8-go maja 2013 roku pisałem do “pewnej stacji TV” w sprawie „złotego tygodnia” oraz o wydarzeniach, które wtedy miały miejsce w J. League.
Dziś jesteśmy mądrzejsi o tę wiedzę, jednak wtedy zarówno losy Omiyi Ardiji, trenera Stojkovica czy Oity Trinita nie wydawały się tak oczywiste.
Przed skrótem J. League przytoczyłbym parę ciekawostek o tzw. “Golden Week“, który obecnie trwa bawiąc kibiców jednocześnie wykańczając piłkarzy.
Co to takiego ten złoty tydzień ?
Cztery święta pod rząd, kiedy to ciężko pracujący Japończycy mają konstytucyjnie
tydzień wolnego, mogąc cieszyć się atrakcjami jakie każdy kto tylko może wpycha
im z tej okazji na każdym kroku.
W skład tzw. Złotego Tygodnia wchodzą:
– Shōwa-no-hi (昭和の日) – 29 Kwietnia – Dzień Shōwa,
– Kenpō kinenbi (憲法記念日) – 3 Maja – Dzień Konstytucji
– Midori-no-hi (みどりの) – 4 Maja – Dzień Zieleni
– Kodomo-no-hi (こどもの日) – 5 Maja – Dzień Dziecka
Shōwa-no-hi (昭和の日)
Święto obchodzone 29 kwietnia, na pamiątkę cesarza Shōwa.
Jest to dzień, którego celem są refleksje na temat 63 lat burzliwego panowania cesarza Shōwa (Hirohito).
Za życia tego cesarza, dzień 29 kwietnia oznaczał inne święto narodowe – Urodziny Cesarza. Po śmierci cesarza Hirohito, dzień ten został upamiętniony jako “Dzień Zieleni”. W 2007 roku, święto ponownie zmieniono, tym razem na “Shōwa-no-hi” i tak już jest do dzisiaj.
Kenpō kinenbi (憲法記念日)
Święto Konstytucji, 3 maja. Czy wam to coś nie przypomina? Dokładnie, Japończycy świętują dzień konstytucji dokładnie tego samego dnia co my. Jednak my świętujemy naszą pierwszą, Polską konstytucję. Japonia nie świętuje swojej pierwszej konstytucji, a bieżącą. Jest to konstytucja, która zaczęła obowiązywać 3-go maja 1947 roku i od tamtej pory nie była ani razu zmieniana (!). Co ciekawe, Japonia w jej 9 artykule wyrzeka się prawa do wojny, więc konstytucja ta jest nazywana “pokojową”. Jest to również pierwsza w pełni demokratyczna konstytucja Japonii (nie posiada wzmianki o tym, że władza cesarza pochodzi od Boga).
Midori-no-hi (みどりの)
Dzień Zieleni. W 2007 roku, gdy uchwalono Dzień Shōwa, święto zieleni zostało przeniesione na 4 maja. Wynika to z ustawy, która mówi, że każdy dzień będący pomiędzy dwoma innymi świętami jest kolejnym kandydatem na nowe święto. Zanim 4 maja stało się Dniem Zieleni, był nazywany po prostu “Dniem wolnym od pracy”. Jak nazwa wskazuje, jest to dzień obcowania z naturą i dziękowania za jej błogosławieństwa – w praktyce po prostu jest używany jako przedłużenie Złotego Tygodnia.
Jak widać, polska wikipedia jest bardzo na czasie, posiadając informacje sprzed 2007 roku 😉
Kodomo-no-hi (こどもの日)
Dzień Dziecka. Wszyscy kochamy dzień dziecka! Jak on więc wygląda w Japonii? O wiele ciekawej niż w Polsce, gdzie jedyną tradycją jest składanie sobie życzeń. Japoński Dzień Dziecka pochodzi od Dnia Chłopca i niestety większość tradycji jest związana z tą płcią.
Najbardziej znaną z nich jest tzw. Koinobori, czyli wywieszanie “karpich flag” na wysokim słupie. Tradycja ta pochodzi od chińskiego mitu, gdzie karpie w przyszłości zamieniają się w smoki. Flagi te na wietrze przypominają płynące ryby, a mają oznaczać drogę chłopca w smoka (czyli dorastanie). Największy z karpi to tata, potem mama, a następnie syn (bądź synowie, wielkość i kolor karpia zależy od wieku). Oprócz tego wyciąga się samurajskie hełmy, jeśli ktoś takowe posiada. Często też nawiązuje się do Kintaro i Momotaro, dwóch samurajów z japońskich legend. Podczas tego święta rodzice modlą się o zdrowe i silne dojrzewanie swoich pociech.
Nie brak też jedzenia – najbardziej popularnym jest Kashiwa mochi – czyli mochi z pastą fasolową, otoczone liściem dębu. Ciekawe, czy dobre ;).
Przy okazji, w tym roku Dzień Dziecka wypada w niedzielę. W związku z tym został przeniesiony na poniedziałek 6, dla przedłużenia Złotego Tygodnia.
Tak więc J. League wykorzystuje ten długi „week” (naprawdę długi weekend) wsadzając jak najwięcej spotkań w jak najkrótszym czasie. Kiedy wszyscy mają wolne piłkarze przyspieszają tempo.
Liga ma na tym dodatkowy zarobek, ponieważ co roku z powodu tego święta na stadionach frekwencja w J1 i J2 wzrasta o 10 -15%, a i oglądalność jest większa co zwiększa ceny reklam w trakcie transmisji. Jest to także szansa na przyciągnięcia nowych kibiców, stąd także pod stadionami oraz w trakcie spotkań różne atrakcje jak koncerty, wizyty gwiazd itd.
Liga zarabia w tym czasie, ludzie się bawią, a piłkarze muszą grać jak im zagrają włodarze J. League.
Tyle o święcie, które jest co roku i co roku wygląda tak sytuacja w J. League. W skrócie cieszą się wszyscy w Japonii prócz sportowców (piłkarzy, baseballistów, a nawet koszykarzy), którzy lecą wtedy na ostatkach sił.
A co w samej lidze?
Mamy pierwszą ściętą głowę trenera: nie mam satysfakcji z tego, że moje słowa potwierdziły się, bo nikomu źle nie życzę, ale pisałem kiedyś że trener Jubilo w ogóle nie umie wykorzystać potencjału zespołu.
Hitoshi Morishita zakończył swoją 5 letnią karierę z klubem Jubilo Iwata gdzie był asystentem trenera od 2008 roku po czym sam przejął klub w roku 2012.
Zrezygnował (podobno sam) po przegranej 2-1 z Ventforetem Kofu. Jego miejsce zajął…
…Tetsu Nagasawa, asystent trenera Morishity, były zawodnik Jubilo Iwata gdzie grał tam tylko przez rok w 1994 roku.
Na razie jego status to trener tymczasowy, klub nie wydał oświadczenia czy będzie zatrudniał Nagasawę na stałe czy będzie pełnił tą funkcję do końca sezonu.
W pierwszym meczu pod jego wodzą Jubilo zagrał z pasją i polotem którego nie było widać w wcześniejszych spotkaniach i wygrywali 2-0 po zakończeniu pierwszej połowy.
Niestety trener Ranko Popovic zagrał vabank i wyciągnął w drugiej połowie wszystkie „pistolety” jakie miał – strusia pędziwiatra Naohiro Ishikawę, lisa pola karnego Tadanari Lee i wieżowca Sota Hirayamę (191), wszyscy trzej uczestniczyli w bramkach i mecz zakończył się wynikiem 2-2.
Co u potężnych Wiewiór ?
Idą jak burza.
Oklaski im się należą za zaangażowanie i wolę walki ponieważ nie jest to drużyna mająca tuzów futbolu, jednak w każdym spotkaniu gryzą trawę, ofiarnie rzucają się na piłkę by zablokować każdy strzał.
Za każdym razem wyglądają jakby ktoś przed meczem powiedział im “słuchajcie, pokażcie na co was stać, bo to wasz ostatni mecz w życiu (i już nigdy nie wyjedziecie na boisko!)”.
Drużyna zbudowana z samych odrzutów walczących całe życie o utrzymanie z swoimi drużynami – Novaković (spadł z Keoln), Zlatan (ze zmiennym szczęściem w Belgi) oraz anonimowi lecz efektywni Shin Kanazawa, Takuya Aoki oraz mistrz blokowania strzałów obrońca Kosuke Kikuchi dyrygujący obroną razem z solidnym bramkarzem Takashi Kitano.
Media nigdy nie interesowały się Omiyą o tej porze roku, chyba że w kontekście zmiany trenera.
Dziś Słoweniec Verdenik jest rozbierany na części ente przez dziennikarzy. Cóż za hokus pokus robi, że drużyna gra może nie rewelacyjnie dla oka lecz punktuje z niesamowitą regularnością.
Niestety w meczu Omiya Ardija kontra mistrz roku 2012 Sanfrecce Hiroshima miał miejsce przykry incydent. Bohaterami tego wydarzenia byli dwaj rookie – Takuya Masuda, który grał w miejsce kontuzjowanego Shusaku Nishikawy (zderzenie w meczu poprzedniej kolejki z Nagoyą okazał się poważniejsze niż myślano) oraz Takamitsu Tomiyamy bramkostrzelnego młodzieńca, który puka do drzwi pierwszej jedenastki coraz pewniej.
Tomiyama 7 minut po wejściu strzelił bramkę, jednak oddał strzał głową w pojedynku w stylu „kto stchórzy pierwszy”.
Nie stchórzył żaden z młodych samurajów i skończyło się to groźnie wyglądającym zderzeniem głowami przy pełnej prędkości mocno zbudowanych piłkarzy.
Tomiyama wylądował na murawę już lekko sparaliżowany i mając drgawki.
Mięśnie tak się zblokowały, że przez pierwszy moment nie mógł położyć głowy na ziemi.
Koledzy którzy przybiegli się cieszyć, Novaković i Watanabe, momentalnie zaczęli wołać pomoc.
O ile Tomiyame zdjęto z boiska na noszach w kierunku pokoju opatrunkowego o tyle Masudę bramkarza debiutującego w J. League przechwyciła karetka pogotowia.
Z tego co zdołałem się dowiedzieć po tweetach to Masuda ma wstrząs mózgu oraz miał tymczasowy zanik pamięci.
Zostaje w szpitalu na obserwacji na następne badania.
Tomisawa będzie gotów do gry za tydzień z paroma szwami i obiciami.
Szkoda obydwu zawodników, ponieważ Tomiyama to ulubieniec Novakovica, który wszystkiego go uczy, a chłopak czerpie garściami – strzelił już 3 bramki w tym sezonie (plus jedną w pucharze).
Masuda debiutujący w J. League zaliczył w tym spotkaniu parę efektownych interwencji, a na „konia” wsadził go doświadczony Mizumoto, który podawał zbyt krótką piłkę głową do bramkarza nie patrząc na ustawienie kolegi ani napastnika wiewiór.
Miejmy nadzieje że dojdą do siebie.
Jeszcze dwie istotne rzeczy:
Pierwsza to czarne chmury nad Pixi Stojkovicem, który wyraźnie nie ma pomysłu jak ma wygrywać mając przecież nie najgorszy skład (Mistrzowski, do cholery, jakby nie było).
W wywiadzie po meczu Nagoya Grampus kontra Sanfrecce Hiroshima był blady i wyglądał jakby się czegoś nałykał. Powiedział łamaną angielszczyzną, że kontrolowali przebieg gry dopóki jego drużyna nie zaczęła popełniać tragicznych błędów w obronie, mogli wygrać jednak Keiji Tamada zachował się dziecinnie i nieprofesjonalnie.
W następnym meczu z Kawasaki Tamada karnie siedział na ławie jednak jego zmiennik młodziutki Tanaka grał bezbarwnie. Cały taktyka skupiała się na próbach dośrodkowań do Joshua Kennedy, który tylko rozkładał ręce komentując „iż za daleko , lub za wysoko” i przegrali 2-1.
Po meczu Stojkovic znów blady i nerwowy stwierdził że powinno być 2-2, ponieważ Kennedy był faulowany w polu karnym ale jak zawsze sędziowie na poziomie J. League zachowują się idiotycznie.
Niestety powtórki nie pokazały nic konkretnego i wyglądało bardziej jakby sędzia podjął prawidłową decyzję nie gwiżdżąc faulu.
Dziennikarze w Japonii stali się bezlitośni dla Pixiego.
Twierdzą, że to Serb jest odpowiedzialny za porażki zespołu, ponieważ kombinuje w każdym meczu z ustawieniem taktycznym jak i personalnym.
Jest 10 kolejka, a ona nadal nie ma wyklarowanej taktyki i nie wie na kogo chce stawiać w tym sezonie.
Trener który zawsze słynął z humoru i luźnego nastawienie nagle jest w wywiadach opryskliwy i nerwowy. Po meczach wygląda jakby miał problemy z stresem czy presją ponieważ wygląda bardziej na pijanego człowiek z bełkoczącym językiem niż człowieka, który ma coś sensownego do powiedzenia na swoją obronę.
Narzekania po każdym meczu na zawodników wymieniając ich z imienia i nazwiska psuje tylko atmosferę w klubie.
Możemy być świadkiem końca ery Stojkovica jeśli przegra sobotnie spotkanie, ponieważ zespół jest w głębokim dołku i nie chodzi tu nawet o wyniki, ale o styl niedawnego mistrza, a raczej jego brak.
Tasaka po awansie Żółwi
Na drugim biegunie Oita Trinita.
Zespół Kazuaki „Robocopa” Tasakiego .
Pseudonim trener zyskał po tym jak będąc łysy (choroba genetyczna ) doznał kontuzji złamania nosa, w trakcie meczu, opatrzony wrócił z maską ochronną na twarzy, która nie była przeźroczysta jak to obecnie widzimy.
Spowodowało to, że i tak groźnie wyglądający piłkarz zyskał przydomek Robocop (choć przezywany był też Jason na cześć filmu “Piątek 13-go”).
Grając pół roku z maska Tasaka zyskał nagrodę debiutanta roku 1994.
Robocop już jako trener w cuglach wygrał Playoffy o dostanie się do J. League.
Niektórzy twierdzili, że drużyna wygrała za wcześnie i nie jest jeszcze gotowa na rywalizacje na tak wysokim poziomie.
Oita gra ładną widowiskową piłkę pełną dryblingów, strzałów i szybkich ataków a w składzie mają naprawdę paru dobrych zawodników którzy mogli by sobie poradzić w dużo lepszych klubach jak Daiki Takamatsu czy Yasuhito Morishima.
Dziennikarze w Japonii są załamali i zadają pytanie.
Jak futbol ma iść w kierunku widowiskowości jeżeli drużyna która próbuje grać odważną piłkę na „tak” – dostaje cały czas policzek w twarz.
Mają nadzieje, że zespół się nie podda i nadal będzie próbował wygrać grając ofensywny futbol. Żółwie nie zasługują, aby być czerwoną latarnią ponieważ mają lepszy skład niż np. Albirex Nigata czy Sagan Tosu lub Ventforet Kofu, a już na pewno grają piłkę z większym rozmachem, mniej zachowawczą, nie kunktatorską.
3 punkty w 10 spotkaniach to tragedia dla tego klubu.
Tasaka nauczył ich hura ataków, kibice i zawodnicy uwielbiają tego charyzmatycznego trenera – lecz może stracić pracę – ponieważ nie wierzmy w bajki, jest to futbol archaiczny i naiwny.
Zespół z każdym podnosił rękawice i bił się jak równy z równym lecz zawsze dostawał jedną bramkę więcej. Spójrzmy na wyniki przegranych spotkań:
Oita Trinit 1-2 FC Tokyo
Oita Trinita 1-2 Cerez Osaka
Oita Trinita 2-3 Kashima Antlers
Shonan Bellmare 2-1 Oita Trinita
Plus remisy 2-2 z Urawą Reds, z Kawasaki i 1-1 z Albirexem
Teraz przegrali po wymianie ciosów z Saganem Tosu 2-4.
Oita wygląda jak Japoński zawodnik MMA który nie mając najmniejszych szans idzie na wymianę ciosów woląc zginąć walcząc niż żyć na klęczkach.
Postawa którą Japończycy hołdują.
Tylko czy klub nie będzie wolał zwolnić walecznego Robocopa i poszukać trenera, który zawróci Wisłę kijem i będzie próbował zdobywać punkty poprzez stawiania autobusu w polu karnym i wymęczy utrzymanie w lidze.
Żal mi niesamowicie Oity, bo naprawdę ogląda się ich świetnie, jak Sagan Tosu w roku 2012 czy Kashiwę w roku 2011 tylko że u nich nigdy nie ma happy endu, tylko romantyczna porażka, po której ma się poczucie niesmaku.
Nie jest to drużyna w stylu Consadole Sapporo, która przegrywa, ponieważ kadrowo jest słaba – ich wyniki to zlepek niekończących się niefortunnych zdarzeń.
Jak wyrzut piłki bramkarza wprost pod nogi Ari Jasuru Hasegawy w spotkaniu z FC Tokyo, zwycięska bramka w 90 minucie Yuyu Osako w meczu 2-3 z Kashimą czy bramka życia 38 latka Tsuchiya dla Ventforet Kofu na 1-0
Mam nadziej,ę że się nie poddadzą i nadal będą atakować, grać efektownie ponieważ jak zejść ze sceny to przynajmniej przy owacji na stojąco widowni.
Troszkę scen z spotkania Omiya vs Sanfrece oraz filmik z incydentu:
Autor tekstu: Adam Błoński
@Adam_Blonski
Wyświetleń: 397