Iran i Arabia Saudyjska dwa zespoły z Azji, drużyny mające swoją całkowicie odmienną tożsamość piłkarską. Jedno ich łączy, przed mundialem każdy uznawał ich za najsłabsze drużyny turnieju, a na koniec ich przygody z mundialem otrzymali ogromne oklaski.
Iran przede wszystkim, ponieważ od pierwszego spotkania grali swoje. W Azji, od kiedy trenuje ich Carlos Queiroz uznawani są gladiatorów, z którymi trzeba walczyć o każdy centymetr boiska.
Ciężko inaczej nazwać zespół, który w 18 spotkaniach eliminacji MŚ traci tylko 5 goli.
W przedostatniej kolejce El. MŚ byli o włos od wyrzucenia Korei Południowej z walki o awans, w meczu zakończonym 0-0 Korea Południowa mimo ogromnego zaangażowania nie była wstanie przebić się przez zasieki Persów.
Tak, więc niczego innego się nie spodziewałem od Iranu jak postawienia ciężkich warunków każdemu z rywali. W pierwszym spotkaniu wygrali 1-0 z Marokiem, co było ogromnym szokiem dla Januszy futbolu, którzy oczywiście nie pofatygowali się zweryfikować wiedzy o piłkarskim Iranie.
W drugim po zaciętym boju i efektownych zagrywkach, które na długo zostaną w pamięci przegrali z Hiszpanią 0-1. Ale serca kibiców zostały kupione właśnie po tej romantycznej porażce.
Fani całego świata widzieli walkę do upadłego, przysłowiową krew i pot oddaną dla barw narodowych grając naprzeciwko byłym mistrzom świata.
Była to typowa walka Dawida z Goliatem, którą po prostu doskonale się oglądało.
Wielu będzie pamiętać scenki kiedy to Vahid Amiri z Irańskiego Persapolis (wartość 1, 20 mln €) zakłada siatkę Pique z Barcelony (50 mln €) dośrodkowuje do byka Mehdi Teremiego z Al-Gharafa (wartość 1,70 mln €) który przeskoczył Albę (60 mln €) również z Barcy oddając strzał, doprowadzając do palpitacji serca widzów.
Do tego w końcówce spotkania Milad Mohammadi lewy obrońca Iranu był o krok od wykonania najwspanialszego wyrzutu piłki z autu w historii MŚ.
W ostatnich sekundach Mohammadi wziął piłkę ucałował ją, po czym chciał wykonać back flip throw, czyli wyrzucić piłkę przy pomocy salta, fikołka what ever.
Niestety przez sędziego, co już się nie mówi w social mediach rechtających z tego zagrania zrezygnował z tego rzutu.
W momencie, kiedy już miał wyrzucać piłkę, sędzia wstrzymał grę, aby uspokoić dwóch przepychających się zawodników w polu karnym. Speszony Mohammadi nie powtórzył już fikołka, wiedząc, że to już żadna niespodzianka dla Hiszpanów. Jedni go podziwiają za tą próbę inni wyszydzają, ale pamiętają wszyscy.
Pieniądze jeszcze nie zabiły piłki, jest miejsce na waleczne serca.
Udowodnili, że nie liczą się prestiżowe kluby przy nazwiskach tylko ilość włożonego serca w spotkanie.
Apogeum pochwał pod adresem Irańczyków mieliśmy po wczorajszym 3 spotkaniu w grupie przeciwko mistrzom Europy Portugalii.
Emocje sięgały zenitu, Iran miał szanse na historyczny awans z grupy tylko, że historię z gatunku „Braveheart” kończą się zazwyczaj bez happy endów i tak było i tym razem.
Obroniony karny Cristiano Ronaldo przez Alireza Beiranvand’a (o którym napiszę oddzielny artykuł), Var x3, karne podyktowane i te nie podyktowane dla Iranu, gwiazda Realu której los czy wyleci z boiska ważyły się ponad 5 minut, oraz piłka meczowa w 94 minucie meczu dla Persów która dałaby im awans a Portugalię mogła wyeliminować – było tego mnóstwo.
Suma summarum Iran odpada z turnieju, ale prócz 3 miejsca i 4 punktów w grupie, zostawia po sobie rewelacyjne wrażenie fighterów. Po wczorajszym spotkaniu wielu Polaków wczuwało się w rolę Irańskiego fana, aby poczuć tą dumę z walczących do ostatniej sekundy swojego mundialowego istnienia piłkarzy.
(Boże Mój w ostatnich sekundach rosyjskiego komentatora mówi wszystko)
Arabia Sudyjska zaczęła mistrzostwa wchodząc na nie lewą nogą.
Dostając 5-0 powtórzyli blamaż z mistrzostw świata 8-0 z Niemcami na MŚ 2002.
Czyli wydarzenie, które federacja piłkarska Arabii Saudyjskiej próbuje zmazać już 16 lat.
Budowali prestiż swojej drużyny latami, wykorzystywali do tego najlepszych zagranicznych trenerów, rozwijali swoją ligę, tylko po to, aby cały domek z kart został zniszczony przez nie uprzejmych gospodarzy turnieju.
W Polsce szybko wyciąga się wnioski, w kraju, w którym ocenia się daną reprezentację na podstawie spotkań już odbytych na MŚ był to sygnał zero jedynkowy. Arabia jest najsłabszą drużyną mistrzostw.
Jednak, kto oglądał ten zespół przez ostatnie 4 lata, co tylko potwierdziły spotkania z Włochami i Niemcami przed MŚ wiedział ze jest to zespół z potencjałem. Lubujący się w grze pozycyjnej, rozgrzewający się z każdą minutą spotkania, oraz mający w swoich szeregach zawodników o wysokich walorach technicznych acz słabych taktycznie.
W drugim spotkaniu z Urugwajem, Saudowie grali nie o punkty, lecz o zmazanie złego wrażenia z meczu otwarcia, które będzie ciągnęło się za nimi latami.
Mecz z pierwszymi mistrzami świata oglądało się z poczuciem dobrze odrobionej lekcji przez Saudów.
Przegrali nieznacznie, 1-0 z zespołem, który będzie liczył się w walce o podium.
W 3 meczu z reprezentacją Egiptu każdy wskazywał za triumfatora tej potyczki graczy z kraju piramid, podpierając się tym, że gra tam jeden z najlepszych graczy na świecie Mohamed Salah.
Saudowie jednak okazali się zwycięzcami tego meczu, grając przez całe spotkanie swoją uroczą wersję Tiki Taki. Nieraz irytująco w defensywie, ale stanowczo w ofensywie zespół, któremu w Polsce nie dawano funta kłaków w potyczce z Eigiptem zdobył 3 punkty.
Bohaterem spotkania najlepszy dla mnie zawodników Arabii Saudyjskiej od paru lat, Salem Al Dawsari o którym tweetowałem poniżej jeszcze przed spotkaniem z Rosją.
Skrzydłowy (tak naprawdę wolny elektron bez przynależności pozycyjnej) Al Hilal, jako jeden z niewielu zawodników tej reprezentacji od lata zasługuje na słowa uznania i transfer do Europy.
Jego nietuzinkowa technika i wola walki jest dla mnie inspiracją do śledzenia poczynań tej reprezentacji. Warto zapamiętać to nazwisko, ponieważ jeśli komu kolwiek ma się udać w Europie z tego nadal rozwijającego się piłkarsko kraju – to właśnie jemu.
Cel minimum osiągnięty. Arabia Saudyjska kojarzona będzie w Polsce już tylko z blamaży po 5 i 8 do 0, ale mecz z Egiptem jest dobrym zalążkiem do tego aby zacząć drogę ku odbudowie dobrego imienia.
Podsumowując Iran i Arabia Saudyjska pokazała to co mówię zawsze jeśli oglądasz Azję :
Oczekuj nie oczekiwanego.
W jeden dzień Azja zdobyła 4 punkty, ale żaden zespół nie może cieszyć się z awansu.
Iran pokazał najlepszą grę obronną na mundialu, mając naprzeciwko siebie Maroko, Hiszpanie i Portugalię stracili zaledwie 2 bramki. Rezultat, który sobie wywalczyli nie tylko dzikim bieganiem a’la jaskiniowiec w poszukiwaniu jedzenia, tylko fantastycznie wytrenowaną taktyką, całą mozaiką wariantów krycia strefowego, indywidualnego czy obrony kompaktowej. Żadna drużyna nie imponowała tak umiejętnością asekuracji, dwoma a nieraz i trzema zawodnikami.
Problemem okazuje się brak pomysłu jak wykorzystać przy tak skutecznej obronie demonów ofensywy takich jak Alireza Jahanbakhsh, Karim Ansarifard czy Sardar Azmoun którzy marnują 90% swojego czasu gry na pracę w destrukcji. Najlepszy strzelec ligi Holenderskiej Jahanbakhsh zaliczył anonimowy występ na tym mundialu, ponieważ był zmuszony do gry w morderczej destrukcji, gdy piłka była przechwytywana napastnik AZ Alkmar rozpoczynał atak z pod własnego pola karnego.
Dzięki temu widzieliśmy super szczelny Iran, ale i zespół, który tracił walory swoich ofensywnych gwiazd kosztem obrony.
Dopóki Carlo Queiroz nie znajdzie sposobu na odnalezienie idealnego Yin Yang pomiędzy defensywą a atakiem dopóty będziemy płakać za Team Melli.
Co do Arabii Saudyjskiej jej poziom z pewnością nie określa mecz z Rosją, jednak obnażył słabości, jakie nadal ma ten zespół. Zdecydowanie nadal jest to wyszkolenie taktyczne, które Bert van Marwijk im wpajał, a które Juan Antonio Pizzi na cześć ofensywnej tiki taki zaprzepaścił.
Jeżeli mówimy o dryblingach, mocarnych uderzeniach czy technice użytkowej nie odbiegają od reszty stawki na tym mundialu. Są jednak niczym super szybki samochód bez elektroniki wspomagającej – ABS’ów, kontroli trakcji, itd. W spotkaniu z Rosją i Urugwajem dali repertuar błędów ustawienia zarówno w ataku jak i obronie. Np. podwojenie pozycji gdzie lewy obrońca stał na tym samym metrze kwadratowym, co pomocnik, brak asekuracji środkowych obrońców grających 1-1 (jak zostawał minięty to kaplica), łamanie spalonego tym że defensywny pomocnik wbiegał za uciekającym mu rywalem…słowem odwrotność Iranu.
Tutaj również, jeżeli piłkarze z Arabii Saudyjskiej nie zaczną brać na poważnie szkolenie taktyczne, zamiast cieszyć się z tego że w przegranym spotkaniu założyli 3 siatki, to będzie wiecznie świadkiem jak budzą się z ręką w nocniku w starciu z resztą świata.
Ciekawe fakty po meczu.
Arabia Saudyjska zakończył swoją serie 12 meczów bez zwycięstwa, odnotowując swoją pierwsze 3 punkty od 1994 roku.
Rzut karny wykonany przez Al Faraja z Arabii Saudyjskiej w 50 minucie i 36 sekundzie był najpóźniej strzelonym golem w pierwszej połowie od 1966 roku.
Obydwa gole strzelone na tym mundialu przez Iran zostały strzelone w doliczonym czasie gry.
W 94 minucie 06 sekundzie przeciwko Maroko oraz 92 48 sekundzie (najpóźniejsza bramka straciła Portugalia w historii występów na MŚ).
Wniosek jest taki że dla Iranu 90 minut to za mało aby pokazać co mogą zrobić w ofensywie.
Iran został drugą drużyną z Azji na MŚ w historii która zdobyła 3 punkty w pierwszym spotkaniu a i tak odpadła już na etapie walki w grupie. Mając również 4 punkty los taki spotkał Koreę Południową w 2006 roku.
Iranowi nadal nie udało się pokonać zespołu z Europy na MŚ.
Na dzień dzisiejszy mają bilans 2 remisy 6 porażek.
Autor tekstu: Adam Błoński
@Adam_Blonski
Wyświetleń: 396