Caio Coneda Corrêa z powodu swojego barwnego życia, powinien otrzymać patronat National Geographic, ponieważ chyba, jako jedyny łączy kultury brazylijską, amerykańską i zjednoczonych emiratów arabskich (a kto wie, może i Timoru Wschodniego).
Mieszkając w Volta Redonda w stanie Rio de Janeiro ze swoją rodziną (ojciec, matka i brat) żyli w skrajnym ubóstwie po tym, jak rodzice z powodu kryzysu gospodarczego w kraju stracili pracę.
Volta Redonda – pierwszy dom Caio
Na ratunek wówczas rodzinie przyszedł jedyny wujek Caio, który mieszkał już od dłuższego czasu w USA. Kierowana chęcią przeżycia rodzina, gdy nasz bohater miał ledwie 10 lat została sprowadzona przez dobrodusznego wujka do USA.
Jak to Caio wspomina rodzice tak ciężko pracowali, iż utracili linie papilarne, (przez co mieli mnóstwo problemów w amerykańskich urzędach) tylko, po, to by zapewnić lepszy byt rodzinie.
Nie jest to nikomu niepotrzebny wstęp, ponieważ późniejsze postępowanie Caio jest podyktowane jego przeszłością.
Mimo słabo płatnych prac, rodzice wspierali Caio w jego piłkarskich zainteresowaniach i zawsze uposażali go w sportowy uniform, dobre buty i wszystko, co tylko mógł chcieć dzieciak by spełnić swoje marzenie o zastaniu zawodowym piłkarzem.
Swoją piłkarską karierę zaczynał w szkolnej drużynie ze swojego miasta – Nantucket.
Jest to malutka wysepka u wybrzeża stanu Massachusetts, która miała swoją szkółkę złożoną z ledwie 600 uczniów. Dzięki Caio byli sensacją ligi szkolnej w USA, ponieważ potrafili demolować rywali, ze szkół, które posiadały po 10-15 tysięcy uczniów. Co ciekawe z równym powodzeniem grywał w reprezentacji szkoły w koszykówkę jednak większą pasją darzył piłkę kopaną.
Caio stał się szybko obiektem zainteresowania skautów w USA i otrzymał oferty ze wszystkich najlepszych drużyn uniwersyteckich jak, choćby UCLA, czy Michigan State. Unosząc się ambicją uznał, że będzie to droga na łatwiznę i chce spróbować swoich sił w…. Brazylii.
Mimo krytyki rodziców, iż nie po to pracują jak woły by on wracał do biedy i zaczynał wszystko od nowa – w końcu trafił z powrotem do rodzinnego miasta i drużyny Volta Redonda.
Po trzech latach walki w młodzieżowej lidze został, jako najlepszy produkt Volta Redonda wpierw wypożyczony, a później wykupiony przez Botafago, gdzie, jako 20-latek stał się ulubieńcem kibiców.
W Botafago był nazywany „Talizmanem szczęścia”, ponieważ dla ówczesnego trenera drużyny Joel Santana – w 3. pierwszych meczach zapewnił 3 bramki dające im 3 zwycięstwa.
Po przenosinach do Internacional w 2013, stał się „osobistym pomocnikiem” Diego Forlana. Po każdym treningu gwiazdor Mistrzostw Świata 2010 prosił młodziutkiego Caio by ten zostawał z nim i dalej trenował. Jak Sam Caio twierdzi, mimo że miał świadomość, iż pomaga Forlanowi stać się lepszym jego samego również to rozwijało. Forlan dawał mu mnóstwo wskazówek, podczas tych godzinnych seansów, które do dziś 31-latek używa (choćby przy uderzeniach z woleja).
Po zaliczeniu 163. Spotkań i 29. bramek w trzech drużynach (Botafago, Vitoria, Internacional) w wieku 25 lat, skrzydłowy wyjechał do Zjednoczonych Emiratów Arabskich – konkretniej do Al Wasl.
Już po pierwszych miesiącach Caio udzielił wywiadu, w którym powiedział, że podpisał kontakt na 5 lat, ale gdyby miał szansę, to podpisałby go nawet na 10, odwdzięczając się za to, jak ludzie w klubie oraz fani go przyjęli.
Caio grając, jako lewoskrzydłowy zaliczył już w pierwszych 22. spotkaniach 16 bramek!
W 2019 przeniósł się do najmocniejszego zespołu w kraju, czyli Al Ain, co jak sam przyznał było również pomocą dla cierpiącego na problemy finansowe Al Wasl, ponieważ z kwoty jego transferu klub mógł się “przegrupować”.
W styczniu 2020 stał się pierwszym naturalizowanym piłkarzem latynoamerykańskim w historii futbolu ZEA (na spółkę z Sebastián Tagliabúe).
Chłopak miał (i nadal ma) za zadanie pomóc kadrze, która cierpi na brak nowego narybku talentów po tym, jak pokolenie „Omar – Londyn 2012” mocno się już postarzało.
Caio, co śmieszne, przez to, iż otrzymywał oficjalne papiery Baptystów z „kościoła katolickiego Timoru Wschodniego”, mimo że nigdy nie był rezydentem tego kraju…. Został z dniem otrzymania dokumentów naturalizowany przez federacje Timoru Wschodniego. Sprawa prócz echa medialnego i kłótni pomiędzy federacją ZEA a Timoru zakończyła się tylko ciekawostką (choć inni Brazylijczycy, którzy otrzymali takie dokumenty z kościoła GRAJĄ W KADRZE TIMORU!).
Czy Caio sprzedał się za pieniądze ZEA – on nawet tego nie ukrywa. Mówi, że kocha grać w ZEA ze względu na to jak go tu traktują ludzie w klubie i poza nim. Ale przede wszystkim nigdzie się nie wybiera z ZEA, mając na względzie rodziców. Rodziców, którzy harowali ciężko by wesprzeć swoje dziecko, choćby, kupując mu korki, gdy sami chodzili w podartych butach. Teraz to on sprowadził rodziców do ZEA i powiedział, że póki żyje, nie chce by przepracowali, choćby jeden dzień (chyba, że, dlatego że się nudzą śmiał się CAIO).
Opisując naszą postać w roli piłkarza to jest on typowym lewoskrzydłowym, który ścina każdą akcję na swoją prawą nogę i oddaje mocarne strzały na długi słupek. Niby przewidywalny do bólu, ale jego powtarzalność à la Arjen Robben wykańcza nerwowo obrońców w lidze ZEA.
W reprezentacji, choć nie jest tak błyskotliwy jak w rozgrywkach klubowych, to z pewnością jest daleki od sprawiania zawodu. W 12. spotkaniach dla „Al Abyad” strzelał już pięciokrotnie. Nie były to bramki strzelone azjatyckim kelnerom, a drużynom będącym stałymi uczestnikami Pucharu Azji – Bahrajn, Jordan, Tajlandia, Irak i… no właśnie. W meczu z Syrią rozpoczynającym rywalizację ZEA w pierwszym od 2012 roku Pucharze Narodów Arabskich Caio stał się bohaterem kadry.
Ex gwiazdor małej szkółki z Nantucket wpierw otworzył wynik meczu piękną główką po dośrodkowaniu klubowego kolegi, prawego obrońcy z Al-Ain Bandar Al-Ah babi. Ledwo 6 minut później Coneda asystował przy bramce na 2-0 Ali Saleha. Gol i asysta pozwoliły wygrać ZEA 2-1 z Syrią mecz, który walnie przybliżył ich do awansu do fazy finałowej Arab Cup 2021.
AzjaGola będzie bacznie się przyglądać ciekawemu indywiduum, jakim jest Caio Coneda – gwiazdor z Nantucket w barwach Al Abyad (The White One). Trzymajmy za chłopaka kciuki podczas Arab Cup 2021.
Autor tekstu: Adam Błoński
Wyświetleń: 379