W sobotę poznaliśmy ostateczne rozstrzygnięcia w ćwierćfinałach Levain CUP. Nie zabrakło emocji, gdyż każdy z zespołów walczył do samego końca o korzystny dla siebie rezultat w dwumeczu, nie zabrakło pięknych bramek i oczywiście nie zabrakło pokazu Japońskiego charakteru.
Vissel Kobe – Yokohama Marinos
W Kobe, gospodarze mieli nadzieję na odwrócenie niekorzystnego rezultatu jaki przywieźli z Jokohamy w zeszły weekend. Przypomnijmy, że na Nissan Stadium przegrali 4:2, więc czekało ich nie lada wyzwanie.
W 12. minucie wlali nadzieję w serca swoich kibiców i wyszli na prowadzenie za sprawą bramki Naoyukiego Fujity. Po pięknej kontrze, którą swoim odbiorem zapoczątkował Shuhei Otsuki, doskonałą okazję miał Watanabe, który trafił w słupek, ale do odbitej piłki dobiegł Fujita i skierował ją do pustej bramki. Po golu, podopieczni Takayukiego Yoshidy zaczęli grać znacznie lepiej, a przede wszystkim odważniej. Yokohama dłużej utrzymywała się przy piłce i zawodnicy z Kobe nastawiali się głównie na kontry, które wychodziły im całkiem dobrze, jednak w 24. minucie goście mogli, a wręcz powinni doprowadzić do wyrównania. Doskonałą piłkę w polu karnym otrzymał Kanai i zagrał wzdłuż bramki do Yun Il-Loka, jednak tego strzał instynktownie obronił Daiya Maekawa. W pierwszej części nie wydarzyło się nic więcej i do szatni, zawodnicy schodzili przy wyniki 1:0 dla gospodarzy.
Po zmianie stron Yokohama wyszła wyżej i wyraźnie chciała zakończyć marzenia Visselu o powrocie do gry w tym dwumeczu co udało im się w 66. minucie meczu. Yuki Otsu wstrzelił piłkę w pole karne, a tam doskonale odnalazł się Hugo Vieira, który strzałem w krótki róg pokonał Maekawe. 5 minut przed końcem, niemal 100%. okazję miał ponownie Hugo Vieira, ale fatalnie przestrzelił. Więcej groźnych sytuacji piłkarze obu zespołów sobie nie stworzyli i Vissel Kobe pożegnał się z rozgrywkami Levain CUP ulegając w dwumeczu ekipie Marinos 3:5.
Składy:
Kobe – Maekawa; Takahashi, Watanabe, Miya, Theerathon; Otsuki (64’ Goke), Mita, Fujita, Tanaka (75’ Havenaar); Watanabe (64’ Ogawa), Wellington
Yokohama – Ilkura; Yamanaka, Kanai, Nakazawa, Matsubara; Yamada, Amano, Ogihara (62’Nakamachi) ; Yun (52’ Vieira), Otsu, Nakagawa (89’ Shinozuka)
Vegalta Sendai – Shonan Bellmare
Patrząc na wynik z pierwszego spotkania, ekipa Vegalty musiałaby dokonać cudu, żeby myśleć o wyrównaniu stanu rywalizacji, nie wspominając już o awansie. Jednak nie takie rzeczy robili już zawodnicy z Sendai i również w tym przypadku zabrakło im naprawdę niewiele aby wrócić z dalekiej podróży w tym dwumeczu.
Jak można było się spodziewać, to ekipa gospodarzy prowadziła grę od samego początku. W 17. minucie bliski zdobycia bramki był Gakuto Notsuda, ale jego strzał z okolic 20. metra przeleciał tuż obok słupka. Dwie minuty później świetny rajd na prawej stronie przeprowadził Hachisuka, ładnym zwodem minął obrońcę i uderzył w krótki róg, ale doskonale ustawiony był Akimoto i sparował piłkę na rzut rożny. Piłkę w narożniku boiska ustawił Notsuda i posłał dobre dośrodkowanie w pole karne. Tam świetnie odnalazł się Hiraoka i strzałem głową otworzył wynik meczu. Wyraźnie spóźnieni byli obrońcy i dzięki temu Japończyk miał mnóstwo czasu i miejsca, aby oddać precyzyjny strzał. Podopieczni Susumu Watanabe nie przestali atakować i stwarzali sobie dużo okazji, często uderzając na bramkę rywala. Bliski szczęścia był między innymi Takuma Abe, ale posłał piłkę ponad poprzeczką.
Co nie udało się wtedy zawodnikom z Sendai, udało się w 35. minucie, kiedy to Ishihara zagrał kapitalną prostopadłą piłkę do Nishimury, a ten z zimną krwią pokonał Akimoto.
Przy większej skuteczności, gospodarze mogli jeszcze przed przerwą wyrównać stan rywalizacji, ale mimo wszystko prowadzenie 2:0 po pierwszych 45. minutach było dla nich niemal idealnym scenariuszem.
W drugiej części dobrą grę kontynuowali zawodnicy Vegalty, którzy byli coraz bliżej zdobycia upragnionej trzeciej bramki i wydawało się, że jest to już tylko kwestią czasu. W 63. minucie kapitalna interwencja Akimoto uratowała gości od utraty całej przewagi wypracowanej w pierwszym meczu. Piłkarze z Sendai praktycznie nie opuszczali pola karnego Shonan i cała sytuacja przypominała oblężenie Osaki z lat 1614-1615. Goście z Hiratsuki nie dość, że zdołali ujść oblężeniu, to jeszcze zadali przeciwnikom zabójczy cios w postaci bramki Ryonosuke Nody, który pokonał bramkarza strzałem zza pola karnego, wieńcząc szybkę kontrę Shonan.
W 74. minucie gospodarze zdołali odpowiedzieć przepięknym trafieniem Hiroakiego Okuno, a także strzałem w poprzeczkę parę minut później. Kulminacja nieszczęść dla nich nadeszła w 80. minucie kiedy to w jednaj akcji obili zarówno słupek jak i poprzeczkę bramki Shonan. Nie zdołali już trafić do siatki gości, ale w dobrym stylu żegnają się z rozgrywkami.
Składy:
Vegalta – Seki; Hiraoka, Oiwa, Kim Jungya (70’ Nagato); Okuno, Notsuda, Hachisuka, Sekiguchi (64’ Nakano); Ishihara, Nishimura, Abe (80’ Germain)
Shonan – Akimoto; Ono (38’ Bahia), Saka, Yamane; Omotehara (66’ Ishihara), Akino, Saito, Okamoto (75’ Takayama); Umesaki, Noda, Kikuchi
Jubilo Iwata – Gamba Osaka
Nieco łatwiejsze zadanie niż Vegalta, mieli zawodnicy Jubilo Iwaty. Podopieczni Hiroshi Nanamiego wrócili bowiem z Osaki z jedno bramkowym deficytem.
W 15. minucie gospodarze wyszli na prowadzenie za sprawą bramki Matsuury i kibice Gamby mogli sobie przypomnieć pamiętne spotkanie sprzed kliku dni z uniwersyteckim zespołem, który wyrzucił ich z Pucharu Japonii. Jubilo wyrównało bowiem stan rywalizacji i w pierwszych minutach, można powiedzieć, że byli pewni swego i zmierzali ku kolejnym bramkom.
W 26. minucie jednak to goście przeprowadzili iście zabójczą kontrę i doprowadzili do wyrównania po golu Hwanga Ui-Jo. Bliski skutecznej interwencji był Krzysztof Kamiński, ale piłka prześliznęła się polskiemu bramkarzowi pod ręką.
Tuż po zmianie stron ekipa z Osaki wyszła na prowadzenie. W 50. minucie fatalny błąd przy strzale Endo popełnił Kamiński, który sparował strzał Japończyka prosto przed siebie, a do piłki dopadł Hwang Ui-Jo i z najbliższej odległości skierował piłkę do siatki. Gamba na dobre przejęła inicjatywę i nic nie wskazywało na inny scenariusz, niż awans ekipy Levira Culpiego.
W 66. minucie było już po sprawie, a Hwang Ui-Jo skompletował hat-tricka i zabawiając się z obroną Iwaty pokonał Krzysztofa Kamińskiego. Stało się więc jasnym, że pomimo wyraźnego kryzysu w jakim znajduje się obecnie Gamba, to ona będzie grać dalej.
W 71. minucie bramkę dla gospodarzy zdobył jeszcze niezawodny Kengo Kawamata. Parę minut później mógł być nawet remis, ale w doskonałej sytuacji, w poprzeczkę trafił Seiya Nakano. Pomimo wczesnego wyjścia na prowadzenie i licznych okazji w tym rewanżowym spotkaniu, Jubilo nie zdołało odrobić strat z pierwszego spotkania i uległo ekipie z Osaki 2:4 w dwumeczu.
Składy:
Jubilo – Kamiński; Oi, Shinzato, Ogawa, Takahashi; Taguchi, Nakamura (71’ Matsumoto), Matsuura, Yamamoto (46’ Araki), Uehara (59’ Nakano); Kawamata
Gamba – Hayashi; Fujiharu, Fabio, Miura, Oh Jae-Seok; Kurata, Fujimoto (90’ Mori), Jesus, Endo; Nagasawa (46’ Takae), Hwang Ui-Jo (72’ Meshino)
Urawa Reds – Ventforet Kofu
Urawa to kolejna drużyna z potencjałem na walkę o mistrzostwo J.League, ale przez kryzys w jakim się znajduje tuła się w okolicach środka tabeli i zdecydowanie zawodzi oczekiwania swoich kibiców. Zawodzi nie tylko w lidze, bo w pierwszym spotkaniu z drugoligowym Kofu, piłkarze z Saitama Stadium przegrali 2:0 i w rewanżu czekało ich dość trudne wyzwanie.
Oczywiście gospodarze od początku rzucili się do szaleńczych ataków i ani myśleli o żegnaniu się z pucharem na tym etapie rozgrywek. Zadanie ułatwił im piękny gol genialnego Shinzo Korokiego, który w 19. minucie strzałem z ok. 20 metrów pokonał Koheia Kawate. Zawodnicy Urawy, nie zamierzali na tym poprzestać i zaledwie 5 minut później odrobili wszystkie straty i mieliśmy 2:0, którą w fenomenalnym stylu zdobył znów Shinzo Koroki. Gol niemal bliźniaczo podobny, do spektakularnego trafienia Giovanniego Dos Santosa z finału Concacaf z 2011 roku przeciwko USA. Radość gospodarzy nie trwała jednak zbyt długo, bowiem w 27. minucie fatalny błąd w defensywie popełnił Mauricio, czego efektem była bramka Kozuki. Tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą część meczu, Urawa mogła znów wyjść na dwubramkowe prowadzenie, ale w jednej akcji dwukrotnie trafili w poprzeczkę.
Po przerwie pierwszą dość dogodną okazją był atomowy strzał Yukiego Muto, jednak piłka po jego uderzeniu zatrzymała się na słupku bramki Ventforetu. Goście nie chcieli być dłużni i odpowiedzieli równie potężnym strzałem Kozuki, który też trafił w słupek.
Nie oglądaliśmy w tym spotkaniu więcej bramek i drugoligowy Ventforet Kofu zasłużenie wyeliminował Urawę Red Diamonds.
Składy:
Urawa – Nishikawa; Hashioka, Iwanami, Mauricio, Ugajin; Aoki, Abe (64’ Taketomi), Martinus (46’ Kashiwagi), Yamada; Koroki, Muto (56’ Lee)
Kofu – Kawata; Byeon, Koide, Imazu; Takano, Kozuka (88’ Michibuchi), Shimakawa, Sato, Yuzawa; Mori (60’ Lins), Horigome (60’ Tanaka)
Autor tekstu: Kamil Gala @GalsonHM
Wyświetleń: 256