Południowokoreańska olimpijska drużyna otrzymała zastrzyk pewności siebie przed igrzyskami w Tokio, remisując 2:2 z Argentyną oraz przegrywając nieznacznie z kandydatem do złota Francją 1:2.
Dobre wyniki z kandydatami do złota na tegorocznej olimpiadzie to dobry prognostyk dla młodych Koreańczyków.
Oba mecze były rozgrywane bez widzów pod zaostrzonymi restrykcjami dotyczącymi koronawirusa, ponieważ niedawny wzrost liczby infekcji dotyka większości obszaru Seulu.
Koreańczycy, brązowi medaliści z Londynu 2012, wylosowali w grupie B z Nową Zelandią, Honduras i Rumunię na turniej w Tokio, który rozpoczyna się 22 lipca.
„Myślę, że wszyscy nabraliśmy pewności, że możemy pokonać Argentynę, jeśli spotkamy się w półfinale” – powiedział dla południowokoreańskiego dziennika Yonhap po meczu w Yongin, na południe od Seulu, Lee Dong-gyeong, który strzelił gola otwierającego wynik.
“Trener powiedział nam, że bez względu na to, jak silni są nasi przeciwnicy, możemy ich pokonać, jeśli będziemy grać z pewnością siebie. I myślę, że dzisiaj widziałem przebłysk takich możliwości”.
Alexis Mac Allister dał Argentyńczykom prowadzenie uderzeniem z przed pola karnego, zanim Lee wyrównał piorunującym uderzeniem z ponad 23 metrów na 11 minut przed przerwą. Zawodnik argentyńskiego drugoligowca Barracas – Carlos Valenzuela ponownie wyprowadził Argentynę na prowadzeni, ale gwiazda mistrzostw świata U20 w Polsce – Um Won-sang zapewnił Koreańczykom remis, uderzając z dystansu w doliczonym czasie gry.
„To oczywiście świetny zespół, ale dla nas kluczem jest nie dać się wciągnąć w licytowania się na talenty i po prostu grać swoje. Zidentyfikujemy wszelkie problemy, które wyłaniają się z tego meczu i rozwiążemy je”.– powiedział trener Kim Hak-bum.
W drugim meczu mieliśmy całą mozaikę gorzko słodkich przeżyć. Koreańczycy o ile byli równorzędnym rywalem dla Francuzów o tyle nie byli wstanie utrzymać koncentracji przez 90 co srogo ich kosztowało.
Po bezbramkowej pierwszej połowie, Korea Południowa zdobyła rzut karny za faul na żywym srebrze Lee Dong-junie. Grający przez 4 lata we Francji skrzydłowy Kwon Chang-hoon zamienił tą okazję na bramkę dającą prowadzenie młodym Taegeuk Warriors.
Ale goście dogonili swoich rywali w 83. minucie, kiedy to Randal Kolo Muani wyrównał po otrzymaniu diagonalnego podania od Anthony’ego Caciego w polu karnym.
Koreańczycy z tego mocno rozrywkowego meczu, w którym choćby Hwang Ui-Jo miał z 2-3 okazję by pokonać francuskiego bramkarza Paula Barnardoniego nie wyszli obronną ręką z powodu braków w koncentracji. Przy pierwszej bramce koreański trener miał pretensję do swoich zawodników o bierność, przez którą Francuzi swobodnie rozegrali parę piłek do środka i na zewnątrz finalnie kreujących bramkę.
Drugi gol na wagę zwycięstwa Francji to tylko i wyłącznie „zasługa” bramkarza Song Bum-keun’a.
Młody weteran (3 pełne sezony, mecz w mecz dla mistrza K League Jeonbuk Motors) źle obliczył siłę strzału Nathaneala Mbuku i puścił łapaną piłkę pod kroczem do bramki. Sytuacja wyglądała kuriozalnie i zabawnie dla kibiców francuskich, jednak nie dla Koreańczyków którzy stracili decydującą bramkę w 89 minucie meczu!!!
Trener Kim przypisał chaotyczną końcówkę meczu wielokrotnym zmianom dokonanym w drugiej połowie, kiedy siedmiu graczy schodziło z ławki i próbowało dopasować się do reszty składu.
„Myślę, że nasi gracze stracili trochę koncentracji pod koniec, ale nie wprowadzę tylu zmian podczas igrzysk olimpijskich” – powiedział Kim. „Chciałem, aby wszyscy wzięli udział w tych dwóch meczach treningowych. Nadal uważam, że będziemy w stanie zapewnić dobre wyniki, jeśli dobrze się przygotujemy”.
W pierwszej połowie południowokoreańscy obrońcy wydawali się zbytnio szanować dwójkę Florian Thauvina i Andre-Pierre’a Gignaca, ponieważ francuscy weterani często pozostawali nietknięci, przy próbie oddawania strzałów.
Pomimo pewnych oczywistych problemów defensywnych ujawnionych w dwóch meczach w tym tygodniu, trener Kim powiedział, że nie był zbytnio zaniepokojony.
„Myślę, że niektóre z tych (obronnych) błędów wynikały z chwilowych pomyłek w ocenie” – powiedział Kim. „Oczywiście nie możemy sobie na to pozwolić w meczach olimpijskich. Ale myślę, że nasza spójność defensywna poprawiać się będzie z każdym następnym meczem”.
Jak będzie w realu zobaczymy 22 lipca, kiedy to Korea spotka się z Nową Zelandią.
Autor tekstu: Adam Błoński
Wyświetleń: 281