Reprezentacja Japonii pod wodzą Hajime Moriyasu gra niespodziewanie bardzo dobrze.
Jednym z jego autorskich wynalazków stał się chłopak o pseudonimie “Show.”
Pomimo rozrywkowej ksywki, jest pragmatycznym perfekcjonistą którego sportowa intuicja została zamieniona na kalkulacje “K Komputera.”
Sho Sasaki bo o nim mowa to zawodnik który zadebiutował w wrześniu tego roku, w wieku 29 lat. Gdyby nie fakt iż selekcjonerem został jego były trener z Sanfrecce Hiroshima pewnie nigdy nie dane byłoby mu założyć koszulki niebieskich samurajów.
“Młodzieniec” odwdzięczył się już w 16 minucie ery Moriyasu – strzelając bramkę w debiucie przeciwko Kostaryce. Zaczął się Hype na Show.
Przedstawmy pokrótce historię zawodnika którego autor tego artykułu “moi” – pamięta jeszcze z gry na Uniwersytecie Kanagawa.
Pierwszy raz o Sasakim pisałem w 2013 roku opisując drużynę Ventforet Kofu dla Eurosportu 2 przy okazji meczu J.League z zespołem Vegalty Sendai (był to mecz tak nudny iż w czasie transmisji komentujący mecz Tomasz Lach miał ochotę wyjść po połowie).
Sasaki wówczas był zawodnikiem Kofu, wyróżniającym się drugoroczniakiem.
Poniżej parę zdań które trafiły do redakcji:
„Show” jak nazywają Sasakiego koledzy okazuje się być najbardziej perspektywicznym zawodnikiem Ventforetu Kofu. Biorąc pod uwagę, że większość zawodników Kofu to albo zawodnicy szukający formy po uprzednich wpadkach lub kończący karierę to 23 letni Sasaki jawi nam się jako jedyny promyk nadziei na przyszłość mocno sfatygowanej przez los drużyny.
Sasaki w roku 1998 zapisał się do młodzieżowych sekcji Yokohama F Marinos w której to szkolił swoje umiejętności aż do końca roku 2004. Po liceum Kanagawa przyszedł czas na słynny w całym kraju Kanagawa University skąd pochodziło wielu uzdolnionych piłkarzy.
Na Uniwersytet dostał się w roku 2008.
Na uniwersytecie jego kariera potoczyła się już szybko. W roku 2008 został wybrany do najlepszej 11 ligi Kanto, a za tym tytułem poszło powołanie do kadry U19 Japonii.
Później przyszedł jeszcze kolejny wybór do najlepszej jedenastki ligi Kanto University.
Nic więc dziwnego iż Sasaki w roku 2012 był już łakomym kąskiem klubów J.league. Najbardziej zdecydowana była drużyna Ventforetu Kofu która poszukiwała lewego obrońcę.
Sasaki w J2 okazał się na tyle mocnym debiutantem, iż od razu wskoczył do pierwszej 11 zespołu.
Zaliczając 35 spotkań 2 bramki oraz 3 asysty pokazując ogromny potencjał jaki ma w swoich nogach. Walnie przyczynił się do zdobycia mistrzostwa J2 przez Kofu.
Po awansie do J.League w roku 2013 Sasaki często jest ustawiany na pozycji defensywnego pomocnika. Spowodowane jest to umiejętnością strzału z dystansu która przy indolencji strzeleckiej zespołu okazuje się być bronią jaką trener Hiroshi Jofuku chce wykorzystać.
Charakterystyka : Sasaki to ofensywnie usposobiony boczny obrońca , któremu bez różnicy czy dośrodkowuje lewą nogą czy prawą (przynajmniej sam tak twierdzi ) Umiejętność ta przydaje się również w sytuacja kiedy gra na środku pomocy dzięki czemu może bez przekładania futbolówki rozpocząć akcję. Dysponuje dobrym uderzeniem z dystansu, którym zdążył już narozrabiać w J.league.
PS :
Jest to zawodnik bardzo uniwersalny i inteligentny w sezonie 2013 pokazał już całe spektrum zagrań którymi popisywał się w J2. W meczu z Cerezo dostał piłkę w pole karne którą przytomnie skierował głową do niepilnowanego kolegi zaliczając efektowną asystę.
W spotkaniu z Reysol z kolei każdy oczekiwał po nim rajdu w pole karne, świadomy tego dośrodkował z głębi pola idealną piłkę na główkę, po której padł gol. Jeśli dodamy do tego bramki po uderzeniach z dystansu z Albirexem oraz Tosu to mamy obraz wszędobylskiego zawodnika, szybko analizującego sytuacje na boisku dostosowując do niej broń.
Jeśli Kofu spadnie Sasaki z pewnością zostanie w J.league pytanie wtedy tylko w jakim klubie.
Od tego czasu minęło ponad 5 lat. Powiem nieskromnie, słowa się sprawdziły w 100%.
Sasaki po spadku Kofu w 2015 roku przeszedł do zespołu prowadzonego przez obecnego selekcjonera Japonii Hajime Moriyasu.
Idealnie pasował z swoim IQ do futbolu totalnego Moriyasu, grającego ustawieniem 3-6-1 gdzie nawet trójka obrońców atakowała pole karne rywali.
Bawiąc się w gry językowe – coach Moriyasu powiedział podobno do piłkarza „show me what you got.”
Sasaki odpowiedział „just sit and enjoy the Show.”
Słowo się rzekło – w pierwszym sezonie w Sanfrecce jako starter, wygrał mistrzostwo J.League oraz Super Puchar. Nie był statystą, tylko jednym z wodzirejów tego sukcesu.
W dwumeczu o mistrzostwo (w 2015 najlepsze drużyny sezony zasadniczego rozgrywały ze sobą play offy) Sasaki dał istne „Show.” Nie dość, iż wyeliminował skutecznie najgroźniejszego w szeregach Gamby Osaka Takashi Usamiego (dziś Fortuna Dusseldorf) to jeszcze w sam zdobył ważnego gola na wyjeździe.
Jak istotnym trybem w genialnej maszynie zniszczenia był „ShowMax” pokazują kolejne sezony 2016 i 2017. W obu osobista tragedia piłkarza równała się kryzysowi całego klubu.
W 2016 piłkarz doznał zerwania więzadeł po zaledwie 4 spotkaniach.
Piłkarz musiał pauzować przez 286 dni a „strzały” w tym czasie przestały się liczyć w wyścigu po mistrzostwo pierwszy raz od wielu lat. W kolejnym sezonie 2017, ledwo zdążył z kolegami na treningu przebić piątkę by po chwili zalać się łzami
Doznał kolejnego zerwania więzadeł tracąc kolejny rok.
(wrócił 31 grudnia 2016 a kolejny uraz miał miejsce już 20 marca 2016) .
Sanfrecce w tym czasie do ostatniej kolejki ligowej biło się o utrzymanie, a nasz bohater musiał bezradnie tylko się przyglądać jak zasłużony trener, który sprowadzał go do klubu traci pracę.
2 Lata rozbratu z piłką załamałby nie jednego, na szczęście Sasaki, który uważa, iż niesprzyjające okolicznością są dla niego kolejnym wyzwaniem wrócił na sezon 2018 w kapitalnej formie.
Już pod wodzą charyzmatycznego Hiroshi Jofuku (tego samego, który prowadził go w Kofu) stał się prawdziwym “Showman’em.”
W 32 spotkaniach zaliczył 3 gole oraz 3 asysty grając cały sezon na lewej obronie.
Powyższe statystyki nie mówią wszystkiego, “ShowMax” stał się najbardziej niezawodnym piłkarzem zaraz po brazylijskim super strzelcu Patricu.
W defensywie dzięki nieproporcjonalnie wielkiej sile fizycznej oraz wyskokowi umożliwiającemu przeskoczenie o głowę wyższych rywali stał się dominantem na swojej pozycji. Nie grzeszy szybkością, ale jego piłkarskie IQ przekłada się na świetną antycypację oraz czytanie gry, co w połączeniu z wcześniej wymienionymi cechami stworzyło przeszkodę nie do sforsowania dla skrzydłowych rywali.
W ofensywie od lat niezmiennie, szybuje przy każdym stałym fragmencie gry nad głowami zaskoczonych wieżowców. Jego obecność pod polem karnym zawsze kończy się zamieszaniem, po którym Sanfrecce strzelało bramkę. Grał mało efektownie, ale zawsze efektywnie na horrendalnie wysokim procencie celnych podań.
Co by się nie rozwodzić, w skrócie – stał się czynnikiem X sukcesu Sanfrecce Hiroshima.
W porównaniu do poprzedniego sezonu, w którym “trzy strzały” biły się o utrzymanie, on był jedyną zmienną w 2018 roku. Z nim na pokładzie zespół nieoczekiwanie przez 90 % sezonu utrzymywał się na pierwszym miejscu w tabeli!
Gdy 26 lipca ogłoszono, iż selekcjonerem reprezentacji Japonii został Hajime Moriyasu, nikt nie dawał szans “pracusiowi” z Hiroszimy. W końcu selekcjoner całe dotychczasowe życie grał ustawieniem 3-6-1. Nawet, gdy trenował reprezentacje Nipponu do lat 23.
Dodatkowy argumentem przeciw był wiek, Sho ma 29 lat i od 10 lat, kiedy to pojechał na zgrupowanie rep. Japonii U19, kadrę oglądał tylko w telewizji.
Moriyasu chciał jednak połączyć dwie rzeczy.
1. Możliwość gry jak największą liczbą techników, dryblujących przecinaków, którzy swoja nieobliczalnością dawaliby ofensywną moc reprezentacji.
2. Pragmatyzm w obronie, płynną transmisję z obrony do ataku, lecz z zachowaniem defensywnego rozsądku.
Sasaki był idealny. W przeciwieństwie do większości bocznych obrońców z Japońskim obywatelstwem, jest kwintesencją Yin Yang pomiędzy obroną a atakiem.
Ba, jeśli chodzi o umiejętności defensywne – obecnie najlepszym w kraju.
Jest skutecznym nudziarzem, kiedy trzeba bez słowa pretensji odda piłkę najbliższemu koledze i cofnie się do obrony. Gra praktycznie bez strat, jeśli widzi że akcja ma minimalne prawdopodobieństwo porażki, wycofa piłkę ale jej nie straci.
W pierwszej kolejności myśli o defensywie, dzięki czemu filigranowi zawodnicy ofensywy mogą skupić się na ataku bez obawy, że zaraz wyzioną płuca na “odbudowie.”
Przy stałych fragmentach gry w porównaniu do konkurencji jak Yuto Nagatomo, Ryo Hatsue czy Ryosuke Yamanaka – Sasaki radzi sobie doskonale w pojedynkach powietrznych zarówno w obronie jak i ofensywie. Jest również zdecydowanie najsilniejszy fizycznie, mimo ledwie 176 cm niczym Ivan Cordoba rozstawia przeciwników po kątach.
Jest świetnym “rozrusznikiem” po przejęciu piłki, nie bawi się w ściganie, szpanowanie dryblingiem – robi tylko to, co płynnie rozbuja akcję do przodu. Przyjęcie, uwolnienie się z pod krycia, podanie.
Jedną z mniej chwalebnych cech, jest brak Japońskiej uprzejmości, która w grze na jego pozycji bardziej przeszkadza niż pomaga. Sho nie ma problemu swoimi nie naturalnie przerośniętymi dłońmi ściągnąć rywala na ziemie, czy zdzielić go po łydce byle przerwać groźnie zapowiadającą się akcje. Jego poprzednicy często brzydzili się takimi metodami.
Nie Sasaki, który chłodno kalkuluje rachunek prawdopodobieństwa – “co się stanie jak mu odpuszczę.”
Dzięki grze latami na pozycji defensywnego pomocnika, czuje każdą strefę boiska.
Nie ma problemu rozgrywać pod presją, co ułatwia mu fakt, iż jest obunożny.
Szybkie myślenie i piłkarskie IQ podporządkowane dobru zespołu to atuty, które “oSZOŁomiły” kibiców po pierwszych 3 spotkaniach.
Nie dość, iż zaprezentował swój uniwersalny autograf, czyli bramkę po stałym fragmencie gry przeciwko rosłym Kostarykanom, to jeszcze obrona z nim w składzie straciła ledwie 1 bramkę.
Przy innym trenerze, “Mączyński” Japonii nie miałby szans pewnie zadebiutować.
Tym większa radość, że zawodnik, o którym większość kibiców w marcu zdążyło zapomnieć (2 lata przerwy z powodu kontuzji) dzięki ciężkiej pracy doczekał się swoich 5 minut.
Uśmiechnięty od ucha do ucha “nudziarz” nie ma problemu być 90 minut w cieniu innych.
Jest do tego przyzwyczajony przez harując całą karierę – liczy się zwycięstwo na koniec meczu.
Jego często nudne “Show” trwa, ale wierzę, iż tak jak w 2015 roku, gdy strzelał gola w finale J.League, w kluczowym momencie powiemy sobie “warto było go oglądać.”
Autor tekstu:
Adam Błoński
@Adam_Blonski
Wyświetleń: 470