Po 7 latach słuchania formułki „młody, zdolny, ale poczekajmy” imiennik słynnego pancernika Musashi w końcu doczekał się debiutu w koszulce pierwszej reprezentacji Niebieskich Samurajów.
Musashi Suzuki od czasu, kiedy to wybiegł na Meksykańskich Mistrzostwach Świata U17 w 2011 roku na boisko przeżywał prawdziwy rollercoaster kariery.
Od debiutu w J.League w sezonie 2012 stawał się na przemian nadzieją Japońskiej piłki lub rozczarowaniem roku.
Na wstępie zaznaczam, nie jest to żaden naturalizowany „farbowany lis” tylko w 100 % Japończyk.
Wychowany od 6-7 roku życia w Japonii, zrodzony z matki Japonki ojca Jamajczyka.
Nie zna nawet dobrze angielskiego, a jego spokojne i zblazowane zachowanie zdradza typowo Japońską mentalność (więcej w drugiej części artykułu).
Tak, więc bez głupiego oceniania naszego herosa pod kątem wyróżniającego go na tle kolegów koloru skóry.
Od wczesnych lat imponował szybkością i gracją poruszania niczym Gazela.
Miał naturalną łatwość do wychodzenia na wolne pole, gdzie koledzy wręcz na oślep rzucali piłki wiedząc, że Musashi i tak ją dopadnie. W kontrach niezastąpiony, pędził niczym Quicksilver mijając rywali jak pachołki.
Problem pojawiał się, gdy zaczynało się atak pozycyjny, nie dysponując wybitnym dryblingiem czy przesadną siłą fizyczną nie był wstanie wymodzić nic mądrego z swojego arsenału.
Najlepszy sezon, 2014 kiedy to rozkwitł przy boku weterana/legendy Tatsuya Tanaki oraz nowej gwiazdy J.League Kengo Kawamaty – zakończył się i tak ledwie 6 bramkami (3 w lidze) w 34 spotkaniach (łącznie liga oraz puchary). Ale trzeba przyznać trio to oglądało się efektownie i przyciągało mnóstwo neutralsów na stronę Albirexu Niagata.
W następnych 3 sezonach strzelił ledwie 6 bramek, co jak na napastnika o potencjale reprezentacyjnym nie budziło podziwu. Na szczęście przez cały ten czas Musashi dryfował na powierzchni kadr młodzieżowych.
Wpierw wygrał Mistrzostwa Azji U23 w 2016 roku, po czym wystąpił na kompletnie nieudanych dla Japonii Igrzyskach Olimpijskich w Rio gdzie nawet strzelił bramkę przeciwko Nigerii.
W J.League cierpliwości nie miał do jego chimeryczność i jednowymiarowości (sprint, bieg, sprint, bieg itd.) nawet własny ukochany klub Albirex Nigata, który chcąc dać impuls do eksplozji talentu wypożyczał go do klubów drugoligowych.
Łabędzie nigdy nie doczekały się erupcji geniuszu Musashiego.
Dopiero po zmianie klubu na beniaminka V-Varen Nagasaki, które mając deficyt piłkarzy potrafiących prosto kopnąć piłkę, patrzyło w stronę „pancernika” wzrokiem kota z Shreka – uruchomiło „moce” w Suzukim.
Nasz sprinter czuł się jak ryba w wodzie w zespole grającym za podwójnej gardy, miał mnóstwo przestrzeni w trakcie kontr.
Wszystkie oczy na niego, odpowiedzialność za rezultaty jako pierwszy wybór do podań – podsycały jego zapał. Widać było, iż chłopak lubi adrenalinę, kiedy zespół traktuje go, jako „Go-to-Guy’a” niż jako statystujący trybik.
Z powodu specyficznego stylu gry opartym na mega szybkości, niektórzy zaczęli go nazywać Japońskim Thiery Henrym.
W rezultacie zaliczył 11 goli i stał się liderem spadającego do J2 zespołu a jego marka została odbudowana.
Na sezon 2019 zostaje sprowadzony przez tworzącą się nową potęgę J.League Consadole Sapooro, które szukało następcy swojej legendy Kena Tokurę.
Nasz bohater nie przestraszył się wejścia w tak głębokie buty, i w pierwszych 4 kolejkach zaliczył 3 gole oraz 2 asysty.
Hajime Moriyasu szukając nadal alternatywy dla nieuleczalnie starzejących się Takashi Inuiego, Shinji Kagawy oraz innych, wysłał powołanie do będącego w gazie Suzukiego.
Wszyscy znamy historię słynnego pancernika Musashiego, największego w swojej kategorii bojowego bydlęcia. Nigdy nie został użyty w prawdziwej walce, ponieważ Japońskiemu dowództwu było go szkoda, uważał go za zbyt cennego dla morale armii.
Sztab szkoleniowy nie chciał popełnić tego samego historycznego błędu z jego imiennikiem w piłce nożnej – Musashim Suzukim.
25 Latek po długiej pełnej wzlotów i upadków drodze w końcu zadebiutował w dorosłej reprezentacji.
22 marca 2019 roku przeciwko Kolumbii Musashi rozegrał swój pierwszy mecz w Samurai Blue.
Znając jego kapryśność i zmienne skoki formy ciężko przypuszczać by z miejsca odpalił w kadrze Nipponu. Jest jednak ciekawą alternatywą i kolejnym asem z rękawa trenera Moriyasu.
Zapewnia zespołowi oręże do walki z drużynami, które będą oblegać Japońską fortecę.
Kiedy trzeba będzie ustawić autobus w swoim polu karnym, gościem, który może w pojedynkę poprowadzić bramkową kontrę – będzie Japoński Thiery Henry – (Pancernik) Musashi Suzuki.
Poniżej zapraszam na zapiski Nostradamusa. Czyli jak opisywałem Musashiego przed rozpoczęciem sezonu 2014 dla stacji telewizyjnej Eurosportu 2 kiedy poproszono mnie o analizę Albirexu Nigata.
Młodzik był wówczas dobijającym się do 18 stki piłkarzem ligowego średniaka.
184 cm 74 kg 1994 02 11
Pozycje na których może grać FWL/FWR/SC
Musashi to największa nadzieja młodzieży Albirexu Nigata, szacuje się że za 2-3 lata zawodnik ten będzie rządził na boiskach J.league.
Niech nie myli jego kolor skóry to Japończyk z krwi i kości.
Jego ojciec był Jamajczykiem (nie utrzymują ze sobą kontaktu) a matka która go samotnie wychowywała Japonką. (była przewodnikiem turystycznym na Jamajce)
Musashi urodził się na Jamajce jednakże dorastał w Japonii (od 6 roku życia) a dokładniej w mieście Ota.
Suzuki zaczynał kopać piłkę w Kiruy High School w tamtejszej drużynie futbolowej.
W 2011 roku drużyna awansowała do All Japan High School Soccer Tournament.
Dzięki tym występom dostał się do reprezentacji U-17 z którą zdołał zagrać na Mistrzostwach Świata U 17 w Meksyku. (zagrał na nich 4 spotkania)
Po ukończeniu szkoły Suzuki w roku 2012 podpisał profesjonalny kontrakt z Albirexem Nigata. W tym samym roku w kwietniu zdołał zadebiutować na boisku, w spotkaniu przeciwko Shimizu S-Pulse w pucharze J.league.
Głośniej o tym zawodniku zrobiło się dopiero na początku 2013 roku kiedy to po zakończeniu sezonu J.league rozegrano towarzyskie spotkanie, gdzie każda drużyna z rodziny J.league i J.league 2 mogła zgłosić 1 zawodnika. Dochód z pokazowego spotkania miał iść na pomoc rodzinom poszkodowanym w trzęsieniach ziemi i Tsunami.
Szokiem było awizowanie przez Albirex Nigata młodziutkiego 18 letniego Musashiego.
Jednakże w parze z doświadczonym Ryuji Bando rozbrajali, co rusz obronę złożoną z legend reprezentacji Japonii Yuji Nakazawy i Tulio Tanaki. Musashi strzelił nawet gola na 1-0.
Tak o to oczy całej piłkarskiej Japonii zwróciły się na czarnoskórego Japończyka.
Wiadomo było że w takiej sytuacji Albirex będzie powoli wprowadzał Suzukiego do pierwszego składu.
Miał być on pierwszym zmiennikiem Brazylijczyka Bruno Lopeza, jednak nikt przed sezonem nie liczył się z osobą Kengo Kawamaty !
Mimo to Suzuki dostaje więcej minut gry niż w poprzednim sezonie, zaczął grać w kadrze U 22, a 25 maja strzelił swoją pierwszą bramkę w sezonie.
Warto obserwować tego zawodnika, jak jego kariera będzie się rozwijać , Japończycy porównują tego zawodnika do Thierego Henry ze względu na jego szybkość z piłką oraz słabą grę głową pomimo dobrego wzrostu.
Plusy: Szybkość bez i z piłką przy nodze. Siła fizyczna, ogólna atletyczność.
Szybko wpływa na grę zespołu, po wejściu na boisko. Fantastycznie czuje się jako skrajny skrzydłowy czy napastnik. Doskonały do gry z kontry.
Minusy : Słaba gra głową, nieskuteczność , stara się zbyt elegancko zmieścić piłkę miedzy bramkarzem a słupkiem – kończy się oddaniem łatwego strzału do wyłapania.
Ciekawostki:
Musashi ledwo duka po Angielsku, do Jamajki jeździ tylko raz na 2 lata (matka posiada tam wciąż dom) To typowy cichy, skromny Japoński dzieciak.
Na Jamajce, choć imponował motoryką wśród rówieśników kompletnie nie interesował się piłką. Jak wspomina jego matka: “Na Jamajce syn mógł kopać jedynie puszki na ulicy, w ogóle nie było piłek, ani w szkole ani wśród dzieciaków z sąsiedztwa.”
Dopiero, kiedy w wieku 7 lat Musashi przeprowadził się do Japonii i pograł na szkolnych zajęciach w “soccera” złapał bakcyla.
“Już po pierwszych zajęciach przyszedł do mnie i powiedział – to jest to, co chce robić w życiu. Przytaknęłam jak to mama małemu brzdącowi – Tak, Musashi graj sobie w piłkę.
Nie przepuszczałam wtedy, iż za parę lat syn zostanie rzeczywiście profesjonalistą.”
Jego marzeniem jest zagranie na mistrzostwach świata dla Japonii.
Matka śmieje się, że wybierają go do kadry tylko ze względu na wzrost. Nie wie co w nim widzą.
Po 4 latach jako typowy Polak po szkodzie jesteśmy mądrzejsi, ale fakt faktem “Pani Mama” cieszyć się może z debiutu syna w dorosłej kadrze.
Autor tekstu: Adam Błoński
@Adam_Blonski
Wyświetleń: 435