Legendarny gwiazdor K League Dejan Damjanović postanowił przenieść się do ligi Hong Kongu a precyzyjniej do drużyny Kitchee. Chciałbym jednak przedstawić trochę inną wersję raportu na temat tego transferu, niż kopiujący w kółko od siebie „pseudo spece.”
Choćbym nie wiem jak kogoś kochał to po tym jak trzy razy ktoś Ci brutalnie dawał do zrozumienia, że tej miłości nie potrzebuje, to odpuszczasz. No chyba, że w myśl starego przysłowia, „czym mocniej wchodzisz komuś w cztery litery, tym tylko bardziej w tej d…e się znajdujesz” lubisz się czuć wyrolowany.
Przykład może zbyt romantyczno-brutalny, jednak po przeczytaniu poniższego tekstu zrozumiecie, skąd takie porównanie.
Dejan Damjanović to drugi najlepszy strzelec w historii koreańskiej ligi – K League z 198 trafieniami na koncie (pierwszym jest Koreańczyk Lee Dong-Gook z 228 bramkami). Ex-reprezentant Czarnogóry to również jeden z najlepszych strzelców w historii całego kontynentu azjatyckiego. W ACL, czyli azjatyckiej lidze mistrzów 39 latek zaliczył 35 trafień (tu również, przegrywa o jedną bramkę z Lee Dong-Gookiem) a łącznie w całej swojej karierze ligowej licząc również mecze pucharowe i reprezentacyjne „sieknął” 350 bramek, co umieszcza go w światowym topie snajperów.
Dejan mimo swoich osiągnięć od paru lat jest niechcianym „kuzynem zza granicy.” Legendą, którą nikt nie chce ze względu na szacunek obrazić, lecz delikatnie acz stanowczo wyprosić z salonów.
W pierwszych 7 sezonach w K League sympatyczny napastnik nikomu nie wadził. Czterokrotnie wygrał nagrodę najlepszego strzelca ligi, został MVP sezonu i stałym bywalcem jedenastek roku.
Po trzech latach w Chinach wrócił na kolejne 2 sezony do FC Seoul, w którym spędził 8 lat i tu się zaczął zgrzyt.
W swoim ostatnim sezonie dla Seulczyków miał 35-36 lat i mimo zaawansowanego piłkarsko wieku strzelił 22 bramki dla ukochanego klubu, z którym wygrywał choćby 3 krotnie mistrzostwo ligi.
Dzieci Czarnogórca jak podkreślał urodziły się już w Seulu, tu też chodziły do przedszkola i uczyły się z koreańskimi pociechami. Traktował to miasto, jako dom swojej rodziny, w którym chciałby spędzić resztę swojego życia. Jak sam o sobie mówił – „jestem Koreańczykiem jak Wy, tylko jeszcze nie umiem dobrze mówić. Kocham to, co Wy, jem to, co Wy, śmieje się to tego, co Wy. Ja po prostu kocham Koreę a Seul to mój dom.”
Zdania tego nie podzielali pragmatyczni włodarze klubu, którzy po zakończonym sezonie ładnie zasugerowali mu…zakończenie kariery i objęcie roli trenera młodzieży, lub asystenta menadżera klubu.
Co zabawne taki pomysł wpadł szefostwu po tym jak Deja w ostatnim swoim seulskim sezonie strzelił 22 bramki i 5 asyst w 43 spotkaniach (3 strzelec sezonu 2017).
Wynik, którego nawet bliski nie był żaden inny zawodnik Seulu (Park Chu-Young drugi strzelec miał bramek 8) pchnął właścicieli klubu do zasugerowania swojemu liderowi odejście na emeryturę?
Dajen jak przystało na zdrowego, honorowego obywatela Bałkanów odpowiedział „Fuck you.”
Zrobił rzecz nie bywałą, którą odwzorowując w klubie europejskim skończyłoby się pewnie płonącymi samochodami czy latającymi sztachetami po witrynach sklepowych – słowem miasto by zapłonęło.
O co chodzi?
W Korei Południowej największą popularnością wśród ligowej rywalizacji cieszy się tzw. Super Mecz, czyli spotkanie FC Seoul vs Suwon Bluewings. Odwieczni rywale, dinozaury K League odwiecznie tłukli się o prym w kraju (przed nastaniem ery Jeonbuk Motors) a na tzw. derby Korei przychodziło nawet po 45 tysięcy kibiców.
Kto był najlepszym strzelcem w historii super meczu? Oczywiście Dejan Damjanović który łupnął 7 bramek Suwonowi jak gracz FC Seoul.
Co na pełnym wkurzeniu zrobił nasze bohater? Jako niedoszły emeryt postanowił podpisać kontrakt z znienawidzonym Suwon Bluewings. Doprowadzając do szału byłych szefów, którzy teraz zarzucali mu nielojalność. O dziwo kibice Seulu nie dość, że nie byli źli na Dejana to jeszcze popierali go w decyzji, mającej nauczyć bossów FC Seoul odpowiedniego traktowania ludzi.
W pierwszym super meczu od zmiany stron rywalizacji, Dejan oczywiście palnął plaskacza byłemu klubowi w postaci pięknej bramki. Do fanów Seulu jednak zachował uczucie, co było widać po reakcji na strzeloną przez siebie bramkę. Serb zrobił minę jakby niechcący uderzył własną matkę.
W pierwszym sezonie dla „wroga” piłkarz, który miał już według opinii innych zawieszać buty na kołku, strzelił 27 bramek w 50 meczach! W tym 10 bramek w lidze mistrzów, które dały jego klubowi awans do półfinału edycji 2018.
W sezonie 2019 niestety dla zaawansowanego wiekowo snajpera, klub sprowadził gwiazdkę ligi australijskiej Adama Taggarta, który szybko wkomponował się w grę drużyny, co zaowocowało jego tytułem króla strzelców K League. 38 letni wówczas Dejan powędrował na ławkę już po 3 spotkaniach i grę ustawiono pod Australijczyka. Bliźniaczy styl gry obu dziewiątek uniemożliwiający sparowanie na dłuższą metę duetu, oraz uraz uda w połowie sezonu zredukowały jego dorobek do 3 bramek w 22.
Na zakończenie sezonu, szefowie klubu Suwon Bluewings oczywiście stwierdzili, że nie będą przedłużać umowy z zasłużonym „napadziorem.” Podobnie jak ich poprzednicy uznali, że najlepszym rozwiązaniem dla Czarnogórca będzie zakończenie kariery.
„Fuck you po raz drugi.”
Dejan ciągle upierał się, że kocha Koreę Południową, wiąże tu swoją plany na przyszłość dla całej rodziny i nigdzie się nie wybiera.
Podpisał, więc kontrakt z innymi „błękitnymi”, czyli tzw. „Sky Blue” – Daegu FC.
Drużyna, która usilnie próbuje w ostatnich latach budować swoją potęgę, potrzebowała „know how” chodzącego kompendium wiedzy sukcesu koreańskiej piłki.
39 latek grając w zespole mocno żywiołowym poczuł jeszcze raz powiew piłkarskiej werwy i w ograniczonym czasie gry, zaliczył 9 bramek i 3 asysty. Stając się drugim strzelcem i asystentem drużyny, której pomógł awansować do dopiero drugiego w historii klubu awansu do azjatyckiej ligi mistrzów.
Nie trzeba oczywiście wspominać, że Dejan jak tylko spotkał swój ex-klub Suwon Bluewings to oczywiście przyłożył nogę do ich klęski strzelając im bramkę (co zrobił również FC Seoul kolejkę wcześniej).
Ostatnio oficjalna strona K League zrobiła wywiad, ze swoim najstarszym aktywnym piłkarzem.
Dejan jak to miał w zwyczaju już po raz milionowy wspominał mantrę o tym jak to dobrze czuje się w Korei Południowej a tym bardziej w Daegu.
Nic nie wskazywało, że Daegu dołączy do klubów, które mimo poprawnych liczb, nie wierzyły w to, że przedłużenie przygody z legendą ligi przyniesie im jakiekolwiek korzyści.
Dejan mimo, serca, jakie oddał klubowi, pomocy, jakiej udzielił młodym piłkarzom i przyjaźniom, jakie tam zawarł uniósł się po raz kolejny honorem.
Postanowił całkowicie zmienić otoczenie i po 5 latach (12 licząc sezony przed wyjazdem do Chin) pożegnać z Koreą Południową. Krajem, który jak widać, który kocha bardziej, niż on jego.
Oczywiście jest mocne generalizowanie, ponieważ w piłce wiemy, że sentyment i romantyzm schodzą na bok, gdy w grę wchodzi biznesowy pragmatyzm szefów ogromnych organizacji, jakimi są kluby sportowe. Są ludzie którzy są za takie decyzje rozliczanie zero jedynkowo i nie patrzą na tłumy skandujących nazwisko Demjanovića po stadionem.
Patrzą tylko czy w miejsce wypłaty 39 latka, który w każdym momencie może doznać kończącej karierę kontuzji można umieścić np. 20 latka, któremu zapłacę połowę mniej a 2 latach jeszcze na nim zarobić.
Są piłkarze, którzy idą do Azji za pieniądze i nie dają z siebie kompletnie nic, są też tacy jak Dejan, których wołanie, że kochają otoczenie, w którym się znajdują i gryzą dla nowej ojczyzny trawę nie zmienia faktu, że każdy ma to w 4 literach.
Dejan to kolejny przykład, iż w piłce piłka lojalność i miłość klubu do piłkarza, kończy się w momencie, kiedy nie kalkulujesz się w planach organizacji.
Czy Dejan mógł grać w jeszcze innym klubie z K League albo niże w K League 2? Z pewnością tak, ofert na tak dobrze sprzedawalne marketingowo nazwisko nie brakło.
Jednak ile można obiecywać sobie, że będzie dobrze, jednocześnie czując, że nadciąga najgorsze?
W lipcu Dejan skończy 40 lat, biorą pod uwagę fakt, że Kitche gra dzięki rozszerzonej formule w ACL wypada tylko czekać na to by w grupie wpadł na Daegu FC. Jak już znamy historie z pewnością odpłaci się im pięknym za nadobne.
Zdecydowanie jest to „Pan Piłkarz”, którego warto obserwować nawet w egzotycznym Hong Kongu.
Całe życie walczył z lekceważeniem, nie tylko dotyczącym jego postępującego wieku o czym wyżej przeczytaliśmy. Ale choćby jego niebanalnych umiejętności, kiedy to wciągał nosem całą Azję i gdy przyjeżdżał na zgrupowanie kadry Czarnogóry był ostatnim, którego się obawiano. Szyderę przypłacili utraconymi bramkami Polacy, Anglicy, Szwedzi czy Ukraińcy.
Na koniec miłej zabawy z powrotem do przeszłości, kiedy Dejan był “piękny i młody” sprawdźcie jaką techniką i boiskowym sprytem dysponował ten piłkarz.
Miejmy nadzieję, że zagra jeszcze nie raz niedowiarkom na nosie.
Autor tekstu: Adam Błoński
Wyświetleń: 623