Od 2001 roku obserwuje wydarzenia dotyczące piłki Azjatyckiej, przy okazji studiuję ich styl gry, nowinki taktyczne oraz rozwój szkolnictwa na każdej możliwiej płaszczyźnie.
Wbrew pozorom, czym dłużej to robię tym bardziej skłaniam się do stwierdzenia, że niezależnie od wymyślnych ustawień i przygotowania najważniejsza w Azji zostaje głowa.
Mental graczy zarówno w Korei Południowej, Chinach jak i omawianych właśnie Japończyków jest kluczowy.

Dla mnie kluczem do formy Japonii Akira Nishino na mundialu było zwycięstwo w ostatnim towarzyskim spotkaniu 4-2 z Paragwajem.

W Japonii często jeśli piłkarze zaczną wierzyć że nie idzie, że coś się przeciw nim sprzeniewierza tak umiejętności idą na bok, głowa odcina sterowanie od techniki, ducha walki i …kończy się to tragicznie.

Najlepszym przykładem tutaj, jaki pamiętam w swoje głowie w kształcie dwuznaku “dź” była Omiya Ardija w sezonie 2013.
Zespół prowadzony przez Słoweńca Zdenko Verdenika zaliczył 21 spotkań bez porażki (seria zaczęła się jeszcze w sezonie 2012)  w tym 7 zwycięstw z rzędu.
Wraz z komentatorem Eurosportu Tomaszem Lachem nie widzieliśmy lepiej grającej drożyny J.League.
Niestety po przerwie na Puchar Konfederacji przyszło 5 porażek z rzędu, po których zwolniono Słoweńca. Jedna Ci sami piłkarze, którzy zajmowali pierwsze miejsce w lidze jeszcze parę tygodni wcześniej, byli tak zablokowani, że do końca sezonu zaliczyli 11 porażek i 3 zwycięstwa i walczyli o…utrzymanie w lidze!

Do dziś pamiętam łzy w oczach Daigo Watanabe, który przerywając serie porażek Omiyi zrzucił z siebie niesamowity ciężar.
Pierwszy raz widziałem jak piłkarz płaczę po wygranym spotkaniu w środku sezonu, co pokazuje jak Japończycy mocno przeżywają wykonywany przez siebie zawód (nie miłosny).

Za selekcjonera Japonii Alberto Zaccharoniego Japonia miała serię 11 zwycięstw z rzędu w meczach towarzyskich, a na tapecie mieli wygrane z Leo Messim i jego Argentyną czy Francją z Benzemy.  Samurajowie grali z każdym jak równy z równym, aż do kubła zimnej wody, jakim była porażka 0-4 w Wrocławiu z Brazylią.
Po tej porażce zbroja ochronna pewności siebie została zdjęta, i ta sama drużyna potrafiła później przegrać Jordanią czy Bułgarią.

Zawsze mówię, że Japończyk, kiedy nie idzie to szuka w tym jakiejś przyczyny, nieraz doszukuje się czegoś głębszego. Przeżywa to 5x mocniej niż w Polsce. Może nie pokazuje tego na zewnątrz jak to często w Polsce bywa chodząc po prasie i zrzędząc na wszystko, ale wewnętrznie męczy się nie miłosiernie, co pokazuje na filmiku reakcja Watanabe, kiedy uda się przełamać złe fatum.

Przed spotkaniem z Paragwajem Japonia przegrała 4 spotkania i tylko 1 wygrała. W trakcie straciła trenera Halilhodzića. Gra kleiła się tak samo jak w okręgówce.

Wygrana z Paragwajem,  pójście na rękę piłkarzom którzy uwielbiają grać w systemie 4-2-3-1, chęć powrotu do super duetu Inui & Kagawa któremu żaden poprzedni selekcjoner nie dawał szans, to były klucze do odzyskana “głowy” nie wierzących w siebie zawodników.

A co do samego spotkania Japonia – Senegal zakończonego 2-2 postaram się już streszczać.

Japonia mogła wygrać jak i przegrać ten jeden z najciekawszych spotkań tegorocznego mundialu. Zespół pokazał typowe dla siebie cechy wolicjonalne, czyli walka do końca, ponieważ 2 krotnie odrabiał straty do rywala.

Samurajowie w tym spotkaniu mieli swoje wzloty i upadki, ale najważniejsze, iż odzyskali pewność siebie (na wstępie to wytłumaczyłem), której nie widzieliśmy długimi miesiącami.
Jest to Japonia nawiązująca do swoich lat świetności, czyli roku 2002 czy 2010 kiedy to wychodzili z grupy, co do dziś jest ich najlepszym wynikiem.
Zespół ani razu nie pokazał jakiekolwiek wzruszenia się wydarzeniami na boisku, po prostu przez 90 minut grał swoje. Grali identycznie do spotkania z Kolumbią, czyli jak wytrawny bokser który rozkłada sobie walkę na 12 rund. Raz cios pod żebro, raz podbródkowy, innym razem lewy hak, ale będąc w pełni świadomy tego, iż na punkty walkę wygra (tym razem trochę się pomylił)

Oczywiście nie było idealnie, na co wskazuje wynik.
Po pierwsze czy bramkarz Japonii przestanie rozdawać prezenty rywalom, przez które Samurajowie stracili 2 z 3 swoich bramek.
Na ławce są dwaj doskonali bramkarze Kosuke Nakamura oraz Masaaki Higashiguchi, którzy już od 2 lat biją się między sobą o miano najlepszego golkipera J.League.
Niestety 35 letni Eiji Kawashima, uczestnik 3 mistrzostwa świata to władca szatni, najbardziej wokalny na boisku i poza nim zawodnik cieszy się ogromnym, wręcz przesadnym zaufaniem Akihiro Nishino.
Opcja z jego zmianą wydaje się nierealna, można się tylko modlić by wrócił do formy z Francuskiego Metz.
Linia obrony, która składa się z niszczyciela pojedynków naziemnych Gena Shoji oraz powietrznych Maya Yoshidy. Również boczni Yuto Nagatomo oraz Hiroki Sakai wraz defensywnymi pomocnikami Makoto Hasebe i Gaku Shibasakim harowali na całej szerokości boiska.

Tak jak X Factorem w spotkaniu z Kolumbią okazała się Genki Haraguchi tak z Senegalem okazał się Gaku Shibasaki.  Numer, 7 który było noszony przez 152 spotkania przez Yasuhito Endo – rekordzistę jeżeli chodzi o występy w kadrze, dalej wywołuje wrażenie fatamorgany czy mirażu wśród Japońskich kibiców.
Gaku nigdy nie był zawodnikiem pierwszoplanowym w reprezentacji, chociaż były takie przymiarki zarówno za trenera Javiera Aguirre czy Vahida Halilhodźićia. Częste kontuzje stały często na przeszkodzie, aby ten “Silent Killer” na stałe zawitał w reprezentacji.
A przypomnijmy, iż nie jest to całkowity anonim, w klubowych mistrzostwach świata Gaku strzelił 2 gole Realowi Madryt, a później dorzucił jedno trafienie z Barceloną, gdy w końcu trafił do Piremera Division.

Gaku był typowany, jako słaby punkt po meczu z Kolumbią, przeciwko Afrykanom pokazał niesamowitą ruchliwość, czucie sytuacji boiskowej.
Gdzie był potrzebny tam wyskakiwał niczym królik z kapelusza, zaliczając zarówno mnóstwo świetnych zagrań przerywających akcje rywala jak i inicjujących własnego zespołu.

Gwiazdą jednak został Takashi Inui, była gwiazda Cerezo Osaka i Eintrachtu Frankfurt który strzelił gola swoim popisowym zagraniem czyli ścięcie z lewej strony na prawą nogę i strzał na długi słupek.
Inui w końcówce spotkania również zaliczył asystę ustalającą wynik 2-2.

Dziwi mnie obecne wielkie “Wow” na “Take”, ponieważ jest to gracz, który kiedyś potrafił zdobyć 20 goli 14 asyst w 47 spotkaniach jednego sezonu.
Na swoim koncie ma bramki przeciwko takim klubów jak Barcelona (dublet) czy Borussia Dortmund (gol i 2 asysty).

Przed mistrzostwami mówiłem, iż jest to zawodnik, na którego Nishino będzie stawiał ponieważ chce odtworzyć duet Inui & Kagawa, a raczej ciężko byłoby o to bez jednego z “bliźniaków” Cerezo.
Inui jest również zawodnikiem, który jako pierwszy Japończyk pokonał barierę, jaką była liga Hiszpańska. Gra tam już 3 sezony, a czeka go i 4 ponieważ przechodzi Real Betis.
Jego poprzednicy najdłużej wytrzymywali 1,5 roku, a sam wielki Shunsuke Nakamura nie wytrzymał w Espanyolu dłużej niż 6 miesięcy.

Kluczem do zwycięstwa również było wejście dwóch weteranów którzy zaliczyli prawdziwe wejście smoka.
Keisuke Honda strzelec gola oraz Shinji Okazaki którego cwaniactwo pozwoliło cieszyć się z remisu.

Honda jak Lato – taki można dać nagłówek w gazecie.
Keisuke stał się dopiero 6 zawodnikiem w historii, który zarówno asystował i strzelił gola na 3 różnych mundialach. Inni to David Bekcham, Asamoah Gyan, Grzegorz Lato, Rudi Voller oraz Arjen Robben.
Niby myślami jest ze swoimi biznesami, ale na razie pokazuje, że póki jest na mistrzostwach świata to dba o interes kadry.

Okazaki  lis pola karnego, dosłownie i w przenośni, ponieważ gra Leicester City, drużynie zwanej lisami, znany jest z swojej agresywności i waleczności. Przy drugim golu mierząca 174 kulka mięśni, jaką jest Oka-Chan wyskoczył do walki o piłkę z mierzącym 196 cm Salifem Sane.
Ich zderzenie doprowadziło w konsekwencji do błędu bramkarza, któremu nawet w parterze sprytny Japończyk przeszkadzał, dzięki czemu Honda mógł tylko dołożyć nogę.

Honda i Okazaki z tego, co widać nie są już może liderami drużyny, ale z pewnością talizmanami szczęścia które przekłada się na realne punkty.
Duet ten musi zresztą ze sobą grać ponieważ Honda uczestniczył przy 7 z 8 goli jakie Japonia strzelił w ostatnich 3 mundialach !
Okazaki z kolei strzelił 2 gole (po jednym w 2010 i 2014) oraz uczestniczył walnie przy bramce na 2-2 z Senegalem.

Poniżej duet na poprzednich MŚ.

Jedno jest pewne, Japonia dokonała rzeczy o której 2 tygodnie temu nikt nie śnił, jest na szczycie tabeli H.  Teraz tylko pytanie czy są wstanie pójść za ciosem, lub jak to samurajowie pójść za cięciem i nie skończyć swojej przygody na wyjściu z grupy ?

Apetyty rośnie w miarę jedzenie, będzie ciekawie.

Skrót meczu:

Autor tekstu: Adam Błoński
@Adam_Blonski

Wyświetleń: 282

Autor tekstu: azjagola

Social media

Strefa sponsorowana

Hensfort

Lwowski Baciar

Pewniaczek.pl

Azjagola na Twitterze

Obserwuj mnie na Twitterze