Często słyszę tą odpowiedź na słowa o Pucharze Azji.
W Polsce turniej nie ma takiego wsparcia komercyjnego jak w innych krajach, a niewiedza powoduję, iż większość Polaków śmieje się z tego turnieju.
Nieraz słyszałem, że muszę być głupi żeby to oglądać (łagodna wersja słów).
Ale jak to mówi przysłowie „Najwięksi głupcy często okazują się mądrzejsi od tych, którzy się z nich śmieją” a pamiętać trzeba, że „głupota ma pewien urok, ignorancja nie.”
Na wstępie powiem iż będzie to w pewnym względzie – największy turniej piłkarski w roku 2019, o ile nie w najbliższych 4 latach ponieważ łączna ludność państw uczestniczących to 3 i pół biliona “pipula” (3 473,900).
Stacje takie jak choćby FOX czy Bein Sport zarobią na transmisjach przeogromne ilości mamony.
Turniej będzie można pooglądać w takich Europejskich potęgach medialnych jak Albania, Bośnia & Hercegovina, Kosovo, Macedonia, Słowenia, Czarnogóra, Chorwacja czy Serbia ale …pierwszy raz od 18 lat nie będzie można zobaczyć go w Polsce.
Brawo My, brawo !
Jak by to się zapytał kolega od marketingu (Pozdrawiam Damian) , – ale kto by to chciał pooglądać.
Po pierwsze, pytanie to jest dla mnie zawsze irytujące bo np. świetne statystyki z oglądalności Premiership to w dużej mierze zasługa Azji.
Więcej ludzi niż w rodzimej Anglii ogląda wyspiarską piłkę w…Indonezji (rynek 260 milionów telewidzów).
Ba, gdyby policzyć oglądalność ligi Chińskiej, Indonezyjskiej oraz Indyjskiej to oceniając poziom piłkarski na podstawia zdania “kto by to oglądał” powinno się zablokować kanały na których leci cokolwiek innego niż 3 wyżej wymienione rozgrywki.
Nie idźmy jednak w złośliwą abstrakcje.
Wracając jednak do odpowiedzi przewidziane jest iż Puchar Azji poogląda go około 800 milionów ludzi, a potencjalnych odbiorców oszacowano na 2,5 biliona.
W naszych umysłach powstało myślenie Azja = Japonia, Chiny i może nieraz przychodzi do głowy Korea Poludniowa.
Ale Azja to również mnóstwo innych fantastycznych kultur, państwa gdzie pasja nie została zabita przez pieniądze i pogoń za sławą. Tajlandia, Wietnam, Indie, Uzbekistan, Arabia Saudyjska, Australia (która nie jest Azjatycka lecz należy do federacji) to tylko parę krajów z turnieju w których przez ostatnie lata piłka rozgrzała serca milionów do niewyobrażalnej dla Polaków skali.
Jest to również ogromny mix kulturowy, mozaikę tą łączy jedno – nadal w tych krajach piłka jest czymś ludzkim, nieoderwanym od rzeczywistości, piłka tam solidaryzuje ludzi wokół sportowego wydarzenia. Dziś chłopak jest młodziutkim strażakiem dorabiającym na korki, jutro gra w turnieju międzynarodowym na którym dawny naczelnik krzyczy “dawaj synu, dawaj” (Ali Al Habsi z Omanu).
W Azji jest nadal ogromne pole do rozwoju sportowego potencjału, a oglądanie tamtejszej piłki w porównaniu do innych regionów to jak skok w nieznane. Na świecie są trzy rzeczy, które są człowiekowi kompletnie nieznane: Dna Oceanu, Bezmiar Kosmosu oraz Azjatycka Piłka (no może dziś czwarte – przyszłość Wisły Kraków).
Jeśli mówimy o Kontynencie, który najwięcej „zainwestował” w ostatnich latach w piłkę nożną – dosłownie nie w przenośni – to mówimy właśnie o Azji.
Aby artykuł nie stał się epopeją podam tylko 2 przykłady.
O Chinach, które planują wygrać mistrzostwo w 2050 roku rozpisywać się nie będę, ale zapomnijcie o wielkich pieniądzach, które idą na klubowych piłkarzy i trenerów z najwyższej półki.
Kraj, który aktualnie jest rządzony przez piłkarskiego pasjonata Xi Jinpinga staje na głowię by poprawić poziom tej dyscypliny sportu.
W 2020 roku Chińczycy mają korzystać z 20 tysięcy boisk piłkarskich. Dekadę później jeden plac gry ma przypadać na 10 tysięcy osób – zakładają pomysłodawcy. Futbol będzie promowany w szkołach podstawowych – za cztery lata ma go trenować 30 milionów uczniów. W całym kraju sport ten będzie wówczas uprawiać 50 milionów osób.
A to tylko początek wielkiego planu na najbliższe 30 lat, w którym to założeniem jest zrobienie piłki Chiny potęgą piłkarską – PRZYSZŁOŚĆ ZACZYNA SIĘ DZIŚ.
Indie druga potęgą pod względem ludności również mocno inwestują a w kraju funkcjonuje nawet nie jedna, a dwie ligi (i nie mówię tutaj o poziomie rozgrywkowym 1,2,3 itd.)
Rosną w siłę, co widać nawet po progresie w rankingu FIFA, a w kraju piłkarska publika zwiększa się z tygodnia na tydzień.
(tak to Puyol w Indiach)
Dodajmy do tego, że za niecałe już 4 lata Mistrzostwa Świata rozgrywane będą w Katarze – jakby nie było również znajdującego się w Azji. Kraju który mimo ledwie dwu i pół milionowej ludności od lat pompuje pieniądze w akademię sportowe na całym świecie.
Gdy zakładano Aspire Academy śmiechu było co nie miara, dziś adepci tej akademii zdobywają medale a piłkarze w niej szkoleni tworzą kręgosłup reprezentacji.
Dalej uważacie, że oglądając Puchar Azji skazujecie się na piłkarskie „zadupie?”
“Lećmy dalej z koksem.”
W ostatnich 3 latach na klubowych Mistrzostwach Świata drużyny z Azji zajmowały 2 miejsce, a w 2016 Kashima Antlers były bliskie nawet wygrania tego turnieju.
Z Autopsji powiem nawet jeszcze jedną ciekawostkę.
Współpracowałem z reprezentacją Polski przy analizie Korei Południowej i Japonii. przed ostatnimi mistrzostwami świata.
Wierzcie mi na słowo, sztab był pod wrażeniem piłkarskiego poziomu, gdy pojechali oglądać caluśki turniej Pucharu Azji Wschodniej w 2017 roku.
Wielu anonimowych w Polsce piłkarzy wzbudziło zachwyt trenerów kadry.
Od osób które zajmują się piłką 90% swojego życia – nie usłyszycie że włączając tv na Puchar Azji zobaczycie piłkarskie peryferia.
Nigdy, i zawsze też mówię to chłopakom z redakcji – nie gloryfikuje i nie mam ochoty porównywać poziomu piłki nożnej w Azji z np. Ekstraklasą.
Dla nas Polaków, wszyscy poza ligą Hiszpańską i Angielską to kelnerzy.
Tym bardziej powinniśmy oglądać resztę świata, przecież jakby nie było całkiem niedawno mistrza naszego kraju przegrał z Luksemburskim Dudelange, w skład których między innymi wchodzili kelnerzy!
W turnieju tym było więcej niespodzianek, cliffhanger’ów, hitchcockowskich scen, niż Tomasz Raczek widział podczas swojej publicystycznej kariery.
Dzięki zrównywaniu się poziomów galopujących w rozwoju federacji – hasło, że każdy może wygrać z każdym nie jest tutaj pustym sloganem.
Hasło najlepiej opisujące tamtejszą piłkę „oczekuj nieoczekiwanego” sprawdza się idealnie.
Mieliśmy już zwycięstwo w turnieju niesionej chęcią sprawienia radości uciśnionemu ludowi – Iraku i to w czasach, kiedy zespół był od wielu miesięcy był bezdomny z powodu wojny. Mieliśmy już zwycięstwo kraju który nawet nie jest z Azji (:>) czy finały wygrane po ręce stylem Maradony.
Nawet, gdy puchar podnosili faworyci to ich droga do finału była tak wyboista, że wielu fanów trafiało z palpitacją serca na OIOM.
Gdy w Azji rządził Ali Karimi, Maksim Shatskikh, Park Ji-Sung czy Sun Jihai to po finał sięgali zespołowi Japończycy, którzy w składzie mieli ledwie 2 zawodników grających w Europie.
Kiedy w Australii pierwsze skrzypce grali Harry Kewell, Mark Viduka oraz Brett Emerton i wielu innych Europejskich gwiazd to pierwsze miejsce zdobywały wspomniany anonimowy Irak czy Japończycy, którzy w każdym meczu mieli innego bohatera (z ławki rezerwowej w dodatku).
Z kolei, kiedy Australia skleiła sobie drużynę, która nawet w własnym kraju nie wzbudzała emocji to dzięki stworzonemu w boju monolitowi pozamiatali edycje 2014.
Tutaj historie a’la Leicester City są codziennością, wygrywa zawsze oddanie i pasja, która porywa publikę bilionów. Jak choćby w finale Japonia – Australia, 2011 kiedy to bohaterem został Tadanari Lee.
Zapomniany i nikomu nieznany poza Japonią, rezerwowy przez wszystkie 6 spotkań Pucharu, wszedł z ławki w dogrywce (wcześniej tylko 8 minut w 6 meczach) i strzelił najpiękniejszego zwycięskiego gola w historii turnieju.
Na boisku Honda, Kagawa, Okazaki, Yoshida czy Hasebe znani z Europejskich boisk, a strzela kto ?
Chłopak, który urodził się w Koreańskiej rodzinie a dla Korei nigdy nie zagrał, ponieważ koledzy z tamtejszej młodzieżówki wiecznie go gnoili za Japońskie koniugacje.
Azja Gola nie twierdzi nigdy, że piłka Azjatycka jest najlepsza na świecie – jest inna, a w tej inności jest ekscytująco inspirujące piękno.
Przed spotkaniami Europejskich nacji, zaczyna się od porównywania wartości i popularności zawodników.
Tutaj ścierają się pasje nieokraszone w żadne ramy znane z “naszego piłkarskiego świata.”
Nie wskazujemy najlepszych ani najgorszych, bo to mija się z tradycją turnieju.
Chcemy żeby każdy mógł odkryć sam to, co go zaciekawi w Asian Cup 2019.
Wiadomo, będą lepsze i słabsze mecze jak wszędzie, – ale daje słowo honoru – będzie mega interesująco a zaskoczeń będzie więcej niż najwięksi spece mogą przewidzieć.
Wielkie Show czas zacząć.
Azja Gola serdecznie zaprasza na śledzenie na naszych łamach tego piłkarskiego święta z orientalnej Azji.
Auto tekstu: Adam Błoński
@Adam_Blonski
Wyświetleń: 463