Po ostatnim meczu Adriana Mierzejewskiego grającego w Changchun Yatai – rodzina sprawdzała moje funkcje życiowe. Nikt się tego nie spodziewał, ani Chińczycy ani neutralsi z poza państwa środka. Changchun spadło z ligi!?
Ostatnim razem, kiedy pisałem raport z przygód Polskiego Carlosa Valderramy (dokładnie 19 września) ekipa z prowincji Jilin zajmowała 7 miejsce!
Adrian tworzył duet z Lukiem Cage’m ligi – Odion Ighalo – wciągający całe CSL nosem.
Oglądałem każde spotkanie Adriana od przybycia do ligi, zespół grał fajną pozytywną piłkę i zgodnie mówiono, iż po paru uzupełnieniach w przyszłym sezonie klub śmiało może powalczyć o top 5 ligi.
Wyniki (takie jak 3-2 z Guangzhou Evergrande, 3-1 z Beijing Renhe, 2-2 z Tianjin Quanjian czy 2-2 z Hebei CFFC) malowały obraz zespołu, który bez względu na grubość portfela rywala czy jego renomę jest wstanie położyć na łopatki każdego.
Nagle 8 kolejek do końca ligi coś się posypało.
Nie wiem szczerze czy to przegrana 3-1 z tegorocznym mistrzem Shanghai SIPG 3-1 w 23 kolejce czy mecz następny przeciwko Jiangsu Suning przegrany aż 2-5 (na własnym stadionie) odcięła prąd drużynie Polaka.
Fakt faktem, w obydwu spotkaniach Yatai było kwintesencją “przysłowia niewykorzystane szanse się mszczą.” Nagle podania Adriana nie dochodziły tak idealnie do celu, Ighalo nie mógł się wstrzelić, a Chińscy koledzy zawodzili na całej linii.
Wyglądało to po trochu jak w Space Jamie – kiedy to gwiazdy NBA nagle straciły swój talent. Jeśli spojrzymy na powyższe 2 spotkania, to każda sytuacja Yatai, która mogła się nie udać – nie udawała się, z kolei rywale okrutnie wykorzystywali każdą wtopę obrony.
Obrony, która w ostatnich 8 spotkaniach zawodziła najmocniej.
Nie dość, że na 8 ostatnich spotkań 5 razy piłkarze Yatai otrzymywali czerwone kartki, to do tego 3 z nich należało do 2 podstawowych środkowych obrońców (You Rui & Jian Zhe). Dodajmy do tego iż od 23 kolejki lider środka obrony specjalnie sprowadzany z Lokomotivu Moskwa w celu uleczenia galaretowatej defensywy, Nemanja PEJČINOVIĆ zagrał ledwie 126 minut w 8 ostatnich meczach.
Na pozycji bramkarz „lipa” taka sama jak w obronie, podstawowy “akrobata” Yi Fan w ostatnich 5 spotkaniach również nie mógł wystąpić. W jego miejsce wskoczył Wu Yake, który nie może się poszczycić choćby jednym czystym kontem (15 bramek w 7 występach).
Czy wymieniać dalej problemu klubu, czy już starczy?
Starczy to jest uwiąd – a tutaj trucizna podawana była powoli, w sposób, w który pacjent do ostatniego momentu myślał, iż nic mu nie grozi.
Po każdej kolejnej przegranej od września, wyniki układały się w taki sposób, iż Changchun balansowało sobie w bezpiecznych strefach.
Nawet przed ostatnią kolejką nikt nie spodziewał się spadku mistrza kraju z 2007 roku.
W ostatniej 30 kolejce stanęli naprzeciwko zespołu Dalian Yifang, którą Adrian osobiście sprał w 15 kolejce – wygrywając 3-0.
(skrót poniżej)
Przed ostatnią kolejką drużyna Polaka miała na koncie 32 punkty i zajmowała ostatnie bezpieczne w tabeli, a taki sam dorobek miały też Tianjin Teda, Chongqing Dangdai, Dalian Yifang, z którym w ostatniej serii spotkań mierzyła się ekipa Mierzejewskiego
Wystarczyłby skromny remis 0-0 do przetrwania i zajęcia miejsca 13 czy 14.
Lecz jak sam tytuł mówi – “gówniane Polaka szczęście” wszystko ułożyło się tragikomicznie.
Na stadionie Dalian Sports Center pojawiło się 51 tysięcy fanatycznych kibiców błękitnych jastrzębi. Gospodarze niesieni dopingiem wyglądali na tle Yatai jakby grali na niedozwolonych substancjach.
Bramka dla Yifang doświadczonego w “Chińskich” bojach Kolumbijczyka RIASCOSA w 23 minucie oszołomiła zespół Yatai zanim zdążył nawiązać równorzędną walkę.
A jak w “Polskim zespole ?”
Sytuacja tragiczna – pod nieobecność drugiego strzelca całej ligi – Odiona Ighalo w systemie przypominającym 5-3-2, Adrian Mierzejewski musiał zagrać, jako napastnik w parze z Duńczykiem Lasse Vibe.
Niedawny gwiazdor Brentford FC parę kolejek temu powrócił po kontuzji, która kompletnie wytrąciła go z formy. W CSL ostatnią i jedyną bramkę strzelił jeszcze w kwietniu.
Polak z kolei, jeśli nie wracał się do środka boiska to mógł pomarzyć by ktoś go odnalazł podaniem. Chińska część zespołu zawodziła na całej linii nie bez powodu.
Na środku obrony zabrakło nie tylko Pejcinovića, ale i drugiego najlepszego obrońcy – kapitana Yu Rui – pauzował za czerwień z kolejki 29.
Na liście Absencji cały trzon zespołu:
Młode talenty – kształcony w Portugalii dynamiczny pomocnik Zhou Dadi oraz lider środka pomocy, reprezentant Chin 23 letni He Chao.
Weterana pamiętającego mistrzostwo Changchu z 2007 roku, 24 krotnego reprezentanta Chin czarującego zarówno dryblingami jak i stałymi fragmentami gry Du Zhenyu.
Multi-funkcjonalnego Guang Li oraz podstawowego bramkarza Yi Fana.
Z powodu powyższego trener Chen Jingang w podstawowym składzie musiał choćby postawić na Tiancheng Tana – pseudo napastnika ustawionego w pomocy, zmieniającego się często z Adrianem pozycjami na boisku. Sympatyczny 27 latek strzelił w lidze ostatnio gola 8 lat temu…była to Singapurska S-Liga!
Gdy brązowy medalista ostatnich MŚ Yannick Carrasco (MOM) podwyższył na 2-0 trener Changchun – Chen Jingang musiał zareagować.
Kompletnie bezproduktywnego i stłamszonego przez agresywnie grających graczy Dalian – Lasse Vibe zmienił na piłkarzy, którzy przez całą swoją dotychczasową karierę nie zaznali radości z strzelenia bramki. Słowem “zmienił stryjek siekierkę na kijek.”
To, nie żart. W meczu o życie, jeśli mówię, że Adrian Mierzejewski nie miał, z kim pograć, to nie są to puste słowa. Kto wszedł na ratowanie sezonu ?
CHENG CHANGCHENG – 27 letni napastnik, który przez 8 lat swojej kariery nie strzelił bramki nawet w ligowych pucharach!
HAN ZILONG – kolejny napadzior – 24 latek, który ma na koncie w swojej karierze 16 goli.
Wszystkie jednak w 3 lidze Chińskiej ! W CSL do tej pory zaliczył ledwie 188 minut nie zaliczając gola czy choćby asysty.
ZHAO MINGYU – 21 letni wychowanek klubu – dumnie mogący o sobie mówić – napastnik. Podczas już 2 letniej zawodowej kariery zdążył być “aż” 98 minut na murawie – podczas których zaliczył tylko przebiegnięte kilometry.
Na papierze wyglądało to groźnie – do ataku rzucono 3 łowców bramek…tylko że przez cała swoją przygodę z CSL jeszcze niczego nie „złowili.”
Dwaj byli zawodnicy Atletico Madryt Carrasco oraz Gaitan podjudzeni jedyną bronią, którą w tym meczu dysponowali Yatai – agresją i prowokacją – zaliczali właśnie mecz sezonu.
Po drugiej stronie barykady były zawodnik Polonii Warszawa mógł się tylko modlić, aby doczekał się akcji gdzie będzie mógł z kimś wymienić 2-3 podania. Za partnerów otrzymał piłkarzy, którzy “przed meczem dzwonili do rodziny, bo będą w telewizji”.
Jedyne osoby, które były zdolne do gry na poważnym poziomie Tan Long oraz Fan Xiaodong były pieczołowicie pilnowane.
Rolę nie mniejszą w Yifang niż ex Los Indios miał 39 letni Iron Man ligi – Zhou Ting. Człowiek pamiętający jeszcze grę na Pucharze Azji 2004 pod wodzą Arie Haana skutecznie przetrącał akcję Yatai. Notorycznie odwołując się do zagrań nie fair, chamskich zagrywek, prowokacji, i wszystkiego innego, co można dopisać do czarnego charakteru tej historii.
Historii, która opowiadana przez fanów Yifang namaści weterana, jako bohatera wartego odznaczenia.
Gdy oglądałem spotkanie na żywo, wydawało mi się, iż z ławki Yatai nie padła komenda do pospolitego ruszenia. Uważałem, że to niedorzeczne. Były mistrz może spaść a oni nie zrywają się do ataku?!
Gdy jednak wgłębiłem się w szczegóły i pooglądałem spotkanie drugi raz, zdałem sobie sprawę, iż tego wieczoru Yatai po prostu nie potrafili (czyt. nie mieli, kim) się zerwać.
Adrian wyglądał jakby zrzucono go nagle do ŁKS Łomża (bez obrazy dla Łomżan) i wystawiono naprzeciwko Legii Warszawa oczekując, że w pojedynkę zdemoluje rywala.
W rezultacie mecz ku łzawej radości Dalian został przegrany 2-0.
Dziś wszyscy jadą jak szmata po podłodze po trenerze Chen Jingang’u jako o odpowiedzialnym za spadek tego zacnego klubu.
Jeśli jednak popatrzymy na ławkę rezerwowych, zobaczymy, że żaden z 7 piłkarzy, których miał do dyspozycji nie strzeliło w swojej karierze gola w CSL.
Gdyby Chiński trener miał do dyspozycji zdrowych lub niepauzujących piłkarzy “pierwszego wyboru” to z pewnością nie gasiłby pożaru benzyną. A sytuację taką miał mniej więcej co kolejkę od feralnej 23 rundy.
Skrót poniżej:
Tabela na zakończenie sezonu:
Spadek “załatwiono” wcześniej – coś rozleciało się w trybach dobrze funkcjonującej maszyny po 22 kolejce. Czy to kontuzje, czy to brak antycypacji dot. zbyt krótkiego składu, czy to wewnętrzne animozje, NIE WAŻNE.
Istotny jest fakt, iż klub, który spokojnie mógł zostać w CSL i po paru wzmocnieniach w 2019, bić się o Ligę Mistrzów dziś ląduje w drugiej lidze.
Nasz bohater zasłużył na kredyt zaufania i wsparcie. W ciągu ledwie 5 miesięcy zaliczył 3 gole i 8 asyst. Gdyby nie idiotyczny sposób zaliczania asyst w CSL, Adrian winien ich mieć przynajmniej z 5 więcej. Stworzył niezapomniany duet z Odion Ighalo, którego talent przy Polaku eksplodował wysadzając Azjatów w powietrze. Nigeryjczyk nie tylko zdobył 21 goli dla Changchun, ale i pewność z klubu przeniósł na reprezentację gdzie zaczął strzelać jak z karabinu (6 goli w swoich ostatnich 3 spotkaniach).
Nikt o zdrowych zmysłach nie może wiązać spadku Changchun Yatai z dyspozycją Polaka, ponieważ ta była lepsza niż ponadprzeciętna. Klub od 23 kolejki rozlatywał się niczym chory na trąd organizm. Kontuzje i zawieszenia skracały pole manewru trenerowi do granic możliwości. A że mówimy o Yatai a nie o Barcelonie czy Chelsea to liczba wartościowych rezerwowych był minimalna.
Polak starał się robić, co mógł, jednak z każdą kolejką jego szeroko rozpostarte skrzydła były podcinane kolejnymi niesprzyjającymi okolicznościami.
Z zespołu, w którym Mierzej czuł się jak ryba w wodzie, w ostatnich kolejkach wyglądało to jakby tej rybie wodę wylano.
Inaczej gra się z Ighalo, zdrowym Vibe, He Chao czy Zhou Dadim a inaczej z chłopakami, którzy jako swój największy sukces w karierze uznają fakt, iż zaliczą pełne 90 minut.
Fortuna okazała się w tym przypadku strasznie wredną s..ą.
Klub jak i Adrian z powodu takiej kolei losu muszą “coś” budować od nowa. Zrewidować swoje oczekiwania wobec siebie nawzajem i przyszłego roku.
Przy innych rezultatach, i okolicznościach zespół Mierzeja winien zostać w CSL.
Niestety dziś jest to historia z gatunku gdyby babka miała wąsy.
Azja Gola oglądając każdą minutę wciągającego filmu pod tytułem Adrian Mierzejewski w Yatai zgłasza reklamację na brak happy endu.
Seans oglądało się fantastycznie gdyby nie ostatnia scena.
Adrianowi serdecznie dziękujemy za jego starania i dobrą grę.
Jakakolwiek będzie decyzja w sprawie pozostania Yatai czy nie, w pełnie wspieramy “swoich” w Azji.
Hiszpanie nie narażają rodaków jak Fernando Torres, Jose Antonio Reyes (właśnie druga liga Chińska) czy Andres Iniesta na ostracyzm z powodu swoich przynależności klubowych.
Słabe wyniki ich klubów nie zwiększają hejtu wobec ich osób w ojczyźnie.
Powinniśmy się tego uczyć od obywateli kraju basków.
PS.
A z tego, co wiem to już 11 zespołów z CSL wyraziło zainteresowanie Polakiem, którego uważają za jednego z najlepszych podających, jacy dreptali po boiskach ich ligi.
Pokazuję to, jaki jest odbiór naszego “Valderramy” wśród Chińczyków.
Autor tekstu:
Adam Błoński
@Adam_Blonski
Wyświetleń: 300