Podczas ostatnich meczów eliminacyjnych strefy azjatyckiej dwóch gigantów azjatyckiej piłki zaliczyło identyczny wynik. Pomimo korzystnego rezultatu obie ekipy borykają się z niemałymi problemami.
W pierwszym od prawie dwóch lat meczu reprezentacji narodowej w Korei Południowej bez ograniczeń związanych z COVID-19, Taeguk Warriors całkowicie zdominowali swoich przeciwników od początku do końca na stadionie Goyang (na stadionie nie istniejącego już od 2016 roku Goyang Zaicro FC).
Ekipa Paulo Bento robiła wszystko co chciała na boisku prócz…trafiania do siatki.
Napastnik Wolverhampton Wanderers, Hwang Hee-chan, wykorzystał rzut karny z pierwszej połowy, aby pomóc Korei Południowej w wyeliminowaniu Zjednoczonych Emiratów Arabskich 1:0 w ich czwartkowym meczu eliminacyjnym do Mistrzostw Świata u siebie.
Niestety dla Koreańczyków był to jedyny moment w którym cieszyli się ze strzelenia bramki pomimo licznych dogodnych sytuacji.
Sam gwiazdor oraz kapitan drużyny Son Heung-min trzykrotnie mógł zapisać się na liście strzelców, a napastnik odbywający obecnie służbę wojskową (w klubie Gimcheon Sangmu) Cho Gue-sung raz trafił w słupek.
Przyjemnie oglądające się spotkanie (dla fanów Korei Połudnowej)z powodu licznych efektownych akcji ofensywnych na samym stadionie oglądało 30 152 fanów. Co okazało się największą publicznością na imprezie sportowej w Korei Południowej od czasu rozpoczęcia pandemii.
Korea Południowa, zajmująca 35. miejsce, miała, jak można było przewidzieć, znaczną przewagę w posiadaniu piłki nad 71. ZEA. Gracze z Korei Południowej doprowadzali do furii zdezorientowanych obrońców zdenerwowanych szeregiem szybkich podań, które znalazły dziury w całym atakującym trzecim. Korea oddała 22 strzały, o 18 więcej niż ZEA. Gospodarze mieli przewagę 6-1 w celnych strzałach na bramkę i stosunek 60-40 przewagi w posiadaniu piłki.
Słowem – Kore Południowa pomimo skromnego wyniku zgniotła walczących o życie w eliminacjach mistrzostwa świata ZEA. Inna sprawa, że istotnym problemem ekipy Paulo Bento jest ogromna nieskuteczność jego podopiecznych. Z klasowym rywalem podczas zbliżającego się mundialu w Katarze o który walczą Koreańczycy mogą nie wykreować 22. akcji podbramkowych by ustrzelić jedną bramkę. Problem się powtarza od wielu miesięcy i kolejne zmiany personalne nie zmniejszają dogodnych sytuacji ale też nie zwiększają strzeleckiego konta. Dość powiedzieć, że zdobyli zaledwie 5 bramek w 5 spotkaniach, co jak na siłę ofensywną piłkarzy od środka obrony po napastnika jest wręcz zawstydzające. Gra bez piłki, positioning, jest idealny, lecz nie wiedzieć dlaczego, niezależnie od personaliów bramki nie wpadają. Zresztą sprawdźcie sami :>
Już we wtorek Korea będzie mogła poprawić swój wynik w spotkaniu z Irakiem. Lwy Mezopotamii powalczą o punkty chcąc przyatakować 3. miejsce barażowe (obecnie 4. z punktem straty do Libanu).
„Tygrysy Azji” z kolei będą chciały skrócić swój dystans do lidera tabeli Iranu, który z dwoma punktami więcej na koncie przewodzi grupie A.
Japonia objęła prowadzenie w 17. minucie na stadionie narodowym My Dinh w Hanoi, kiedy Takumi Minamino przedarł się lewym skrzydłem i idealnie wyważonym dośrodkowaniem posłał do boju Ito, który zamykając akcję z najbliższej odległości pokonał Bùi Tấn Trườnga.
Skrzydłowy Genk ponownie strzelił bramkę w 40. minucie kontrataku, ale jego wspaniały solowy popis został zaprzepaszczony decyzją zespołu sędziowskiego po tym, jak Ao Tanaka został winnym spalonego w momencie, gdy Ito oddawał strzał. Decyzja wzbudziła ogromne kontrowersję. Sędzia mógł się tłumaczyć pokracznie tym, iż Ao absorbował swoją osobą bramkarza Wietnamu i to w dodatku będąc na delikatnym spalonym (którego trzeba z 15. kątów oglądać by zauważyć). Jednakże po prawdzie, trzeba powiedzieć, że strzał był na tyle mocny, iż Bùi Tấn nie miał szans na jego obronę bez względu na obecność Ao. Sytuacja, w której 98% sędziów by puściła jako prawidłową, jednakże VAR jak widać chciał też odegrać swoją rolę w spektaklu.
何見てんだかあの審判?
Where?! I’ll say it again, where?! pic.twitter.com/pXUcNHxVuT— J. League Now (@j_league_now) November 11, 2021
Grając przed własnymi kibicami po raz pierwszy w kampanii kwalifikacyjnej, Wietnamczycy trenera Park Hang Seo dążyli do zdobycia pierwszych punktów w grupie B, ale ledwo sprawiali kłopoty japońskiemu bramkarzowi Shuichi Gondzie. To raczej jego Vis-à-vis Bùi Tấn Trường ratował w paru sytuacjach swoją ekipę, choćby przy próbach Mority czy rezerwowego Shibasakiego.
Hajime Moriyasu oraz jego Samurai Blue po raz pierwszy zaliczyli dwa zwycięstwa z rzędu (poprzednio mecz z Australią 2:1). Stąd też w reprezentacji Japonii ujrzeliśmy zaledwie jedną zmianę w składzie w postaci Miki Yamane na prawej stronie.
Kapitan Japonii Maya Yoshida, jeden z 11 europejskich graczy, którzy spóźnili się do Hanoi po opóźnieniu lotu czarterowego, powiedział, że wygrana była zadowalającym wynikiem w trudnych warunkach.
– Zależało nam na zdobyciu trzech punktów w tym meczu, więc przede wszystkim cieszę się, że to osiągnęliśmy – powiedział obrońca Sampdorii.
„Byliśmy w złym stanie i samo dotarcie tutaj było walką, ale wszyscy dawali z siebie wszystko, aby wykonać zadanie. Mogę być szczęśliwszy, gdybyśmy ponownie strzelili gola, ale Wietnam nie jest złą drużyną, więc ogólnie jestem zadowolony, biorąc pod uwagę okoliczności.”
Tak skomentował spotkania kolega klubowy Bartosza Bereszyńskiego na konferencji prasowej po zakończeniu spotkania.
Hajime Moriyasu również nie ukrywał zadowolenia z powodu wygranej.
Moriyasu post Vietnam-Giappone: "Sono contento di aver vinto su un campo difficile, loro sono bravi tecnicamente e forti fisicamente. Poche occasioni? Oggi dovevamo vincere, abbiamo segnato e vinto. Quindi sono contento"#jfa #daihyo #AsianQualifiers #SAMURAIBLUE pic.twitter.com/PYrmiwQSRc
— Danilo Servadei 🇯🇵🇹🇭🇰🇷🏳️🌈 (@DaniloServadei) November 11, 2021
Problem jednak leży w nastawieniu Japończyków pod wodzą Moriyasu (co widać również po słowach kapitana). Zespół po dwóch porażkach z Omanem oraz Arabią Saudyjską jest zagrożony wyeliminowaniem o ile jeszcze raz podwinie im się noga. W 88 minucie defensywny pomocnik LƯƠNG XUÂN TRƯỜNG stanął przed okazją na zremisowanie i przy odrobinie szczęścia przyniósłby radość swoim kibicom ale i łzy fanów Japońskiej ekipy.
Kunktatorstwo Moriyasu, granie jednym tempem przez 90 minut spotkania, unikanie żywiołowych fantasistów jak Morita, Furahashi, Doan czy chłopaków z J.League jak Daizen Maeda i Naoki Maeda irytuje nie tylko kibiców ale i kusi los. Za czasów Alberto Zaccheroniego, Javiera Aguirre, Philippe Troussier, Takeshi Okada czy Zico drużyna z Japonii nie tylko grała ofensywnie i skutecznie ale z prawdziwym zacięciem Samuraja. Gdy drużyna zdobywała bramkę, zawsze były silne charakterne osobowości jak Okazaki, Honda, Nakamura, Nakata etc. które nawoływały do mocniejszego udokumentowania zwycięstwa. Nie chodzi tutaj o skromne zwycięstwo bo takie się może przydarzyć jak wyżej wymienione Korei Południowej mając świadomość ciągłej chęci zdobycia bramki przez reprezentujących wojowniczy naród – piłkarskich samurajów. Ale właśnie o niegodną tego przydomku (Samurai Blue) anemiczną postawę, która w momencie próby jak w meczu z Arabią Saudyjską i Omanem zawodzi. Jeśli Japończycy, nie potrafią wykrzesać z siebie życia i radości z gry w spotkaniu ze słabszymi rywalami, to ciężko było obudzić „anemików” przez „śpiącą królewnę” Moriyasu w meczach gdzie wynik wymyka się z pod kontroli. 4. bramki zdobyte, 3. stracone w 5. meczach podczas, których 2. krotnie przegrali to wstyd dla kogoś, kto chce być piłkarskim liderem Azji.
Słowem – Japonia dziś może a nie chce, a na mundialu może chcieć ale już nie móc (jeśli takie kunktatorskie podejście wejdzie im w krew). Ba, może się w ogóle nie zakwalifikować, jeżeli taki football tetryków stanie do meczów rewanżowych.
Moriyasu wykonał w przeszłości kawał dobrej roboty i JFA może mu podziękować za swój trud z kadrą Nipponu. Jednakże jego formuła wygasła i obecnie cały żar jakie ma młode pokolenie kadrowiczów jest wygaszany przez pragmatyzm Japończyka. Oby niedopałki zdołały wywalczyć gwarantowane miejsce do awansu na Katarski mundial.
Liderzy grupy B, Arabia Saudyjska i ekipa z drugiego miejsca Australia, zremisowali bezbramkowo wcześniej tego dnia, Samurai Blue zbliżyli się do Socceroos i Saudyjczyków na półmetku ostatniego azjatyckiego etapu kwalifikacyjnego. Zmierzą się z Omanem we wtorek czasu lokalnego w Maskacie, gdzie będą starać się pomścić przegraną 1:0 w pierwszym meczu grupowym na stadionie Panasonic we wrześniu.
Autor tekstu: Adam Błoński
Wyświetleń: 454