Dušan Cvetinović to obrońca grający w Tokushimie Vortis, z którą wygrał właśnie J2 i awansował do J1.League. Przed rokiem serbski zawodnik występował w barwach Yokohamy F. Marinos i sięgnął z nią po mistrzostwo Japonii. Zanim trafił do Japonii, Dušan Cvetinović występował m.in. w barwach Grasshoppers, FC Vaduz, czy Lens. Dušan to jednak przede wszystkim bardzo sympatyczny i otwarty człowiek, który specjalnie dla naszego portalu zgodził się udzielić bardzo interesującego wywiadu, w którym opowiada o Tokushimie i Marinos od środka, o swojej kontuzji, o poziomie japońskiej piłki, a także o trenerze Postecoglou. W sezonie 2020 serbski zawodnik trafił nawet do siatki rywala, a uczynił to w wyjazdowym spotkaniu z JEF United. Dokładniej w doliczonym czasie gry i dał jak się okazało ogromnie ważne 3 punkty.

Dziękuję, że zgodziłeś się udzielić nam wywiadu i, że znalazłeś dla nas czas. Zaczynajmy!

W styczniu 2020 podpisałeś kontrakt z występującą w J2 Tokushimą Vortis. Wystąpiłeś w pierwszym meczu sezonu, który okazał się imponującym zwycięstwem nad Tokyo Verdy, ale chwilę później liga została zawieszona z powodu Covid-19. Opowiesz nam jak wyglądał Twój dzień w erze lockdownu?

Nikt nie spodziewał się lockdownu, ani, że ten wirus jest tak groźny… Ale tak, dostaliśmy instrukcje od klubu aby nie wychodzić z domu, przestrzegać reguł, cały czas nosić maseczki. Praktycznie kilka miesięcy spędziliśmy w domach, poza momentami, gdy mogliśmy wyjść na szybki trening na zewnątrz, albo do parku. Jednak tam także wszyscy nosili maseczki.

Budziłem się rano, jadłem śniadanie, trening i potem realizowałem plan, który otrzymałem od klubu. Później wychodziłem już tylko do restauracji, żeby coś zjeść i znów wracałem do domu.

Jak zareagował zespół, gdy dowiedzieliście się, że J.League nie będzie grała w najbliższych miesiącach?

Sytuacja była dla nas nowa, nie wiedzieliśmy czego się spodziewać… (synek Dusana przerwał, aby się przedstawić. Pozdrawiamy małego Davida). Przepraszam, to był mój syn [śmiech]. Tak… to była nowa sytuacja dla nas i nie wiedzieliśmy jak długo to potrwa, jednak najważniejszą sprawą było zdrowie. Zrozumieliśmy sytuację i zachowaliśmy cierpliwość. Musieliśmy się dostosować do sytuacji.

Więc klub dał każdemu zawodnikowi specjalny plan na ten trudny czas. Jak to wyglądało? Czy klub zabraniał Wam określonych rzeczy?

Tak, tak, tak. Dostaliśmy rzeczy i zadania, które mieliśmy realizować. Po chyba dwóch tygodniach zaczęliśmy trenować w mniejszych grupkach.

Nie zabraniali nam niczego, ale dawali rady, aby nie wychodzić z domu, unikać tłumów, nosić maski… no wiesz, takie rzeczy.

Zmieńmy troszkę temat. Czy mógłbyś opisać jak działa Tokushima Vortis? Jak wygląda Twój dzień gdy pojawiasz się w ośrodku treningowym?

Tokushima to jakby rodzinny klub prowadzony przez bardzo bardzo bardzo miłych ludzi. Ogólnie Japończycy to dla mnie niesamowity naród. Miałem szczęście poznać wielu dobrych ludzi. Więc no wiesz, Tokushima jest jak rodzinny klub, a miasto jest dość małe. W sensie małe w porównaniu do reszty kraju, albo nie wiem… do Jokohamy, gdzie było 3-4 miliona ludzi. Tutaj jest nie wiem, około 350 tys. ludzi, ale mają dużą historię, tradycję, kibiców… Wszyscy wspierają ten klub, to piękne.

Każdego ranka, gdy przychodzę do ośrodka treningowego mam masaż, potem rozgrzewka przed treningiem, trening, potem siłownia. Ale w czasie Covid-19 niestety na siłowni mogły przebywać nie więcej niż 2 osoby. Więc latem korzystaliśmy z siłowni na zewnątrz. A potem wracałem do domu. Jest kilka restauracji połączonych z klubem, więc szliśmy tam jeszcze na lunch. Większość zawodników szło razem i potem rozchodziliśmy się do domów.

Sen, jedzenie… I rano od nowa to samo [uśmiech].

Co zaskoczyło Cię najbardziej podczas pierwszego dnia?

W Tokushimie… Hmm… W Tokushimie nic, ale gdy przybyłem do Jokohamy to był dla mnie jakby inny świat. Niesamowity był widok ogromnych ulic i małych samochodów. Niesamowite. Jeśli będziesz mieć okazję odwiedzić Japonię, musisz tutaj przyjechać. Na pewno wtedy zauważysz duże, duże ulice i te małe samochody. Człowieku, są tutaj nawet małe ciężarówki wielkości Smarta z przyczepą z tyłu! Bardzo mnie to fascynowało. Bawiło i fascynowało [uśmiech].

Jak wygląda atmosfera w drużynie?

Atmosfera była świetna od pierwszego dnia. Przyjęli mnie dobrze, mam szczęście, że gram w drużynie z bardzo dobrymi zawodnikami i miłymi ludźmi. Od początku mieliśmy rodzinną atmosferę i dało się wyczuć wielkie klubowe tradycje, do których udało nam się w tym sezonie nawiązać. Dlatego był tak udany.

Tokushima wywalczyła wymarzone mistrzostwo J2 i awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, gratulacje.

Tak, jesteśmy mistrzami J2 [śmiech]. To był bardzo zabawny i dobry rok.

Według Ciebie, kto jest najlepszym zawodnikiem w drużynie?

Uff… Jest mnóstwo dobrych zawodników. Wymienię może dwóch najważniejszych. Na pewno kapitan, Ken Iwao i młody zawodnik, nr. 10, Masaki Watai. Ma nieco ponad 20 lat. Ma niesamowitą jakość i ogromny potencjał.

Cofnijmy się o rok. Jesteś także mistrzem J1.League dzięki poprzedniemu sezonowi spędzonemu w Yokohamie F. Marinos, czego gratulujemy.

Tak, stary [śmiech]. Dzięki!

Jak wyglądała celebracja tytułu?

W zasadzie po tym jak wygraliśmy ten tytuł w ostatnim, albo przedostatnim meczu to nie mieliśmy dużo czasu na świętowanie… Z tego co pamiętam nie było jakiejś celebracji. Oczywiście cieszyliśmy się z tytułu razem z kibicami i potem mieliśmy spotkania ze sponsorami, ale nie pamiętam żadnej innej celebracji. Tutaj nie jest tak jak w Europie. W Europie bylibyśmy pewnie pijani przez 5 dni, ale tutaj było bardzo spokojnie.

A ta nieoficjalna?

Wydaje mi się, że później klub odesłał nas do domów. Musieliśmy wracać, ja do Europy, inni do Brazylii… niektórzy chyba pojechali do Korei, ale nie wiem co tam się działo [śmiech].

Co było kluczem do wygrania ligi i dlaczego?

Kluczem była z pewnością jedność, jasny cel i ciężka praca. Każdy trening był dla nas jak finał Ligi Mistrzów. Bardzo intensywne treningi i bardzo intensywne mecze. Jak trenujesz, tak grasz. Moim zdaniem to były najważniejsze rzeczy. Oczywiście mieliśmy też szczęście, ale na szczęście trzeba zasłużyć.

A jak wygląda Yokohama F. Marinos od środka?

Och człowieku, to duży klub, duży klub. Ze stadionem o pojemności 80 tysięcy. Z ogromną liczbą kibiców. To jeden z dwóch klubów, który nigdy nie spadł z ligi, wyprodukował wielu zawodników kadry narodowej. Tak… bardzo duży klub.

Jakie to uczucie grać na wypełnionym Nissan Stadium?

To było niesamowite. Graliśmy przeciwko Manchesterowi City przy pełnym stadionie. To było naprawdę niesamowite.

Mógłbyś nam powiedzieć kilka słów o pracy z trenerem Ange Postecoglou? Jaki on jest? Jest bardzo wymagający?

Tak. Jest bardzo wymagający, wie czego chce i dobrze tłumaczy to swoim zawodnikom. Każdego dnia i każdej minuty popychał nas do przodu. Dlatego jest tak pełnym sukcesu trenerem. Dlatego osiąga tutaj takie wyniki i uważam, że w Europie będzie w przyszłości osiągał równie ważne sukcesy. Każdego dnia robi z Ciebie lepszego zawodnika.

Gdybyś miał wskazać główne różnice pomiędzy Tokushimą Vortis a Yokohamą F. Marinos, co by to było?

Jak już mówiłem, Yokohama F. Marinos ciągle dostarcza zawodników do kadry narodowej i ma tradycję w J1.League. Tokushima Vortis to młody zespół i powoli pnie się do góry. Mają dobre bazy oraz zaplecze i jasną przyszłość przed sobą.

Chciałbym jeszcze szybko wrócić do poprzedniego sezonu w Marinos. Bardzo mi przykro z powodu poważnej kontuzji jaką odniosłeś w środku mistrzowskiego sezonu i przez którą nie zagrałeś już w barwach Yokohamy. Jak to zniosłeś?

Tak, było ciężko… Ta kontuzja zabrała część mnie. Od strony mentalnej było bardzo ciężko, ale takie rzeczy czynią Cię silniejszym i wiele się uczysz. Ale nie jest to łatwe. Także dlatego, że niektórym leczenie takiej kontuzji zajmowało mniej czasu, niż mnie. Nie jest to łatwe, gdy każdego dnia przychodzisz do klubu, ale nie możesz grać. Musisz dużo pracować nad swoją mentalną siłą. Dla mnie to była nowa sytuacja i w ogóle… To była lekcja, z której wiele wyniosłem. Teraz wszystko jest w porządku i muszę iść do przodu.

Jak wyglądał Twój proces rehabilitacji w klubie?

Miałem operację w Serbii i rozpocząłem tam rehabilitację. Trwało to miesiąc, potem wróciłem do Jokohamy i kontynuowałem ją w klubie. Muszę powiedzieć, że Marinos mają fantastyczną opiekę medyczną i dużo mi pomogli. Było ciężko… Pamiętam, że trening zaczynał się o 7 rano i trwał do 12, potem szybki lunch i znów praca… Ale to pomogło w mojej rehabilitacji i poprawiło moją grę.

“Wróciłeś silniejszy”?

[śmiech] Było bardzo ciężko. Nie spodziewałem się wielu rzeczy po tej kontuzji i po operacji. W zasadzie musiałem od nowa uczyć się niektórych rzeczy, ale teraz nareszcie wszystko się uspokoiło i tak, teraz czuję się znacznie, znacznie lepszy, niż wcześniej.

W swojej karierze grałeś w drugiej lidze francuskiej, lidze serbskiej, szwajcarskiej, norweskiej i oczywiście w Japonii. Czy w Twojej opinii najwyższa liga japońska jest lepsza od wcześniej wymienionych?

Każda liga miała swoje plusy. Japońska najwyższa liga jest bardzo, bardzo mocna, na pewno najmocniejsza w Azji. Nie jest tak mocna fizycznie jak np. we Francji, gdzie każdy piłkarz jest silny fizycznie i bardzo szybki. Tutaj masz bardzo utalentowanych, bardzo szybkich zawodników. I nigdy się nie poddają! [śmiech]

Nie potrafię powiedzieć, czy lepsza… Przyjemnie grało mi się w każdej z tych lig.

Co Japończycy mogliby zmienić, aby móc konkurować z najlepszymi ligami europejskimi? Uważasz, że jest to możliwe w przyszłości?

Oczywiście, że tak. Widzisz, teraz tworzy się pokolenie młodych i bardzo utalentowanych zawodników. Mają dużo umiejętności, kreatywności i jestem przekonany, że mają świetlaną przyszłość. Będą kontynuować rozwijanie młodych talentów i w ciągu kilku lat uważam, że mogą mieć prawdziwe sukcesy na arenie międzynarodowej.

Miejmy nadzieję, że japoński futbol osiągnie swoje cele w przyszłości. Bardzo dziękuję za ten wywiad Dusan, to była przyjemność. W imieniu AzjaGola jeszcze raz gratuluję awansu do J1.League i życzę Ci wszystkiego najlepszego w przyszłości!

[śmiech] Dzięki bracie, mam nadzieję, że będziemy mieć szansę aby się kiedyś spotkać. Również dziękuję za ten wywiad!

Wyświetleń: 1,126

Autor tekstu: Kamil Gala

Social media

Strefa sponsorowana

Hensfort

Lwowski Baciar

Pewniaczek.pl

Azjagola na Twitterze

Obserwuj mnie na Twitterze