Rzadko zdarza się by na ustach wszystkich był piłkarz, który w pierwszej kolejce sezonu wystąpił ledwie przez 36 minut meczu po tym jak został zmieniony w pierwszej połowie przegranego meczu. Mimo to, przyćmił całą ligę swoim skandalem, a raczej tym, co wydaje się naiwną próbą wyłudzenia pieniędzy oraz zmieszania z błotem zawodowca. Póki, co udało się – opinia publiczna ma pożywkę parodią popularnego ruchu “Me Too”.

Południowokoreański piłkarz Ki Sung-Yueng poprosił po wyżej wymienionym meczu – Jeonbuk Motors z jego FC Seoul o konferencję prasową by móc przedstawić swoje stanowisko w sprawie.

Ki został oskarżony o napaść fizyczną i seksualną przez swoich byłych kolegów z drużyny…szkolnej. Wydarzenie miało mieć miejsce 20 lat temu zanim były kapitan reprezentacji Korei Południowej wyjechał uczyć się do Sydney w Australii.

Na konferencji prasowej Ki stwierdził, że nie ma zamiaru dawać się dalej szkalować w social mediach dwóm szantażystom (do dziś nie przedstawiają się z imienia nazwiska, choć Ki wie o kogo chodzi) i podejmie wszelkie niezbędne kroki prawne, aby oczyścić swoje imię. Ex kolega Łukasza Fabiańskiego ze Swansea zorganizował 30-minutową konferencję prasową, aby potwierdzić odrzucenie roszczeń dwóch kolegów ze szkoły podstawowej. Ki wcześniej wydał oświadczenie za pośrednictwem swojej agencji, a następnie w mediach społecznościowych, w sobotę na stadionie Jeonju World Cup po raz pierwszy wypowiedział się w tej sprawie osobiście.

Dwóch byłych „pseudo” kolegów z drużyny twierdziło, że Ki zmusił ich do wykonywania czynności seksualnych na nim między styczniem a czerwcem 2000 roku i pobił ich, gdy nie zrobili tego, co im kazano.

Nie mam nic wspólnego z tymi zarzutami. Nigdy czegoś takiego nie robiłem,” powiedział Ki na konferencji. „Absolutnie nie przyznam się do żadnego z zarzutów. Nie wiem, jaki motyw mają ci faceci, stawiając mi te zarzuty, i zamierzam się tego dowiedzieć, podejmując wszelkie niezbędne środki prawne”.

Jak podają koreańskie media: Po początkowym odrzuceniu zarzutów przez Ki, prawnik rzekomych ofiar, Park Ji-hun, stwierdził, że ma jasne dowody na poparcie ich zarzutów i że jest gotów podzielić się nimi z Ki.

Na konferencji 110 krotny reprezentant Taegeuk Warriors powiedział, że nie miał jeszcze wiadomości od prawnika i wezwał Parka do ujawnienia wszelkich dowodów, które mógł mieć.

Jeśli ma dowody, powinien po prostu się pospieszyć i mi je przynieść”, powiedział Ki. „Nie rozumiem, dlaczego mówi o innych sprawach i próbuje manipulować opinią publiczną”.

Ki od początku swojej kariery wzbudzał negatywne emocje, hejterzy uwielbiali w niego uderzać uważając go za „urodzonego ze złotą łyżką w ustach.” Jego ojciec Ki Young-ok od 1983 roku nieprzerwanie był związany z piłką nożną od trenera drużyny piłkarskiej Liceum Kumho do trenera Gwangyang Jecheolgo, prezesa Gwangju Metropolitan Football Association, dyrektora Koreańskiego Związku Piłki Nożnej i wiceprezesa Stowarzyszenie Piłkarskie Jeonnam. Ostatnio zasłynął z tego, że aż 5 lat prowadził drugoligowe Gwangju FC za darmo z powodu ogromnych problemów finansowych klubu!
Gdy za młodu wyjechał do Australii, a później zaczął grać u słynnego Şenol Güneş’a w FC Seoul oraz w kadrze Korei Południowej hejterzy wypierali ze świadomości jego talent, twierdząc, że „wszystko załatwił mu tatuś.”

Późniejsza udana kariera w Europie również była sprowadzana do koneksji rodzinnych w związku piłkarskim.

Ki, nauczył się żyć z łatką „worka bokserskiego w social mediach” a uroda chłopaka z koreańskiego boysbandu dawała mu wprost proporcjonalną popularność u dam, co wzmagało antypatię wśród panów.

Wracając do sprawy:

Dwie domniemane ofiary dodatkowo twierdziły, że Ki próbował zastraszyć ich, aby odpuścili sprawę.
Według Ki, jeden z dwóch „poszkodowanych” powiedział ich wspólnemu znajomemu, że chce spotkać się z nim na osobności i otrzymać przeprosiny od piłkarza, aby zakończyć dramę.

Powiedziałem, że nie mam, za co przepraszać. Powiedziałem też, że jeśli mnie przeproszą i jeśli wycofają swoje zarzuty, to pomyślę o spotkaniu się z nimi osobiście”.
Co do innego twierdzenia, że ​​próbował zapłacić dwóm domniemanym ofiarom za trzymanie buzi na kłódkę, Ki odparł: „Nie rozmawiano o żadnych pieniądzach.  Jeśli mają dowody, mogą je przedstawić”.

Co ciekawe w całej sprawie, prawnik poszkodowanych Park, przyznał, że jego dwaj klienci sami byli sprawcami napaści fizycznej w gimnazjum w 2004 roku i że zostali już ukarani za swoje występki.
Ki z kolei powiedział, że otrzymywał często oferty pomocy od osób, które twierdziły, że były prześladowane przez tę dwójkę. „Starzy koledzy z drużyny, którzy nie byli ze mną w kontakcie od 20 lat, zwrócili się do mnie z pomocą” – powiedział Ki. „Nie zrobiliby tego, gdybym był arogancki czy opryskliwy w szkole”.

Jak zakończy się „Ki SAGA?”

Ewidentnie mamy tutaj parodię „Me Too” w koreańskiej wersji przyswojoną przez dwóch cwaniaczków, u których kubeł pomyj wylewanych właśnie na głowę Ki daje im pięć minut sławy.
Social media, SNS’Y i inne cholery w Korei szybko podłapały temat i już bez cienia dowodu jadą po chłopaku, który spędził ostatnie 10 lat w Europie. Obrali sobie łatwy obiekt, ponieważ wspomniałem już o podejściu „pryszczatych walikoni” wychodzących z nory nocą do swoich laptopików w celu smarowania wszystkiego, co osiągnęło większy sukces niż wygranie meczu z kolegę w FIFA na levelu hard.

Ki swego czasu, gdy zdobył brąz na olimpiadzie w Londynie został zwolniony ze służby wojskowej, lecz gdy przychodziły piłkarskie wakacje w Anglii każdą możliwą okazję wykorzystywał, do odbywania musztry w Seulu.  Łukasz Fabiański, który grał z nim w Swansea opowiadał o tym, że zadał mu kiedyś pytanie „Ki czemu Ty bierzesz te kamasze, śpiwory i jedziesz do woja zamiast odpocząć sobie na jakichś Hawajach.” Usłyszał odpowiedź „nie no chłopie, tak to nie działa, zjedliby mnie, jeśli nie odbębnię tego wojska, normalni ludzie muszą się bardziej męczyć”.

Święty również nigdy nie był. Wiadomo, jako wybitny piłkarz mający żyłkę rywalizacji pękającą w przypływie emocji trafiały mu się wybryki jak podczas Puchar Azji, 2011 gdy zirytował całą japońską publiczność, mimo że tym samym kontrowersyjnym gestem wkurzał fanów w Szkocji.  Czy wtedy, kiedy publicznie stawiał się selekcjonerowi Choi Kang-Hee uważając, że piłkarze grający w Europie powinni być przez niego lepiej traktowani. Jednak łatka bad-boya lub skandalisty to w jego przypadku lekka przesada. Owszem, gdy wrzało na boisku był zawsze pierwszy by stanąć w obronie choćby Son Heung-Mina, lecz trzeba pamiętać, że jego charakter budowała rywalizacja Celtic- Rangers, w wieku 21 lat grał już przeciw Man United jak równy z równym a jego kolegami w kadrze byli już Park Ji-Sunk, Cha Do-Ree czy Lee Young-Pyo.

Nie miał szans stać się „miękiszonem” w późniejszym etapie kariery, choć osobiście będę pamiętał go jako defensywnego pomocnika, który rozgrywał piłkę z niesamowitą gracją i swobodą pod każdym pressingiem. Swoje i drużyny ruchy przewidywał niczym Kasparow w szachach, a jego podania na 40 metrów otwierające atak drużyny do dziś działają na moje poczucie „estetyki artystycznej”.

Obecnie piłkarz po licznych kontuzjach i perypetiach w ostatnich dwóch klubach w Anglii jest cieniem samego siebie. Lecz nie trzeba sztucznie wspomagać jego „piłkarskiego rozkładu” tak nieczystymi zabiegami. Mam szczerą nadzieje, że po latach nikt nie będzie przy jego pięknej karierze wspominał tak popularnego dziś „obrzucania szambem”.

Autor tekstu: Adam Błoński

Wyświetleń: 671

Autor tekstu: azjagola

Social media

Strefa sponsorowana

Hensfort

Lwowski Baciar

Pewniaczek.pl

Azjagola na Twitterze

Obserwuj mnie na Twitterze