandia i tak zdołała stworzyć sobie bardzo groźną okazję, która nie zakończyła się golem, bo napastnik NZ się… pośliznął. Japonia nie była w stanie trafić do siatki Nowej Zelandii pomimo bilansu strzałów 21-5. O wszystkim musiały więc decydować rzuty karne. A w nich młodzi Samurajowie byli opanowani i bardzo pewni. Pewnie wykorzystali wszystkie swoje próby i przy dwóch pudłach rywali to oni awansowali dalej. Już niedługo Japonia zmierzy się w półfinale Igrzysk z Hiszpanią.

Wyświetleń: 270

Autor tekstu: Kamil Gala

Social media

Strefa sponsorowana

Hensfort

Lwowski Baciar

Pewniaczek.pl

Azjagola na Twitterze

Obserwuj mnie na Twitterze