Zapraszam na kolejną wizytę u naszego Polskiego rodzynka w Chińskiej Super Lidze – Adriana Mierzejewskiego. Changchun Yatai zespół rodaka wspina się systematycznie w górę w dużej mierze(jewski) dzięki jego świetnej dyspozycji. Od kiedy w lipcu przywędrował do klubu rozegrał 7 spotkań, 2 przegrał, 4 wygrał, 1 zremisował.
Z 13 pozycji w czasach przed „Mierzejewski Time” do 8 po omawianym poniżej meczu.
Meczu z Beijing Renhe, jak sama nazwa mówi rozgrywanym w stolicy Chin pojedynku, który zaczął się nie pomyśli naszego bohatera.
Już w 3 minucie najlepszy zawodnik w szeregach gospodarzy, Kameruńczyk Benjamin Moukandjo Bilé wykorzystał tragiczną obronę Yatai przy rzucie wolnym wykonywanym przez Augusto Fernandeza.
Gol strzelony przez byłego gracza Lorient stał się faktem tylko dzięki nieporozumieniu Pejćinovića z resztą drużyny, nie zrozumiał intencji kolegów wychodzących do przodu próbując złapać atakujących na pułapkę ofsajdową.
1-0 dla Beijing Renhe.
Od tego momentu Adrian „Valderrama” Mierzejewski bierze losy meczu na swoje barki.
W 17 minucie popisuje się swoją bronią numer, 1 czyli prostopadłym podaniem demolującym obronę rywali. 22 letni kolega zawija na zwód jeszcze obrońców Renhe w stylu Jakuba Błaszczykowskiego i strzela wyrównującego gola.
A mi jedyne, co przyszło do głowy ciesząc się z tej bramki to słowa poniższej piosenki.
Swoją pierwszą bramkę w zawodowej karierze strzelił były reprezentant Chińskiej młodzieżówki Zhou Dadi. Pamiętna chwila dla zawodnika, który swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Portugalskim zespole z Lizbony.
Remisem zespół z Changchun się nie zadowolił.
8 minut później „ADRIAN” jak to nazywają Chińscy komentatorzy naszego krajana przejął piłkę przed polem karnym Pekińczyków (bez skojarzeń), pociągnął za sobą 2 obrońców i dośrodkował piłkę wzdłuż pola bramkowego. Nieudolna interwencja środkowego Luo Xina pomogła tylko ukierunkować piłę pod nogi Nigeryjczyka Ighalo, który bez problemu z około 3 metrów pokonał bramkarza Renhe.
Beijing 1-2 Changchun
Od tego momentu mieliśmy pojedynek indywidualnych akcji pomiędzy znającymi się jak łyse konie z ligi Emiratów Arabskich – Adrianem Mierzejewskim oraz Senegalczykiem Makhate Diopem (w UAE Gulf League strzelił 55 goli w ciągu 5 lat).
Mimo że kciuki trzymałem za Yatai to ciężko nie współczuć Diopowi który nie mógł swojego dobrego występu okraszonego wieloma efektownymi akcjami zakończyć golem.
Druga z wymienionych byłych gwiazd ligi ZEA, Adrian w 81 minucie popisał się kolejnym otwierającym drogę do bramki podaniem. Tym razem reżyser gry wyznaczył do finałowej sceny nie mającego sobie równych w sprintach Odiona Ighalo.
Były super strzelec Angielskiego Watfordu na pierwszy rzut oka spartolił akcję po mistrzowsku dając się wpierw dogonić Chińskiemu Ujgorowi Nizamdin Ependiemu a później wyrzucając się na skraj pola karnego.
W Chinach na szczęście funkcjonuje już VAR, sojusznik pokrzywdzonych wskazał wapno !
Okazało się, że Ependi sprytnie oszukał Ighalo wybijając mu piłkę z pod nóg niczym doświadczony bramkarz ręką. Niestety dopóki Ujgur będzie nadal grał na pozycji prawego obrońcy dopóty takie zagrania będą kończyły się czerwoną kartką.
Ighalo z jedenastki strzela 14 gola w sezonie, w tym co trzeba podkreślić jest to 7 gol w 7 ostatnich meczach co pokazuje jak forma tego atlety poszybowała w górę od momentu przyjścia Adriana.
Przypadek że 41 krotny reprezentant Polski przyszedł właśnie 7 meczów temu do Changchun Yatai ?
Osłabieni gospodarze nie byli wstanie podnieść się już z desek po nokaucie, jakim była utrata 3 bramki.
Grając już do końca w 10 wywiesili białą flagę, finalny wynik:
BEIJING RENHE VS. CHANGCHUN YATAI 1 – 3
Jak zagrał Polak ? – dla ludzi czytających statystyki beznadziejnie. Dla tych którzy oglądali spotkanie mecz? PERFEKCYJNIE
Każda bramka Chanchun była zainicjowana przez Polaka.
W świecie idealnym powinien zakończyć spotkanie z 3 asystami, muśnięcia piłki przez obrońców spowodowały że statystycy nie zaliczyli decydujących podań Polakowi.
Nie zmienia to faktu że obiektywnie był to najlepszy zawodnik na boisku spośród obu ekip.
Trener Chen Jingang mimo obiegowej opinii o Azjatach nie ukazujących emocji po meczu cieszył się od ucha do ucha. Chyba wie, że duet „ADRIAN” – „IGHALO” nie zakończył swojej wspinaczki w górę ligowej tabeli CSL.
Azja Gola trzyma kciuki aby dobra passa trwała jak najdłużej.
Skrót meczu:
Auto tekstu: Adam Błoński
@Adam_Blonski
Wyświetleń: 630