Wielu słyszało o krwawych godach zwanymi również krwawym weselem z amerykańskiego serialu fantasy „Gra o tron.” Niefortunnie dla naszego Polskiego jedynaka w Chińskiej Super Lidze przebieg meczu Jinagsu Suning vs Chongqing Dangdai Lifan był odwzorowaniem szokujących scen z wspomnianej adaptacji sagi „Pieśn lodu i ognia” George’a R R Martina.
W skrócie nikt nie spodziewał się takiego zakończenia sprawy w ostatnim akcie spektaklu.
W pierwszej połowie meczu oglądaliśmy wyrównane widowisko z lekką przewagą ekipy Adriana – Chongqing Siwei. Dla naszego herosa wszystko zaczęło się idealnie a „internety” już szykowały się na świętowanie kolejnego zwycięstwa pod wodzą Polskiego „Valderramy.”
W 22 minucie Adrian pobawił się w aktywny pressing, na czym ucierpiał defensywny pomocnik Ye Chongqiu który zamotał się z piłką na tyle, iż ta stała się łupem naszego herosa.
Środkowi obrońcy niefortunnie dla gospodarzy byli tak szeroko rozstawieni do rozegrania piłki, iż po przechwycie Polak mógł spacerkiem wejść w pole karne. Doświadczenie plus umiejętności i zasłużone prowadzenie ekipy z Chongqing stało się faktem.
W drugiej połowie, oglądaliśmy dalej wyrównany pojedynek, a “Ardrian” miał nawet szansę asystować przy bramce na 2-0 która mogłaby ustawić finalnie mecz.
Niewykorzystane szanse się mszczą a licho nie śpi jak to mówią najstarsi zawaleni grzańcem górale.
W 74 minucie czerwoną kartkę (za drugą żółtą) dostał środkowy obrońca Yang Shuai, co zdekompletowało świetnie funkcjonujący w tym sezonie blok obronny Chongqingu.
Po czerwieni grający w osłabieniu goście wydawałoby się mimo nieciekawej sytuacji panowali nad sytuacją, a ataki Jiangsu nieskoordynowane i bez pomysłu czy jakości.
Kiedy już szykowałem się do pisania „twitta” obwieszczającego wygraną pomimo gry w 10 Chongqingu, sygnał do rozpoczęcia „krwawych godów” dał weteran Wang Song.
35 Letni były reprezentant Chin zamykał, jako trałowiec kontrę Jiangsu i na pełnym biegu z pierwszej piłki uderzył nie do obrony wyrównując wynik meczu.
Mówi się częśto, że któraś drużyna nie zdołała wygrać, ponieważ używała za prostych środków, przez co byli mało zaskakujący. Omawiane spotkanie jest zaprzeczeniem tej tezy.
Dopóki Jiangsu próbowało grać kombinacyjnie to obrońcy Chongqingu radzili sobie bezproblemowo. W 92 minucie lewy obrońca Ji Xiang puścił długą lagę prawie na długość boiska łapiąc na wykroku awaryjną linię obrony gości.
Pięciokrotny mistrz Ukrainy Alex Teixeira zmusił rywali do zapamiętania swojego numeru na plecach a następnie dał prowadzenie swojej załodze. SZOKŁEM!
Siwei próbowali jeszcze wymusić anulowanie bramki poprzez rzekomy spalony, jednak powtórki VARU rozwiały wszelkie protesty.
Jeszcze nie zdążyliśmy się pozbierać po szoku z pierwszej i drugiej bramki a 3 minuty później znów najprostszymi środkami duet Teixeira – Eder Martins wykreował reprezentanta Chin Xi Pengfeia dobijając leżącego na łopatkach przeciwnika.
Kibice Chongqing zaznali traumy, którą szczerze podzielam i ciężko mi pozbyć się uczucia szoku i niedowierzania w to, co miało miejsce w ostatnich minutach tego dramatycznego przedstawienia.
A jak grał nasz rodzynek w CSL ?
Prócz strzelonej bramki i nieudanej próby asysty (nie udanej z powodu strzelca a nie jakości podania) miał on sporo kłopotów z stratami. Utrzymanie się przy piłce w wielu przypadkach kończyło się porażką, co w dużej mirze spowodowane było ciągłym agresywnym wychodzeniem zawodników Jiangsu za Polakiem w jakiekolwiek strefie boiska by się nie znalazł.
Kiedy jego drużyna zaczęła grać w 10 to już miał całkiem przechlapane, ponieważ po przyjęciu piłki zanim koledzy “dotoczyli” się do odegrania to już miał asystę 2 rywali naparzających go na pełnej agresji.
Cóż, taki przywilej gwiazdy drużyny, nie wiadomo czy się cieszyć czy płakać.
Obiektywnie wyglądało to słabo, tak, więc wysoka nota za bramkę, ale nie był to najlepszy mecz Polaka w 2019 roku.
Trzymamy kciuki, aby okazał się najgorszy, a przed nimi już tylko to, co dobre.
Skrót meczu:
Tabela ligowa po 10 kolejkach.
Autor tekstu: Adam Błoński
@Adam_Blonski
Wyświetleń: 504