Rollercoastery wzlotów i upadków w piłkarskiej Azji są codziennością. Ludzie idąc na najszybszą kolejkę górską z zamiarem dobrej rozrywki często kończą pomimo braku umiejętności szycia na…haftowaniu.
Naszemu rodzynkowi w lidze Chińskiej Adrianowi Mierzejewskiemu i jego Changchun Yatai przytrafił się właśnie mecz z powyższego gatunku. Dla neutralnego widza było to świetne show: wymiana ciosów, otwarta gra z jednej i drugiej strony, grad bramek, piękne akcje. Jednak, jeżeli byłeś kibicem Yatai to mogłeś po ostatnim gwizdku zaśpiewać sobie słowa poniższej piosenki “D12”
Dzisiejszym “złym” na tapecie będzie zespół z kantonu Guangzhou R&F FC
Jak wyglądało samo spotkanie w telegraficznym skrócie ?
Jak słynna walka Takayama – Frey
Drużyna Changchun zaczęła mecz na tyle dobrze, iż po pierwszych 12 minutach widzowie myśleli, iż zespół Polaka zbierze kolejny skalp rodem z Guangzhou – ledwie tydzień wcześniej pokonali inną ekipę z Kantonu – mistrza China Evergrande (3-2).
Wpierw w 4 minucie meczu “Adrian” (jak zwą go Chińscy komentatorzy) pokazał, dla czego jest reinkarnacją Carlosa Valderramy. Esencja błysku kreatywności i wizji gry w jednym zagraniu mogła zakończyć się bramką Nigeryjczyka Odion Ighalo.
“Co się odwlecze to nie uciecze” i w 12 minucie Ighalo strzela swoją 15 bramkę w sezonie.
Niechcący defensywny pomocnik Yatai – Tiancheng Tan zaliczył podanie życia, strzelając na bramkę R&F futbolówka trafiła prosto pod nogi Afrykańczyka który zrekompensował się za sytuacje z przed 8 minut.
Dobre złego początki chciałoby się powiedzieć, bo od tego momentu zaczęła się wymiana ciosów z opuszczoną gardą.
Wpierw do głosu doszedł wierząc językowi Portugalskiemu – przedstawiciel “niedźwiedziowatych”, czyli Junior Urso (tak chodzi o nazwisko). Brazylijski defensywny pomocnik 2 x w ciągu 9 minut doszedł do sytuacji strzeleckiej. W tym niestety dla Yatai tą drugą z 27 minuty po rzucie wolnym bitym przez Lin Lu zamienił na wyrównującego gola.
Guangzhou wyszło na prowadzanie dzięki duetowi 33 latków – Zhi Xiao podawał z rzutu rożnego do byłego zawodnika Besiktasu Dusko Tocsica.
26 krotny reprezentant Serbii wykorzystał pusty przelot bramkarza Yatai – Yi Fana (aż chciałoby się znów zanucić piosenkę z początku) zaliczając tym samym swoje pierwsze trafienie w lidze Chińskiej.
Yatai, które próbowało się odgryzać już w pierwszej połowie angażowało większe ilości “wojsk” aby wyrównać. Okazało się to zgubnym zabiegiem, kiedy to w 45 minucie ich środkowy obrońca Jie Sun przyjmował dalekie podanie w stylu betonowej ściany Polskiej kamienicy. Najlepszy na boisku Izraelczyk Eran Zahavi niczym Denis Rodman momentalnie zebrał piłkę i pognał jak TGV w pole karne rywali. Obrona gości nie była wstanie odbudować się na czas, złapani w sytuacji 2-1 zostali pokonani przez 11 krotnego reprezentanta Chin Zhi Xiao.
Po przerwie kolejny Serbski środkowy obrońca, tym razem z Changchun Nemanja Pejcinovic nie chciał być gorszy od kolegi z GZ R&F – Tosica i stanął przed szansą na gola. Niestety nie dość, że obrońcy R&F wybili piłkę z linii bramkowej to jeszcze przy pomocy swojego sprintera Zahaviego wyprowadzili groźną kontrę.
W 64 minucie Adrian Mierzejewski podirytowany niemocą kolegów wziął los w swoje ręce. Zaliczył akcje a’la Mariusz Czerkawski. Mimo dwóch bodycheck’ów większych od siebie rywali utrzymał się na nogach (ba odbijając się od jednego z nich wyraźnie naprał prędkości) otrzepał się z rzepów i oddał mocny strzał z dystansu.
Niestety golkiper Cheng Yuelei przeszkodził w realizacji bramki tygodnia nie dość, że sparował strzał Polaka to jeszcze zapobiegł dobitce (“Shit can happen once again”)
Niewykorzystana szanse się mszczą, nie inaczej było w tym przypadku.
73 minuta i znów “Niedźwiadek” podaje do idealnie wychodzącego w tempo Zahaviego a ten podwyższa wynika na 4-1. Znów obrona Yatai złapana na wykroku w sytuacji 2 na 3 pozwolili na zdystansowanie się reprezentantowi Izraela na paręnaście metrów.
W 78 minucie meczu Polski Valderrama dał pieczątkę na akcji dającej gościom 2 gola autorstwa “Made In USA” Tan Longa (5 w sezonie). Adrian zmylił obronę Guangzhou i zamiast dośrodkowywać piłkę w pole karne z rzutu wolnego, zagrał je do Zhou Dadiego przed pole karne. 22 latek centrostrzałem (czy jakkolwiek nazwać ten “czar”) znalazł prawego obrońce Jiang Zhe, który niekontrolowanym odruchem bezwarunkowym podbił piłkę wprost na głowę Longa – mamy już “tylko” 4-2.
Klasę naszego jedynaka w CSL pokazuje fakt, iż nikt prócz niego w tej akcji łącznie z obroną R&F nie wiedział, co się dzieje.
Ale żeby tradycji stało się zadość, gdy w akcji bramkowej uczestniczy młoda nadzieja Yatai – Dadi – przypomnijmy jego hymn bojowy niczym na wejściu wrestlingowców.
Nadzieje na pozytywne zakończenie meczu zabił były zawodnik Macabi Tel Avic – Zahavi strzelając swojego 16 gola w sezonie. Przy okazji widać, że Izraelczyk jest fanem tetrisa ponieważ ułożył 3 obrońców (w grze klocków) w idealnej linii prostej, po czym oddał strzał, dzięki któremu przypieczętował zgarniecie 3 punktów przez R&F.
Finalny wynik Guangzhou R&F 5-2 Changchun Yatai
Zawodnik meczu: Eran Zahavi – 2 gole plus asysta i wiele akcji dezorganizujących całą drużyną Yatai. Trzeba oddać Cesarzowi, co Cesarskie.
Jak zagrał jedyny “Bōlán” w CSL ?
W kontraście do wyniku dobrze – Ciskał swoimi podaniami niczym wyrzutnia rakietowa na broniącym portu okręcie bojowym – a że cały okręt poszedł na dno – pretensji o to mieć nie możemy. W pierwszych minutach blisko asysty otwierającej wynik, w drugiej połowie o mały włos sam nie strzelił gola, aż w końcu wykonał rzut wolny finalnie zakończony bramką.
Sporo jak na rozgrywającego w zespole, który przegrał różnicą 3 goli.
Nie zniechęcajmy się, kibicujmy dalej Changchun oraz Polskiemu Valderramie.
Skrót meczu poniżej:
Tabela Chińskiej super ligi.
Autor tekstu: Adam Błoński
@Adam_Blonski
Wyświetleń: 531