Myśleliście, że jesteście wstanie przewidywać wyniki w Azjatyckiej Lidze Mistrzów bo pooglądaliście parę meczów ?
Patrząc szerzej na całą piłkarską Azję jest to piłka tak nieprzewidywalna, iż nie jeden jasnowidz doznał przepięcie w mózgowych zwojach.
Do czego nawiązuje? Do ostatnich wyników ACL gdzie wszystko poszło na opak lub wręcz w niemożliwy sposób się powtórzyło, co udowodnię zapodając mecze perami.
Hasło – oczekuj nieoczekiwanego sprawdza się w 100%
Koreańczycy niedawno wybronili się ledwo, ledwo przed spadkiem do drugiej ligi. To kompletnie inny zespół niż ten, który sobie zasłużył na grę w Azjatyckiej Lidze Mistrzów w 2019 roku. Słowem pasują w tym towarzystwie jak spojler w dostawczaku. Paradoksalnie za swoje “porażki”w covidowym sezonie 2020 chcieli się wyżyć na Tajskim Chiangrai United. Wyszło patologicznie, ponieważ Seulczycy tłukli tak Tajów, iż ich ławka rzucała biały ręcznik na boisko.
Bohaterem spotkania były zawodniki niemieckiego FSV Frankfurt Yun Ju-Tae który strzelił dubel. Ogólnie 4 różnych strzelców, 3 różnych asystentów i wyszedł świetny “all around performance”
Po takim pogromie każdy normalny, realnie myślący “europejski fan piłki” pomyślałby o kolejnym zwycięstwie Seulczyków zwłaszcza, że od traumatycznego przeżycia Tajowie odpoczywali ledwie 3 dni.
Gdzie tam, to jest Azja – dyshonor się zmazuje walką a nie wywieszaniem białej flagi.
Tajowie odegrali swoją wersję Kill Billa dzięki swojemu 36 letniemu herosowi, który ustrzelił dublet czyli Brazylijczykowi Billowi.
Był to również ostatni mecz Koreańczyka Lee Young-Rae w barwach Chiangrai. Weteran wraca do K League gdzie w barwach Daegu FC były reprezentant Korei będzie grającym trenerem.
W jaki sposób zespół, który przegrał 5-0 pokonał go po 3 dniach 2-1 …po prostu Azja (plus brawa dla trenera Alongkorna Thongaum’a)
W drugim spotkaniu, Kobe wpadło na pomysł, iż jeśli tak rywala 3 dni wcześniej zmietli z powierzchni ziemi, to wychodząc z rezerwowymi na rewanż powinni przynajmniej zremisować. NO NIE!
Guangzhou uznało to za potwarz i po 36 minutach już ustalili wynik na 2-0. Kobe próbowało ratować sprawę w drugiej połowie wpuszczając Iniestę i resztę wiernych giermków z pierwsze jedenastki, lecz było już za późno. Chińczycy z kolei pokazali, że lepiej sobie z nich nie “robić jaj” ponieważ w porównaniu do śmiesznego Kobe, oni nie tylko grali w ACL w przeszłości ale i potrafili tą ligę wygrywać.
W spotkaniu tym, Tokijczycy męczyli się niemiłosiernie i prawdopodobnie wyszli całym zespołem lewą nogą z autobusu, ponieważ mimo przewagi w posiadaniu piłki nie byli wstanie stworzyć jednej akcji bramkowej. Dość powiedzieć, że bramkarz Shanghai był tylko dwukrotnie zmuszany to interwencji.
Tokijczycy zmarnowali straszną okazję do łatwych 3 punktów, ponieważ Shenhua przyjechało na spotkanie bez połowy pierwszej jedenastki. Na liście niezdolnych do gry pojawił się najlepszy zawodnik Shenhua, gigantyczny Koreańczyk – Kim Shin-Woo czy Włoch El Sharawy czy kapitan drużyny Giovanni Moreno.
Jedyną bramkę dla Chińczyków strzelił 59 krotny reprezentant kraju Yu Hanchao z rzutu karnego.
PERTH GLORY VS. ULSAN 1 – 2
Australijczycy są wyjątkiem w tym zestawieniu i pomimo sprzyjającego szczęścia dwukrotnie mając los w swoich rękach nie zdobyli choćby punktu.
W pierwszym spotkaniu wicemistrza K League trzymali do 89 minuty pod kreską prowadzą 1-0 po bramce Daniela Stynes’a.
Wówczas bramkę po ładnej asyście Yoon Bit-Garam strzelił “rusek” – Kim In-Sung (zwany tak, przez swoją przeszłość w lidze Rosyjskiej) a w ostatniej minucie meczu gola strzelił Junior Negao ustalając wynik na 2-1. Finałowa bramka przypominała mecz Japonii z Belgią gdzie ambitni samurajowie próbowali w ostatniej akcji jeszcze zagrozić Europejczykom, co skończyło się śmiercionośną kontrą. Nie można inaczej tego nazwać jak błędem trenera Garcia, który mógł wywieźć jak nie 3 punkty to przynajmniej punkt z tej potyczki. Wystarczyło poklepać piłkę przez ostatnie dosłownie 3-4 minuty.
Yokohama F Marinos zdobyła 3 punkty rzutem na taśmę dzięki bramce w 90 minucie Jun Amano.
Mistrz Japonii utrzymał w ryzach Chińskiego bogacza i mimo skromnego wyniku, bramek mogło paść dużo więcej dla obu stron.
Chińczycy mieli nawet rzut karny, jednak wybronił go 22 letni Japończyk – Powell Obinna Obi
Oczywiście zachowujemy standard artykułu i w rewanżu Japończycy dostali kuksańca od SIPG. Sygnał do ataku dał Chiński Pudziań Cai Huikang, który wykorzystał rzut rożny, po którym wbił się w obronę rywali jak świnia w pomidory.
Drugą zwycięską bramkę zdobył były gwiazdor Jeonbuk Motors – Ricardo Lopes
Bramkę na 1-1 strzelił czarnoskóry Japończyk, były as ataku Oita Trinita – Ado Onaiwu.
Ogólnie był to jeden z lepszych meczów i najlepsza para w powyższym zestawieniu. Gdyby nie liczne interwencje bramkarzy i obrońców oba spotkania mogłyby się skończyć całkowicie inaczej. Świetna reklamówka ACL.
Jak widzicie, lepiej nie stawiać ostatnich pieniędzy na wyniki ACL ponieważ można się srogo przejechać. Dziś drużyna przegrywająca 5-0 niekoniecznie musi z tą samo drużyną przegrać drugi raz. Może im na wpieprzać aż miło i będziecie 10 razy sprawdzać czy to rzeczywiście te same drużyny.
Jeśli pieniądze nie wchodzą w rachubę, dla neutralsów są to wspaniałe rywalizację. Materiał na mnóstwo romantycznych, heroicznych filmów, dokumentów o tym jak można powstać z kolan i jeszcze komuś zaj….
Tymi mało parlamentarnym słowami, zapraszam do śledzenia kolejnych spotkań Azjatyckiej Ligi Mistrzów.
Wyświetleń: 371