W meczu pomiędzy broniącym tytułu Mistrzem Azji – Australią a zespołem Jordanii mym oczom objawiła się sylwetka bramkarza Królestwa Haszymidów. W myślach miałem nie parlamentarne słowa w stylu – „Shafi Ty stary skurczybyku czyje życie tym razem uprzykrzysz.”
„Ty dalej dychasz?”
Po paru sekundach w myślach przeprowadziłem sentymentalną podróż po początkach mojej historii z Azjatycką piłką. Futbolem z tego orientalnego zakątka świata zacząłem interesować się w 2001 roku i nie czas czy miejsce omawiać historię jak do tego doszło. Co istotne dla naszego artykułu to fakt iż Amer Shafi był obecny od początku mojej przygody z Azją.
W 2002 zaczął już grać w reprezentacji Jordanii trenowanej przez Egipcjanina Mahmouda El-Gohary’ego. Wówczas moim oknem na Azjatycki świat była stacja Dubai Sport gdzie można było nie tylko oglądać większość meczów eliminacji MŚ, Olimpijskich czy Pucharu Azji, ale leciało w niej mnóstwo programów jak J.League Magazine czy Football Asia.
W Football Asia przedstawiona została w 2003 sylwetka Amera Shafiego, jako lidera rozwijającej się reprezentacji Jordanii która po raz pierwszy w historii wywalczyła awans na Puchar Azji.
Przedstawiono go, jako specjalistę od obrony rzutów karnych i tzw. vocal leadera. Nie wiem jak to ładnie przetłumaczyć, – ale w skrócie chodzi o gościa, który nadziera się przez 90 minut na swoją załogę dyrygując nią niczym generał (Artur Boruc Style). Bonusem była ciekawostka, iż Shafi zaczynał swoją karierę jako środkowy pomocnik, stąd ma ponad przeciętne panowanie nad piłką w porównaniu do kolegów po fachu.
Człek o fizjonomii Kazia z pod bramki na dyskotece, twarzy modela, charakteru „Borubara” urzekł mnie od pierwszego spotkania. Piłkarskim poziomem spokojnie poradziłby sobie w Europie, która niestety nie była mu pisana (choć ofert nie brakowało)
Wtem przyszedł Puchar Azji, 2004 którego bohaterem tragikomicznym został Amer.
Jordania w grupie B trafiła na grającą radosną ofensywną piłkę drużynę Kuwejtu, Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz zdobywcę 4 miejsca na MŚ 2002 – Koreę Południową.
Jordania męczyła się niemiłosiernie w ofensywie nie mając zbytnio argumentów z przodu przeciwko silnym rywalom. Kto więc przyszedł na pomoc ?
Amar Shafi, którego efektowne parady przyczyniły się do tego iż debiutanci z grupy wyszli bez straty choćby gola.
Z Koreą Południową 0-0
Z Emiratami Arabskimi 0-0
Z Kuwejtem 2-0.
Po wyjściu z grupy Jordania trafiła na obrońcę tytułu Japonię.
Mecz ten przeszedł do historii nie tylko Pucharu Azji, ale i piłki nożnej na całym świecie.
W obecności 52 tysięcy widzów na stadionie w Chongqinq obie drużyny stworzyły prawdziwy thriller z nieoczekiwanym zakończeniem.
Jordania szybko napoczęła mistrza strzelając bramkę na 1-0 w 11 minucie meczu (Shelbaieh) pokazując światu, że nie jest w tym spotkaniu bez szans.
Ekipa Zico wyrównała ledwie 3 minuty później (T.Suzuki).
O dziwo mecz był wyrównany z wskazaniem na Jordańczyków, sytuacje dla samurajów kasował skrupulatnie Shafi. Przez 90 minut oraz dwie dogrywki nie udało się nikomu strzelić zwycięskiego gola.
W jedenastkach działy się cuda na kiju.
Pierwsze 2 jedenastki dla Japonii przestrzelili Alex oraz Shunsuke Nakamura czyli dwaj najlepsi wykonawcy tego stałego fragmentu gry w kadrze niebieskich samurajów.
Jordańczycy pierwsze dwa podejścia wykorzystali.
Wtedy zadziała się historia – szczęśliwa dla Japończyków, przeklinana po dziś dzień dla Jordańczyków.
Kapitan Samurajów Tsuneyasu Miyamoto przekonał sędziego, iż miejsce wykonywania jedenastek jest uszkodzone i stan murawy spowodował, że takie legendy jak Alex i Nakamura tak wyraźnie przestrzelili. Malezyjski Arbiter Subkhiddin Mohd Salleh zdecydował się na coś, czego świat jeszcze nie widział – nakazał zmienić bramki, na które będą wykonywane rzuty karne.
Japonii to pomogło, ponieważ zaczęła trafiać, Jordańczycy wyprowadzeni z równowagi odwrotnie.
Shafi jeszcze próbował ratować zirytowanych kolegów broniąc karnego Yuji Nakazawy.
Japonia wygrała rzuty karne 4-3 po doprowadzających kibiców do zawału 7 seriach.
Oglądałem ten mecz na żywo i pamiętam jak dziś – gdy wyganiałem ojca z pokoju by mi nie dogryzał podnosząc dodatkowo ciśnienie. To były naprawdę niezapomniane karne – Shafi również ich nie zapomniał. Nabatejczycy wiedzieli, że byli o włos od wyeliminowania zespołu, który nie dość, że bronił mistrzostwa to jeszcze później okazało się, że je wybronił.
Po latach Shafi tak wspomina swoje przygodę z Asian Cup 2004.
“Kiedy awansowaliśmy do turnieju po raz pierwszy w historii kraju, to była moja najszczęśliwsza chwila w piłkarskiej karierze.”
“Jednakże gdy odpadaliśmy z turnieju po karnych z Japonią – to był mój najgorszy dzień w karierze.”
Shafiego odznaczyłem w moim „zeszycie skauta”, jako postać, którą trzeba śledzić w Jordańskiej kadrze. Nie spodziewałem się, że będzie mi towarzyszył nieprzerwanie 14 lat.
Mieliśmy małą przerwę, ponieważ na Puchar Azji 2007 Jordania nie zdołała się zakwalifikować.
Poza tym jednym „zdjęciem z anteny” Shafi bronił na wszystkich Pucharach od 2004 roku, (czyli edycje 2011, 2015 oraz 2019).
Gdy powrócił na turniej już jako uznana firma w roku 2011 “wykrzyczał i wybronił” dla Jordanii kolejne wyjście z grupy. Shafi w każdym spotkaniu największym Azji swoją postawą wyrażał słowa “Don’t fuck with me.”
W grupie śmierci z Japonią, Arabią Saudyjską i Syria mieli zająć 4 miejsce i być tłem do promowania się zawodników pozostałych trzech drużyn.
Póki jest Shafi w kadrze takiego wała.
Jordańczycy wygrali spotkania z Syrią i Saudami i zremisowali 1-1 z Japonią.
Nasz wojowniczy mutant Ninja (gdybyście widzieli jego susy zrozumielibyście porównanie) zirytował 32 miliony Saudyjczyków po tym jak w drugiej kolejce jego interwencje wyrzuciły ich z turnieju (1-0).
W wydostaniu się z grupy musieli uznać wyższość 4 zespołu turnieju – Uzbekistanu.
W 2015 zespół Shafiego miał turniej tak pechowy, że brakowało tylko żeby słynne Australijskie mewy sfajdały się któremuś z piłkarzy na czereb w czasie meczu.
Ledwo jedną bramką przegrali z byłym mistrzem Irakiem, odkuli się na Palestynie wygrywając 5-1 po czym po zaciętym boju przegrali 2-0.
Bramka podcinająca skrzydła padła dopiero w 82 minucie, a Shafi pierwszy raz w historii swoich występów na Pucharze musiał pakować się do domu już po fazie grupowej.
Po turnieju nasz “radosny krzykacz” otrzymał oferty z Europy jednak zdecydował się nie wyjeżdżać ze względu na swoją rodzinę oraz przywiązanie do barw klubowych.
Od 2007 do 2018 był zawodnikiem Al-Wehdat SC z którym na własnym podwórku wygrywał wszystko co tylko mógł.
Shafi, który zyskał pseudonim “Wieloryba Azji” przez 16 lat swojej kariery w kadrze nazbierał od debiutu w meczu z Kanią w 2002 – 150 spotkań w koszulce Ammonitów.
Mając 36 lat nie jest jeszcze kaleką ruchowym jak David Seaman czy Peter Schmeichel pod koniec swojej kariery. Mimo różnicy wieku między niektórymi kolegami z kadry sięgającą 15 lat – rozumie się z nimi bez słów.
Niektórzy śmieją się, że to, dlatego iż Kadra Jordanii to Shafi – jest, był i będzie tam zawsze.
To tak jakby podkreślać, że koszulka reprezentacji pasuję na któregoś kadrowicza.
Jesteś powołany do kadry Jordanii ? Shafi już tam jest jak powietrze w szatni.
By laurki nie było za dużo, trzeba powiedzieć, że to z pewnością ostatni Puchar Azji Shafiego (nie jest jedynym bramkarzem z zdrowymi kończynami w 9 milionowym kraju) a co za tym idzie ostatnia szansa na coś więcej niż wyjście z grupy.
Sam bramkarz mówi, że “mają ambicje zrobić coś wielkiego w Pucharze Azji 2019.”
Nie są to słowa bez pokrycia, w pierwszym meczu Jordania pokonał broniącą tytuł Australię 1-0 a sam „Wieloryb” parokrotnie ratował zespół.
Będę trzymał kciuki za tego chłopak, który jest chodzącą encyklopedią i legendą Jordańskiej piłki. W końcu wszystko co mógł już dla tej kadry robił, strzelał bramki, bronił karne, wybraniał całe spotkania, czas by koledzy też wspięli się na wyżyny.
Pamiętam swoją młodość oglądając pamiętliwy turniej 2004 z jego udziałem – Panie Shafi – czas napisać kolejną wspaniała historię z swoim udziałem.
Azja Gola będzie spisywać kolejne jej rozdziały.
(Shafi strzelił jedną bramkę w karierze ligowej, ale też jedną w kadrze. Powyżej bramka w meczu z Indiami)
Best of the best Shafiego
Autor tekstu: Adam Błoński
@Adam_Blonski
Wyświetleń: 342