Azjaci nie najlepiej przywitali się z kibicami na Polskiej ziemi. 3 na 4 drużyny doświadczyły porażki, a Japonia w mocno średnim stylu zremisowała z Ekwadorem.
Japonia 1-1 Ekwador
Japonia U20 rozpoczynała zmagania na Mistrzostwach Świata U20 od pojedynku z zawsze groźnym Ekwadorem. Podopiecznych Masanagi Kageyamy czekał więc trudny egzamin, który w pewnym sensie zaliczyli. Wyrażenie w “pewnym sensie” jest tutaj kluczem. Japończycy nie przegrali, ale Japończycy zagrali przeciętnie i bez przekonania. Mimo, iż zaczęli szybko, agresywnie i byli blisko objęcia prowadzenia. Niestety, podobnie jak dorosłych Samurai Blue, dręczyła ich spora nieskuteczność.
Jeden z najbardziej obiecujących zawodników kadry Kageyamy strzelił pierwszą bramkę w tym meczu. Niestety była to bramka samobójcza. Tagawa nie ponosi jednak pełnej winy, gdyż został po prostu nabity przez golkipera Kyoto Sangi, Tomoyę Wakaharę. Po przerwie Japończycy spróbowali odważniej zaatakować, ale to Ekwador znów stanął przed szansą na zdobycie bramki. Piłkarze z Ameryki Południowej otrzymali rzut karny, którego nie wykorzystał Rezabala. Fantastyczną paradą wykazał się w tej sytuacji młody bramkarz Japończyków. Ta interwencja okazała się być kluczową dla losów meczu, bowiem w 68. minucie piłkarz Yokohamy F. Marinos, Kota Yamada doprowadził do wyrównania. Japonia nie zachwyciła, ale Japonia nie zagrała źle, dzięki czemu zdołała ugrać bardzo ważny punkt na początek turnieju.
Katar 0-4 Nigeria
Katar przypomina trochę japoński Vissel Kobe. Na papierze mocny skład, w którym najlepiej wygląda ofensywa, ale fatalna defensywa i brak jakiegokolwiek “team spirit” sprawia, iż zespół kompromituje się na boisku. Zespół katarski zdawał się w ogóle nie funkcjonować. Trener seniorskiej kadry Kataru miał wspomóc trenera Pinheiro przed turniejem, ale wygląda na to, że zapomniał wysłać Portugalczykowi maila z instrukcjami. To co cechowało Katar w tym spotkaniu to fatalna decyzyjność i indywidualności, które ewidentnie nie chciały ze sobą grać. Kilka kontr zostało zaprzepaszczonych przez brak podania do kolegi, który znajdował się na idealnej pozycji. Gdy trzeba było podać Katarczycy strzelali, a gdy trzeba było strzelać wdawali się w niepotrzebny drybling.
Defensywa to już zupełnie inna bajka. Katarczycy byli tam jak dzieci we mgle, a Nigeryjczycy zagrali sobie jak na treningu. W 12. minucie strzelanie rozpoczął Effiom, który był niepilnowany w polu karnym i z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki. Druga bramka Nigeryjczyków to totalna defensywna kompromitacja Kataru. Udo wpadł w pole karne mijając obrońców jak tyczki, a potem bez przeszkód dograł do dobrze ustawionego Offii, który zakończył akcję bramką. Nie tylko Nigeryjskie koszulki wyglądały tego dnia efektownie. Gra młodych orłów była szybka, efektowna i bardzo efektywna. Były momenty, w których Katarczycy nie wiedzieli co się dzieje i dowodem na to jest druga część spotkania. W 68. minucie Dele-Bashiru podwyższył prowadzenie ekipy z Afryki. Kilka minut później było już 4-0, a na listę strzelców wpisał się Salawudeen. W tej sytuacji obrona Kataru była bardziej zagubiona niż Tom Hanks w filmie Cast Away. Katar przegrywa z Nigerią aż 0-4 i przed zespołem z bliskiego wschodu mnóstwo pracy, aby kolejnego upokorzenia uniknąć.
Portugalia 1-0 Korea Południowa
Korea także przegrywa swoje pierwsze spotkanie, ale podopieczni Jeonga Jong-yonga nie mają się czego wstydzić. Młodzi Taeguk Warriors zaprezentowali się z dobrej strony i gdyby mieli więcej szczęścia to mogliby zakończyć ten mecz z punktami na koncie. Koreańczycy grali tak “sympatycznie”, że w drugiej połowie niemal cała publika zgromadzona na stadionie w Bielsku-Białej im kibicowała. Ale po kolei.
Korea rozpoczęła ten mecz w ustawieniu 5-3-2 z dwoma wahadłowymi. Było to zupełnie nowe ustawienie dla graczy z półwyspu Koreańskiego i po prostu nie działało. Z przodu znajdowali się bowiem średniego wzrostu zawodnicy, a gra Korei opierała się na dośrodkowaniach wahadłowych. Ponadto Koreańczycy nastawieni byli na grę z kontry, co było trudne, gdyż Portugalczycy nie kwapili się do wysyłania zawodników na ich połowę, a potężne zagrożenie sprawiali sami gracze ofensywni. W spokojnej grze pomogła graczom z półwyspu Iberyjskiego szybko zdobyta bramka, której autorem był w 7. minucie Trincao. Dopiero druga połowa “rozruszała” grę Korei. Na murawie pojawił się wysoki, bo mierzący 193 cm (ach Ci niscy Azjaci) napastnik policyjnej drużyny Asan Mugunghwa, Oh Se-hun. Jego obecność na murawie nadała sensu dośrodkowaniom, które w końcu zaczęły przynosić zagrożenie pod bramką Portugalii. Następnie pojawiła się wyczekiwana przez wszystkich zmiana taktyki, dzięki czemu w końcówce było blisko i Koreańczycy mogli doprowadzić do wyrównania. Niestety piłka nie wpadła do siatki i ekipa z Azji doznała pierwszej porażki na turnieju.
Francja 2-0 Arabia Saudyjska
Arabia Saudyjska mierzyła się z najsilniejszym rywalem spośród wszystkich ekip Azjatyckich i jej porażka po prostu nie może dziwić.
Saudyjczycy byli wyraźnie słabszą ekipą i widać było różnice czysto piłkarskie. Całą sytuację pogorszył brutalny i absolutnie bezmyślny faul Al-Ghashayana, za który gracz Al-Nassr obejrzał czerwoną kartkę już w 12. minucie meczu. Od tego momentu Francuzi przejęli nad meczem pełną kontrolę, dzięki czemu spotkanie nie kosztowało ich wiele wysiłku. W 43. minucie nieskuteczność “Les blues” przełamał Fofana, który w 17. minucie zmienił kontuzjowanego Soumare. W 75. minucie wynik podwyższył Gouiri, czym ustalił wynik meczu. O Saudyjczykach słabo świadczy fakt, iż Francuzi nie musieli się zbytni wysilać, ale pamiętajmy, że podopieczni Khaleda Al-Atwiego prawie całe spotkanie zagrali w osłabieniu.
Autor tekstu: Kamil Gala
@GalsonHM
Wyświetleń: 255