2 mecze, 2 okazałe zwycięstwa, 8 strzelonych bramek. Oto bilans reprezentacji Japonii po spotkaniach z Niemcami i Turcją. Ekipa Hajime Moriyasu miała przede wszystkim udowodnić, że jej występ na mundialu nie był przypadkiem i to z pewnością jej się udało. Co więcej, Japonia pokazała, że zamierza wejść na dłużej do piłkarskiej elity zespołów, z którymi liczyć musi się każdy.

Najpierw, po raz drugi w ciągu 10 miesięcy, reprezentacja Japonii ograła Niemcy. I po raz drugi czyni to po bardzo dobrym meczu, w którym na zwycięstwo zasłużyła. Tym razem w sposób zdecydowany, bowiem rozbiła ekipę niemiecką aż 4-1 na wyjeździe.

Trudno tak naprawdę kogoś wyróżnić w kadrze Samurai Blue. Cały zespół zagrał po prostu świetne spotkanie i wyróżnienie jednostek mogłoby być niesprawiedliwe dla reszty zawodników. Na murawie w Wolfsburgu zobaczyliśmy kolektyw, drużynę, dobrze naoliwioną maszynę Moriyasu. Zobaczyliśmy walkę i chęć zwycięstwa każdego jednego zawodnika z pierwszej jedenastki oraz każdego wchodzącego z ławki. Coś, czego od dawna nie widzieliśmy w reprezentacji Polski. Niemcy byli bezradni wobec tak dysponowanej Japonii i wszystkie ich atuty zostały przez Japończyków po prostu skruszone. O dominacji Japonii, poza bramkami, świadczy jeszcze jedna statystyka. Mianowicie statystyka strzałów celnych. Niemcy oddały 3. Japonia aż 11.

Druga wygrana Japończyków z Niemcami z rzędu sprawia, że są oni pierwszą azjatycką ekipą w historii, która tego dokonała. To doskonale pokazuje w jakim miejscu znajduje się reprezentacja Japonii i jak duże ma ona możliwości. Heroiczne zwycięstwa z Niemcami oraz Hiszpanią na mundialu i wygranie grupy śmierci nie są dziełem przypadku, czy też szczęścia. Kadra Nipponu to ekipa złożona głównie z zawodników grających w najlepszych ligach Europy, znajdujących się w fenomenalnej formie i potrafiących pokonać dosłownie każdy zespół na świecie. Ale to już wiedzieliśmy i wiedział każdy, kto ogląda i rozumie futbol. Spotkanie z Niemcami pokazało natomiast, że Japonia nie tylko potrafi pokonać topowe zespoły, ale także że potrafi je zdominować i rozbić. Że potrafi zaprezentować się, niczym jedna z najlepszych reprezentacji na świecie. To jest właśnie to, do czego JFA i J.League wspólnymi siłami dążą od ponad 30 lat. Jeśli Japonia nadal będzie się rozwijać i regularnie iść do przodu to słynny “Plan 2050” naprawdę może się ziścić.

Do meczu z Niemcami Japonia przystąpiła w następującym składzie:

@JFA

Kyogo Furuhashi, który przed wyjazdem na zgrupowanie dał wygraną Celtikowi w derbach Glasgow znalazł się na ławce rezerwowych, a jego miejsce w pierwszym składzie zajął Ayase Ueda, który w ten sam weekend zdobył swoją premierową bramkę dla Feyenoordu. Od początku nie zobaczyliśmy także 4-krotnego piłkarza meczu La Liga w tym sezonie, Takefusy Kubo, który musiał ustąpić miejsca już weteranowi kadry, Junyi Ito. Na ławce pozostał także Daizen Maeda. To pokazuje głębię składu Japonii.

Od pierwszych minut mecz wyglądał jak każde spotkanie Japończyków z wyżej notowanym rywalem, który chce prowadzić grę. Obserwowaliśmy wysoki pressing, który zaczynał się już w polu karnym Ter Stegena i próby (najczęściej skuteczne) neutralizowania niemieckich ataków już w środku pola z zamiarem szybkiego wyprowadzenia kontry. W taki sposób padła pierwszego bramka Japonii. Próbę wyprowadzenia piłki Niemców przewidział Tomiyasu, który w pierwszym kontakcie zagrał piłkę na drugą stronę. Tam w końcu dostał ją Sugawara, który łatwo zgubił kryjącego go obrońcę i dograł na nogę Junyi Ito. Zawodnik Reims wyprzedził Rudigera i trafił do siatki przy okazji odbijając piłkę od zawodnika Realu Madryt.

Kilka minut później było już 1-1. Jedną z nielicznych luk pozostawionych tego dnia przez defensywę Japonii wykorzystał Leroy Sane, który pokonał golkipera Nipponu. Niemcy nie cieszyli się z remisu zbyt długo, albowiem chwilę później Ayase Ueda w dość sprytny sposób pokonał Ter Stegena. Ito źle trafił w piłkę przy próbie strzału, ale szczęśliwie trafiła ona do Uedy, który umieścił ją w siatce.

Przed przerwą Japonia miała jeszcze przynajmniej dwie 100% sytuacje, które mogły zamknąć mecz i pozwolić Moriyasu na jeszcze większe eksperymenty ze składem w drugiej części.

Co nie udało się w pierwszej to udało się w połowie drugiej.

Japonia znów miała wiele sytuacji i znów wiele z nich zmarnowała. Mimo wszystko zaimponowała, bo wykorzystała dwie z nich pieczętując niezwykle okazałe zwycięstwo na niemieckiej ziemi. Dwie asysty zanotował Takefusa Kubo, a do siatki po jego podaniach trafiali Takuma Asano i Ao Tanaka. Doprawdy wielka była Japonia w tym spotkaniu i różnica jakości była zaskakująco widoczna. Oczywiście na korzyść Japonii.

W kolejnym spotkaniu ekipa z Kraju Wschodzącego Słońca zagrała w Belgii z Turcją, a Moriyasu postawił na zupełnie inny skład:

Od początku wyszedł m.in. Furuhashi, Kubo czy debiutant Maikuma z Cerezo Osaka. Kyogo Furuhashi nie może z pewnością narzekać na nadmiar sympatii Hajime Moriyasu, więc jego występ od pierwszej minuty był dla niego wielką szansą. Niestety trzeba powiedzieć, że napastnik Celticu tej szansy nie wykorzystał. Co najmniej trzy 100% sytuacje zostały przez niego zmarnowane. W sytuacjach, w których w Celticu miałby na koncie hat-tricka. Trudno powiedzieć, czy to pech, trema, czy presja spowodowana grą w kadrze Moriyasu, ale Furuhashi był na siebie wściekły po ostatnim gwizdku i dało się zauważyć, że jest on świadom swojej zaprzepaszczonej szansy. Oczywiście mamy nadzieję, że tak się nie stało i Moriyasu nadal będzie na Kyogo stawiał. Należy się jednak spodziewać, że gracz Celticu może zostać odstawiony na boczny tor, a miejsce w kadrze przed nim będą mieć Ueda, Asano i Maeda.

Pomimo ponownie niemałej nieskuteczności, Japonia kontrolowała ten mecz i bardzo pewnie go wygrała. Turcja trafiła do siatki dwukrotnie, ale jej bramki były wynikiem błędów i rykoszetów w polu karnym Nipponu.

To Samurai Blue rozpoczęli strzelanie w tym meczu, a wynik otworzył gracz Urawy Red Diamonds Atsuki Ito, który pokonał golkipera Turcji pięknym strzałem z dystansu. Chwilę później było już 2-0, a do siatki trafił Keigo Nakamura, który dobił obroniony strzał Takefusy Kubo. Kilka minut później Nakamura trafił ponownie, a pierwszą asystę w reprezentacji zanotował debiutujący w kadrze Seiya Maikuma. Nakamura jest drugim obok Furuhashiego graczem, który nie mógł liczyć na specjalne względy Moriyasu. Były gracz LASK Linz, a obecnie francuskiego Reims pokazał jednak dlaczego tak wielu kibiców Samurai Blue od dawna domagało się jego powołania i dlaczego Moriyasu popełnił błąd nie zabierając go na mundial.

Jeszcze przed przerwą Turcja zdołała trafić do siatki, ale nie odmieniło to obrazu gry w drugiej części. Dalej obserwowaliśmy dominację Japonii, która powinna była strzelić co najmniej kilka bramek więcej. Strzeliła jednak tylko jedną, za sprawą rewelacyjnego Junyi Ito, który zebrał piłkę pod własnym polem karnym, a kilka sekund później wywalczył rzut karny, który następnie zamienił na bramkę. Ito po raz kolejny pokazał jak ważnym dla kadry jest zawodnikiem i jak niemożliwy jest do zatrzymania, gdy przeżywa dobry okres.

Japonia pokonała Turcję 4-1 i swoją przerwę reprezentacyjną zalicza do bardzo bardzo udanych. A sam Hajime Moriyasu robi coś, czego nie spodziewałby się nikt włącznie z nim samym. Pisze on historię. Odkąd objął reprezentację Japonii, nie przegrała ona meczu z zespołami z Europy. A mierzyła się kolejno z:

Serbią (1-0)

– Niemcami (2-1, mundial)

Hiszpanią (2-1, mundial)

Chorwacją (1-1, mundial)

Niemcami (4-1)

Turcją (4-2)

Bilans godny podziwu i jasny sygnał wysłany do świata futbolu.

W październiku Samurai Blue rozegrają kolejne dwa sparingi, a ich rywalami będzie Kanada i Tunezja.

Wyświetleń: 118

Autor tekstu: Kamil Gala

Social media

Strefa sponsorowana

Hensfort

Lwowski Baciar

Pewniaczek.pl

Azjagola na Twitterze

Obserwuj mnie na Twitterze