Najwyższa klasa rozgrywkowa w Japonii istnieje już od 1993 roku. Od tego czasu mieliśmy w niej aż ośmiu polskich zawodników. Niestety, w większości przypadków Polacy pojechali do Kraju Kwitnącej Wiśni, by zwiedzać pięknych krajobrazy oraz poznać tamtejszą kulturę kosztem osiągnięcia jakiegoś sukcesu w klubie. Największym ambasadorem Polski w tym kraju stał się Krzysztof Kamiński, który niedawno wrócił do nas po 5-letnim pobycie w Júbilo Iwata.
1. Tomasz Frankowski
W 1996 roku na japońską ziemę przybył pierwszy zawodnik z Polski. Był to Tomasz Frankowski, który jako 22-latek opuścił RC Strasbourg i podpisał umowę z Nagoyą Grampus. Za transfer młodego Polaka opowiadał Arsène Wenger – później oczywiście legenda Arsenalu, który szukał środkowego snajpera w ekipie „Orek”. Oprócz Francuza miał okazję współpracować na treningach i na boisku z Draganem Stojkoviciem czy Go Oiwą. Piękna sprawa, ale jego przygoda z ligą japońską nie trwała zbyt długo – dokładnie 2 miesiące! W japońskiej ekstraklasie „Franek” nie dostawał w ogóle szans, ale za to siedmiokrotnie wystąpił w fazie grupowej J.League Cup i raz udało mu się zdobyć gola w meczu przeciwko Shimizu S-Pulse (6:1). Po krótkim pobycie w Japonii Tomasz Frankowski szukał szczęścia we Francji, w Hiszpanii, w Anglii oraz w Stanach Zjednoczonych. Karierę zakończył siedem lat temu w rodzinnym klubie Jagiellonia Białystok.
A tutaj zamieszczamy wypowiedź byłego reprezentanta Polski o J.League…
„Szczerze, to szansę miałem, ale jej nie wykorzystałem. Co zapamiętałem? Imponujący poziom organizacji i wielką chęć do nauki. To były początki ligi japońskiej, więc każdy chłonął od zagranicznych trenerów ile mógł. Poza tym ci Japończycy nie byli tacy źli, prezentowali fajny poziom techniczny, a już siatkonoga z nimi, to była niezła męczarnia”.
2. Piotr Świerczewski
Trzy lata później po odejściu Tomasza Frankowskiego z Nagoya Grampus do Japonii przyjechał kolejny polski zawodnik. Tym razem był to Piotr Świerczewski, który spędził 6 miesięcy na wypożyczeniu do Gamba Osaka z francuskiego (korsykańskiego) S.C Bastia. Pobyt w Japonii potoczył się podobnie jak u jego byłego kolegi z kadry. Przez pół roku rozegrał 16 spotkań, w których zdobył dwie bramki – pokonał bramkarza Visselu Kobe oraz Avispy Fukuoka w J1. Niestety, zdjęcia “Świra” z czasów gry w klubie z niebiesko-czarnej części Osaki nigdzie nie można znaleźć na Google czy na oficjalnym stronie J.League. Z tego kraju zapamiętał najlepiej… podgrzewane deski sedesowe, które mu zaimponowały. Z piłką rozstał się w 2010 roku w ŁKS Łódź i jest teraz szkoleniowcem KTS Weszło.
3. Andrzej Kubica
W 2000 roku Andrzej Kubica jako król strzelców ligi izraelskiej z 21 bramkami trafił za 1,2 miliona dolarów trafił do Urawy Red Diamonds – wtedy klub ten pierwszy raz w historii występował w J2. Warto dodać, że to był pierwszy zawodnik z Polski na zapleczu japońskiej ekstraklasy. Najlepsze jest to, że działacze „Czerwonych Diamentów” nie chcieli dać Izraelczykom więcej niż 1,1 miliona dolarów na zakup Polaka. A problem błyskawicznie rozwiązał nasz rodak, który dołożył z własnej kieszeni 100 tysięcy $… Nieźle! Dzięki temu transferowi drużyna z Saitamy była silniejsza i po rocznej nieobecności wróciła do J1, gdzie nadal występuje. Rok później 29-latek zdecydował się na pozostanie w drugiej lidze japońskiej przechodząc do Oita Trinita, gdyż w poprzednim klubie miał wielkiego konkurenta na ataku oraz doszło do kilku zmian w klubie – ściągnięto m.in. szalonego snajpera Emersona z Consadole Sapporo. W drużynie z Kiusiu polski snajper grał przez 5 miesięcy, ale jego kontrakt z „Żółwiami” obowiązywał jeszcze do końca grudnia. Po niego zadzwonili ponownie przedstawiciele Maccabi Tel-Awiw. Ostatecznie do powrotu do Izraela nie doszło i przez to stał się wolnym zawodnikiem. Do dzisiaj Andrzej Kubica wspomina najlepiej Japonię i przed wszystkim może pochwalić się tytułem najskuteczniejszego Polaka w historii całej J.League – zdobył 17 bramek w 47 meczach.
https://twitter.com/clemens_37/status/1241045119253581824
Zostawiam Wam wywiad Andrzeja Kubicy o Japonii dla Wyborcza.pl z 2001 roku i przechodzimy dalej:
➡️https://katowice.wyborcza.pl/katowice/1,35024,449196.html
4. Piotr Sowisz
W momencie, gdy Andrzej Kubica biegał dalej po japońskich stadionach, drugoligowiec Kyoto Purple Sanga (dawna nazwa, a dziś Kyoto Sanga) wypożyczył na cały sezon 30-latka Piotra Sowisza z Odry Wodzisław Śląski. Szatnię „Fioletu” pomocnik dzielił z przyszłymi gwiazdami swoich reprezentacji oraz azjatyckiego futbolu, czyli Park Ji Sungiem i Daisuke Matsuim. Ciekawa ekipa! Na zapleczu japońskiej ekstraklasy rozegrał 21 spotkań i raz mógł się cieszyć zdobytą bramką w meczu z Oita Trinita (2:1). Co ciekawe, świadkiem tego wydarzenia bezpośrednio był już wspomniany „Kubik”. Po zakończeniu wypożyczenia wrócił do Polski z dobrym wspomnieniem m.in. awansu do J1 i zakupu nowego aparatu, który nie znalazł się jeszcze na polskim rynku. Najbardziej szkoda, że Piotr Sowisz nie przedłużył swojego pobytu w klubie z Kioto, gdzie kilka miesięcy później jego byli koledzy sięgnęli po historyczny Puchar Cesarza. Dzisiaj ma 48 lat i nadal jest bez roboty na ławce trenerskiej.
5. Krzysztof Kamiński
Przez 14 lat japońscy kibice czekali się na przywitanie kolejnego Polaka. W styczniu 2015 roku do Japonii przyleciał bramkarz Krzysztof Kamiński, gdzie związał się umową z drugoligowcem Júbilo Iwata, który kilka tygodni wcześniej spadł z J1. Ruch Chorzów zarobiła na tym bramkarzu ok. 200 tysięcy euro. Transfer stał się strzałem w dziesiątkę – w końcu mogliśmy oglądać w bramce naszego rodaka w lidze japońskiej dłużej niż 2-3 lata. Można też powiedzieć, że to była najlepsza transakcja klubu, jeśli chodzi o obcokrajowców obcokrajowców obok zakupu Dungi czy Salvatore’a Schillaciego. A zatem przejdźmy do szybkiego skrótu japońskich przygód naszego bohatera w czasie gry na tamtejszych boiskach:
2015: obronienie rzutu karnego w meczu z Tokyo Verdy (3:0) i radość z awansu do J1
2016: kilkumiesięczna kontuzja pachwiny, mimo to wciąż zachowana pozycja bramkarza numer „1”
2017: nominacja do nagrody najlepszego bramkarza w japońskiej ekstraklasie – ostatecznie wygrał Kosuke Nakamura z Kashiwy Reysol
2018: ślub z Natalią Grębowicz-Kamińską, obroniona jedenastka w meczu z Consadole Sapporo (0:0) i utrzymanie w J1 poprzez baraże – jego zespół wygrał z Tokyo Verdy (2:0)
2019: pierwsza w karierze asysta w meczu z Shonan Bellmare (2:0), 100. występ w japońskiej ekstraklasie oraz niestety spadek do J2
https://twitter.com/clemens_37/status/1225505295557890049
Przez pięć sezonów wychowanek ŁKS Łomianki rozegrał łącznie 154 spotkania i zachował równo 50 czystych kont. Mimo braku trofeów Polak stał się ulubieńcem fanów – dostał tam właśnie swój przydomek „Kamyk”, nazwali go nawet „Świętym Kamińskim” czy „Super Kamiński”. Po spadku Júbilo Iwaty do J2 polski bramkarz wraz z żoną zdecydowali się na powrót do naszej ojczyzny. Obecnie 29-latek cierpliwie czeka na swój pierwszy występ od 2012 roku w barwach Wisły Płock, ale niestety Koronawirus nadal zagraża futbolowi… Na koniec tekstu możecie posłuchać historii Krzyśka podczas pobytu w Japonii w programie Stan Futbolu, który prowadził Adam Kotleszka:
https://www.youtube.com/watch?v=0AvHJjpNrXQ
https://www.youtube.com/watch?v=WxhEt11z2iA&feature=youtu.be
6. Radosław Kamiński
W trakcie pierwszego sezonu Krzysztofa Kamińskiego w bramce Júbilo Iwaty przyleciał na miesiąc w odwiedziny jego brat Radosław i… został na dłużej. Już będąc na miejscu, spontanicznie załatwił sobie testy w trzecioligowej drużynie Fujieda MYFC i zaoferowano mu kontrakt. W drugiej połowie 2015 roku obrońca dziewięć razy zakładał koszulkę klubu z fioletowej części prefektury Shizuoka i raz asystował przy golu Mitsuru Mansho w domowym meczu przeciwko Gainare Tottori (4:2). Po wygaśnięciu umowy Radek wrócił do Polski i do dzisiaj można go obserwować w Świcie Nowy Dwór Mazowiecki.
7. Filip Wichman
Ta postać jest akurat mało znana. Na początku 2017 roku Filip Wichman zaakceptował transfer do Yokohama S.C.C prosto ze… Słowenii, gdzie miał problem ze zgłoszeniem do tamtejszych rozgrywek. W trzeciej lidze japońskiej nie pokazał zbyt wiele – rozegrał łącznie 9 spotkań i puścił aż 19 bramek ale za to mógł się pochwalić asystą na wagę remisu w spotkaniu z Cerezo Osaka U-23 (2:2). Po krótkim epizodzie w ekipie „Mew” szybko wrócił do Polski. W wywiadzie dla 2×45 bramkarz wspomniał, że zaaklimatyzowanie się w japońskim środowisku sprawiało mu największe kłopoty. Stwierdził, że bez chleba nie da się żyć… Chyba każdy Polak tęskni za polskim jedzeniem i to jest norma! Od prawie dwóch lat nie trenuje z żadnym klubem. Ostatnio widziano go w 2018 roku w Rakowie Częstochowa.
https://www.youtube.com/watch?v=uiTkHPgM7jw
8. Jakub Słowik
I znowu mamy kolejnego golkipera! Trochę jak emigracja Artura Boruca, Łukasza Fabiańskiego czy Wojciecha Szczęsnego do Premier League. W lipcu 2019 roku Vegalta Sendai pożegnała się z Danielem Schmidtem, który wyjechał do Belgii, by pójść podobną ścieżką kariery co Eiji Kawashima. W międzyczasie klub ściągnął za 250 tysięcy euro Jakuba Słowika ze Śląska Wrocław właśnie w celu zastąpienia Japończyka z amerykańskim paszportem. Niecałe trzy tygodnie później Polak zadebiutował na bramce w zremisowanym bezbramkowo meczu z Cerezo Osaka,. Jak widać, debiut jak najbardziej udany, gdyż z czystym kontem. Po kilku meczach 28-latek pochodzący z Nowego Sącza został zaproszony do japońskiej telewizji, gdzie jego zadaniem było lepić pieroga… A w połowie października wraz z Krzysztofem Kamińskim przeżywali wielki horror, czyli atak tajfunu Hagibisa na Japonię. W zimowym oknie transferowym o jednokrotnego reprezentanta Polski pytało kilka klubów z A-League. Ostatecznie zdecydował na pozostanie w klubie z prefektury Miyagi i teraz czeka na wznowienie ligi, które ma nastąpić dopiero 9 maja. Po meczu inauguracyjnym z Nagoyą Grampus (1:1), Jakub Słowik ma już na koncie 18 spotkań i cztery razy był niepokonany. Kilka dni temu bramkarz “Orłów” udzielał wywiadu z dziennikarzem Przeglądu Sportowego na temat sytuacji z COVID-19 w jego regionie i całej Japonii.
https://www.youtube.com/watch?v=lYWFx4VBvEE&t=5s
Tylu Polaków właśnie przywitało się z J.League, ale mogło być jeszcze znacznie więcej. Otóż w 2008 roku Marcin Burkhadt odszedł z Legii Warszawa i przebywał na testach w JEF United Chiba lecz ostatecznie trafił do szwedzkiego IFK Norrköping. Niedawno w FC Imabari był Maciej Krakowiak, gdzie bronił trzy lata na poziomie Japan Football League. Na zakończeniu zeszłego sezonu klub z Sikoku dostał licencję na grę w J3. Mimo to „Kraki” nie przedłużył z nim umowy i opuścił Japonię. Od lutego jest podstawowym golkiperem KKS Kalisz. Mamy nadzieję, że w przyszłości nasi rodacy wykorzystają cenną radę od Krzysztofa Kamińskiego, aby później my i polscy fani ligi japońskiej mogli się cieszyć polską kolonią w J.League podobną do tej, którą możemy ostatnio obserwować w Stanach Zjednoczonych.
Autor tekstu: Klemens Przybył – J.League – Poland.
Wyświetleń: 3,802