Nie wiemy, czy przed sezonem był ktoś, kto spodziewał się innego rozstrzygnięcia na szczycie J.League. Doskonała maszyna z Kawasaki wygrała przed rokiem tytuł bijąc większość możliwych rekordów i także w tym sezonie była zdecydowanym faworytem do ostatecznego triumfu. Poprzeczka, jaką Frontale ustawiło sobie rok temu, była bardzo wysoka i trudno było się spodziewać, że tegoroczna ekipa z Todoroki zdoła swoje rekordy poprawić. A jednak, niektóre się udało. Jednym z rekordów jakie póki co pobiło Kawasaki jest zdobycie 84 punktów po 33 meczach. Daje to najlepszy wynik w historii ligi. Frontale pobili zeszłoroczny rekord należący właśnie do nich samych. Wtedy po 33 kolejkach mieli na koncie 83 punkty. Nie będzie rekordu po 34 meczach, bo dziś zremisowali z Urawą, ale to co najważniejsze i to co liczy się dla klubu najbardziej to czwarty tytuł mistrzowski zdobyty w ciągu pięciu lat. Jesteśmy świadkami niesamowitej dominacji Kawasaki Frontale, która została przerwana tylko w 2019 roku za sprawą triumfu Yokohamy F. Marinos prowadzonej przez Ange Postecoglou.

Mówiąc o trenerach. Po prostu nie można nie docenić fantastycznej roboty jaką w klubie z Kawasaki wykonuje Toru Oniki. Mówiliśmy to przed rokiem i powiemy także w tym roku. Japończyk przejął Frontale w 2017 roku, po siedmiu latach pracy w klubie na stanowisku asystenta pierwszego trenera. Wcześniej pracował jako trener Frontale U-18 i uczył się filozofii Kawasaki od podstaw. Tę właśnie filozofię praktykował, doskonalił i gdy sam objął stery, w końcu wprowadził ją w życie. To w dużej mierze dzięki opieraniu gry na młodych wychowankach, Kawasaki potrafiło na tak długi czas zdominować ligę i swoją dominację utrzymać pomimo stałej utraty podstawowych zawodników, którzy odchodzą do Europy. Frontale mają swój styl, którego uczą w swoich szkółkach od najmłodszych kategorii wiekowych. Siła Kawasaki polega właśnie na niej i na tym, że zawsze znajdą wychowanka, który z powodzeniem zastąpi ukształtowanego już piłkarsko zawodnika odchodzącego grać na stary kontynent.

Toru Oniki to przy okazji pierwszy trener w historii J.League, który wygrał 4 tytuły mistrzowskie.

Młodość to jednak nie wszystko. W ekipie Frontale oglądamy perfekcyjny przykład piłkarskiego Ying Yang, a więc równowagi, która powstaje po umiejętnym połączeniu młodości z doświadczeniem. Z jednej strony mamy legion wychowanków oddychających filozofią Kawasaki Frontale, a z drugiej strony balansujących całość swoim doświadczeniem zawodników takich jak Leandro Damiao, Yu Kobayashi, Akihiro Ienaga, czy Kyohei Noborizato. Nadal nie wolno oczywiście zapominać o Panu, którego zna każdy sympatyk J.League i który choć zakończył rok temu sportową karierę to nadal wywiera silny wpływ na zawodników z Todoroki Stadium. Kengo Nakamura schodził z piłkarskiej sceny jako absolutna legenda ligi i klubu, weteran japońskich boisk i zdobywca pierwszych trzech mistrzostw Japonii w historii Kawasaki Frontale. Dziś pracuje w klubie i jest mentorem dla wszystkich zawodników. To do niego młodsi piłkarze chodzą po radę, a także on jest mediatorem w przypadku powstania jakichkolwiek konfliktów. Nakamura jest dla klubu równie ważną postacią co Naohiro Ishikawa dla FC Tokyo.

Nie zanosi się na to, aby dzisiejsza celebracja tytułu przez Kawasaki miała być ich ostatnią. Bardzo możliwe, że będziemy świadkami ich jeszcze dłuższej dominacji, ale jest też możliwe, że ktoś weźmie przykład z Yokohamy F. Marinos i postara się sięgnąć w przyszłym roku po tytuł. Pytanie tylko kto mógłby na poważnie konkurować z Kawasaki na przestrzeni całego sezonu. Można wskazać kilku potencjalnych kandydatów, ale nie można wskazać tego jednego, który rzeczywiście mógłby pozbawić króla korony. Kawasaki jest obecnie potworem, który zdaje się być poza zasięgiem kogokolwiek w lidze. Należy im tego pogratulować, bo jest to klub, który przez długie lata budował i ciężko pracował na ten sukces.

Wyświetleń: 446

Autor tekstu: Kamil Gala

Social media

Strefa sponsorowana

Hensfort

Lwowski Baciar

Pewniaczek.pl

Azjagola na Twitterze

Obserwuj mnie na Twitterze