Klubowe Mistrzostwa Świata to jedna z niewielu okazji w roku kiedy drużyny z Azji mogą udowodnić swój wysoki piłkarski poziom szydercom na całym świecie. Ekipy z Ulsan oraz Al-Duhail zamiast udanie walczyć z stereotypami pomogły je utwierdzić zaliczając falstart w obecnej edycji KMŚ co finalnie powoduje, że mamy do czynienia z najgorszym od 2014 występem Azjatów na turnieju.

Turnieju, fanom piłkarskiej Azji kojarzy się z heroiczną walką niczym Dawida z Goliatem, gdzie runda po rundzie skazywane na pożarcie orientalne drużyny dewastowały uznane firmy. Żywe są wspomnienia o finalistach klubowego mundialu jakimi były zespoły Kashima Antlers oraz AL-Ain.

Obie drużyny, musiały w finalnie uznawać wyższość Realu Madryt, jednak pozostawiały po sobie fenomenalne wrażenie, które na jakiś czas zaburzało percepcje słabej Azji w oczach „miłośników cebuli.”

Przypomnijmy, że na 17 edycji zespoły z Azji w konkurencji z najlepszymi drużynami kontynentu zdobywały: dwukrotnie 2 miejsce, pięciokrotnie 3 miejsce, ośmiokrotnie 4 miejsce.

Azjaci choć zawsze w tle pamiętanych przez kibiców „Realów, Liverpoolów, Barcelon etc” to jednak trzymali wysoki poziom podsycając tylko apetyty na kolejne sensacje.

Oczekuj nieoczekiwanego mówi motto Azjatyckiej piłki. Motto, które albo zapomnieli kibice drużyn z pod szyldu AFC, albo nie są wstanie przyjąć do świadomości jego obusieczności.

Po historiach typu demolowanie wszystkich „celebrytów” po drodze Kashimy czy Al-Ain ludzie zapomnieli, że Azjaci zawsze startują do każdego spotkania w roli pretendentów tzw. Underdogs.
Idiom, który słownik opisuje w przypadku sportu następująco „w rywalizacji, osoba lub drużyna rozważana jako najsłabsza i z najmniejszymi szansami na zwycięstwo”(„in a competition, the person or team considered to be the weakest and the least likely to win).

Liczenie cicho na niespodzianka na przełomie ostatnich lat przerodziło się w wywoływanie presji wyniku na tych, którzy akurat mają na niego najmniejsze szansę.

Z „oczekuj nieoczekiwanego” jak choćby uciekając od porównań z Klubowych Mistrzostw Świata np. wygrana Korei Południowej z Niemcami, czy Japonii z Kolumbią przeszliśmy płynnie do „oczekuj wygranej.” To tak jakby po wygranej Brighton na Liverpoolem oczekiwać od nich by zamiast bronić się przed spadkiem maszerowali już na mistrza Premiership.

Słowem kończąc przydługi wstęp, porażka obu zespołów Azji na tak wczesnym etapie boli dziś tak mocno, ponieważ człowiek za szybko przyzwyczaja się do dobrego.

Ból Głowy – Ulsan vs Tigres 

W pojedynku koreańsko-meksykańskim – Ulsan a Tigres nie było wielkiej różnicy poziomów, ale przepaść w przygotowaniu  do spotkania była kluczowa.  Jako, że dzięki TVP Sport miałem szansę skomentować mecz z Maćkiem Iwańskim, uczucie przemielenia mnie tym żałosnym spektaklem przez koreańską ekipą jest nadal świeże.

Ulsan zakończyło sezon w grudniu zwycięstwem w finale Azjatyckiej Ligi Mistrzów. Od tamtego czasu piłkarze rozjechali się do domów i…nie wrócili. 6 podstawowych piłkarzy dających tygrysom łącznie 45 bramek oraz 10 asyst (czyli 55 goli w sezonie) zmieniło barwy klubowe.
Nie dość, że pożegnano się z gwiazdą ligi Juniorem Negeao który sam strzelił w covidowym sezonie 35 bramek to jeszcze stracono liderów szatni. Ponieważ kapitan podstawowy defensywny pomocnik – Sin Jin-Ho, wice-kapitan Park Jo-Hoo lewy obrońca (jego zabrakło najmocniej) z przeszłością w Europie oraz legenda klubu Lee Keun-Ho  wszyscy zdążyli pożegnać się z klubem.

Dosłownie przed samym lotem do Doha na turniej ogłoszono transfer do Montreal FC Bjorn Johnsena mającego 196 cm wieżowca, który był kluczowy w taktyce mistrzów Azji.

Trener, który wpajał swój system gry przez ostatnie 3 sezony oraz autor sukcesu dzięki, któremu Koreańczycy trafili w ogóle na turniej Kim Do-Hoon zrezygnował zaraz po uniesieniu w geście triumfu pucharu ligi mistrzów.

Nowy trener Hong Myung-Bo miał do dyspozycji zaledwie parę treningów już w samym Katarze z zawodnikami, których nawet dobrze nie spamiętał ponieważ zespół prowadzi dopiero od miesiąca. Austriak Lukas Hinterseer nowy nabytek klubu dołączył do klubu już w Katarze 48H przed meczem z Tigres. Przyleciał jednym samolotem z Davem Bulthuisem holenderskim środkowym obrońcą.

Teksty trenera Hong Myung-Bo czy lidera zespołu Yoon Bit-Garama o tym, że turniej traktują jako „OBÓZ PRZYGOTOWAWCZY DO SEZONU K LEAGUE” nie budziły nadziei na dobry rezultat.

Sam Bit-Garam na konferencji prasowej twierdził, że piłkarze nie będą narzucali na siebie presji wyniku tylko chcą się dobrze bawić, wiedząc, że to nie jest odpowiedni czas dla jego drużyny.

Przed meczem uważałem, to za wymówki mające usprawiedliwić ich potencjalną porażkę. Ale niestety to biło po gałkach ocznych aż bolało. Po pierwsze zespół grał z zerowym zacięciem i prócz trzymającego poziom Kim Tae-Hwan’a i Yoon Bit-Garam nie widziałem, by ktokolwiek szukał pozytywnego wyniku. Najlepiej to obrazowały powroty na własną połowę, które wyglądały jak treningowe przebieżki niż mecz w poważnym turnieju.
W porównaniu do składu z meczu finałowe Azjatyckiej Ligi Mistrzów to w Ulasan zagrało 7 innych zawodników w tym 6 to debiutujący w składzie piłkarze a 1 to 21 letni obrońca Seol Young-Woo, który zagrał ledwo 1400 minut w swojej karierze. Nominalnie prawy obrońca został wstawiony z przymusu (Uczestnik MŚ 2018 Hong-Chul kontuzjowany) na lewą obronę co w późniejszym etapie meczu wyczuli niczym wilki ranną zwierzynę piłkarze Tigres.
Zabrakło również Lee Chung-Younga 2 krotnego uczestnika MŚ napędzającego skrzydła w poprzednim sezonie.

Mecz był zaprzeczeniem azjatyckiej a szczególnie koreańskiej mentalności za którą szanujemy tamtejszy futbol – czyli gryzienie trawy, walka do ostatniej kropli potu.
Jak bowiem tłumaczy fakt, iż przy niekorzystnym wyniku 1-2 dla rywali Hong wykonuje następujące zmiany w składzie:

  • Kim Sung Joon – 7 ligowych spotkań w ostatnich 24 miesiącach – widziany w formie ostatnio w 2013.
  • Kang Yun-Gu – 18 latek, który zagrał swój PIERWSZY ZAWODOY MECZ w karierze. Przyszedł do klubu w tym roku z Goal Club 18.
  • Lukas Hinterseer – Austriak jak wspomnieliśmy dołączył do drużyny 2 dni wcześniej, nie zdążył nawet zapamiętać imion kolegów.

Ulsan spotkanie rozpoczęło doskonale od bramki środkowego obrońcy Kim Ki-Hee byłego mistrza MLS z Seatle Sounders. Ex reprezentant Korei Południowej był jednak scenarzystą i reżyserem meczu ponieważ poniekąd był autorem obu trafień dla Tigres. Wpierw przy stałym fragmencie gry nie ruszył z bloków startowych za Andre Pierre-Gignaciem a później zagrał piłkę ręką przy kolejnym rzucie rożnym prokurując karnego ustalającego wynik meczu. Skrzydła ostatecznie zostały podcięte gdy Yoon Bit-Garam strzelił przepiękną bramkę na 2-2 ostatecznie anulowaną przez milimetrowego spalonego, którego żadne sokole oko liniowego by nie wyłapało.

Wcześniej wspomniane żałosne zmiany Hong Myung-Bo z minuty na minutę potwierdzały, że piłkarze Ulsan wywiesili już dawno białą flagę i nie mają zamiaru zabijać się o wynik.
Niestety jest to pierwsza taka postawa piłkarzy z Azji od czasów…Ulsanu w 2012 roku gdzie wówczas Koreańczycy również wyszli na mecz jak na gierkę treningową. Jeśli klub jako organizacja będzie dalej propagować tak naganną postawę to następnym razem niech po prostu walkowerem oddadzą swoje miejsce jakiejś innej drużynie, która nie będzie przynosiła wstydu całej Azji.

Przegrać to jedno, ale oddać mecz który obserwuje cały świat, tylko dlatego, że traktuje się go jako przygotowanie do sezonu” to coś żałosnego i nie akceptowalnego.

Wycofany gospodarz.

Katarczycy z Al-Duhaili zrobili również coś nieakceptowalnego. Jako gospodarze dali się sponiewierać gościom jakby nie mieli we własnych ścianach nic do powiedzenia. Nawet gwiazda Almoez Ali, który wszedł z powodu urazu dopiero w drugiej połowie meczu stwierdził:
„Podeszliśmy do nich z byt dużym respektem, druga połowa pokazała, że mogliśmy ich spokojnie pokonać.”

Święta prawda. Azja ma długą jak Pan Tadeusz listę meczów w których traktowali drużyny z Afryki jako trampoline w KMŚ do następnej rundy. Drużyny te najzwyczajniej gorsze od azjatyckich przede wszystkim prze brak organizacji i kultury gry czy przygotowania taktycznego. Zawsze szły na żywioł i ginęły przy wyrachowaniu drużyn z Azji (chyba, że nazywacie się Xavi i dostajecie wpie…. od Tunisu).

A tu Zonk egipskie Al-Ahly – siadło na gospodarzy jak wygłodniały pies na szynkę. Sabri Lamouchi nie wiem o czym myślał przed meczem ale psychologicznie nastawił piłkarzy jakby prosili o najmniejszy wymiar kary. Do tego fani gospodarzy zostali zdominowani „akustycznie” przez przyjezdnych z Al-Ahly. Fakt, który każe się zastanawiać kto do jasnej cholery ma kibicować Katarczykom na MŚ 2022?
Będą sprowadzać Syryjczyków za pieniądze, robiąc sztuczny tłum jak to robili podczas Pucharu Azji w ZEA?

Wiem, że jest to inna mentalność piłkarska i wielu fanów z Zatoki Perskiej woli pooglądać mecz w klimatyzowanym lokalu i relaksować się z wszystkimi dodatkami luksusu w jakim się pławią ale…
Katar mówił, że pracuje nad tą dolegliwością. Nie zauważyłem.

Katarczycy mieli również podobne problemy co Ulsan. Mistrzowie Azji jak Almoez Ali (najlepszy strzelec w historii turnieju) czy Modipo (najlepszy defensywny pomocnik turnieju) mieli kontuzje, które choćby drugiego usadziły już od paru tygodni jako straszak na ławce. Ich podstawowy napastnik Micheal Olunga grał dopiero 4 mecz w koszulce Al-Duhail. Nie są to jednak powody by choćby taki piłkarz jak Dudu będący niegdyś najlepszym piłkarzem ligi Brazylijskiej czy Mehdi Benati wychodzili przy całym szacunku do Al-Ahly z związanymi nogami jakby grali z Barceloną o finał turnieju.

Lamouchi, którego szacunek do umiejętności trenerskich mam dużo większy niż do Xaviego, odpowiednio zareagował w szatni i Katarczycy zaczęli grać swoją piłkę w drugiej połowie.
Jest to nawet smutniejsze niż gdyby jej nie zaczęli grać – dlaczego? Ponieważ dzięki interwencjom Mohameda El-Shenewy zabrakło czasu na wyrównanie. Ten mur by pękł, gdy zaczęło się w niego bić wcześniej i podchodziło się do rywala na swoim poziomie jak do rozbrajania miny przeciwpiechotnej.
Drugi mecz Azjatów na turnieju, druga porażka dająca ogromny niedosyt i dudniące pytanie w czerepie – „co by było gdyby.”

Suma summarum – Azja bez względu na nie mającego znaczenia meczu o 5 miejsce, zaprezentowała się prze tragicznie. Niuanse stojące za tymi porażkami wyjaśniłem, lecz w żaden sposób nie umniejszą wrażenia beznadziejności jaką niesie za sobą obecna edycja KMŚ.

W grudniu kolejna edycja turnieju i lepiej aby drużyny z Azji wzięły się w garść. Długo walczono o respekt dla piłki azjatyckiej nie po to by zmarnować wszystko paroma porażkami.

Auto tekstu: Adam Błoński 

Wyświetleń: 347

Autor tekstu: azjagola

Social media

Strefa sponsorowana

Hensfort

Lwowski Baciar

Pewniaczek.pl

Azjagola na Twitterze

Obserwuj mnie na Twitterze