Rozpoczynamy serię mającą na celu przybliżyć legendy Azjatyckiej piłki które dosłownie na dniach zakończyły swoje kariery. Bezsprzecznie bez postaci opisywanych w tej serii, piłka na kontynencie nie byłaby taka sama, a ich wkład w zyskanie szacunku dla futbolu rodem z AFC wśród neutralnych obserwatorów i kibiców jest nieoceniony.
W pierwszym rzucie na tapet bierzemy zawodnika, o którym można pisać książki, jest fenomenem na skalę światową i protoplastą (wraz z Yuji Nakazawą) pojęcia ofensywnych środkowych obrońców, których później reszta drużyn oraz zawodników próbowała zastosować w J.league, K.League a nawet CSL.
Przenikliwy wzrok z pod byka ścinający rywali z nóg, fryz i charakter samuraja, uniwersalny styl gry dzięki któremu strzelił więcej goli niż nie jeden napastnik.
Oraz grom chwil podczas których jako kibic cieszyliśmy się, płakaliśmy, i dostawaliśmy palpitacji serca. Mowa tutaj o jedynym i niepowtarzalnym:
Urodzony 24.04.1981 w Palmeira d’Oeste, Sao Paolo – Brazylia
Wzrost 185 85 kg
Podstawowa pozycja: Środkowy obrońca
Pozycja na których mógł grać: SW/DC/DMC/FC
Mecze w reprezentacji Japonii U23 -7
W reprezentacji Japonii – 43 oraz 8 strzelonych bramek
W piłce klubowej rozegrał 596 spotkań w trakcie których strzelił 122 bramki
Osiągnięcia Tulio
Indywidualnie:
Japanese Footballer of the Year: 1 2006
J. League Most Valuable Player: 1 2006
J. League Best Eleven: 9
2004, 2005, 2006, 2007, 2008, 2009, 2010 , 2011 , 2012
Japonia: Kirin Cup: 3 2007, 2008, 2009
Klub:
Urawa Red Diamonds
AFC Champions League: 1
2007
J. League Division 1: 1
2006
Emperor’s Cup: 2
2005, 2006
Japanese Super Cup: 1
2006
Nagoya Grampus
J. League Division 1: 1 2010
Japanese Super Cup: 1
2011
Tulio jest synem ojca, Japończyka (trzeciego pokolenia Japończyków mieszkających w Brazylii) oraz matki Brazylijki włoskiego pochodzenia. Była to rodzina jak to się ładnie określa – „pokoleniowa.” Czyli Pradziadkowie, dziadkowie, rodzice, dzieci oraz wnuki radośnie skoszarowani w jednym domu.
Można powiedzieć, że Tulio od dziecka był nauczony życia w drużynie czy zespole, ponieważ samo śniadanie w rodzinie Tanaków wyglądało jak małe przyjęcie weselne.
Ojciec prowadził stacje benzynową a cała rodzina pomaga mu utrzymać rodzinny interes. Życzeniem dziadków Tulio było to, aby ktoś z rodziny „brazylijskich Tanak’ów” trafił do kraju przodków chcąc pielęgnować kulturę i tradycję.
Z początku ostatnią rzeczą, jaką by się podejrzewało u dzieciaka imieniem Tulio było to, że w przyszłości zostanie piłkarzem. W dzieciństwie, które spędził w kraju kawy uprawiał sporty takie jak pływanie oraz siatkówkę. W pływaniu zdobył pierwsze miejsce w szkole a w siatkówce wygrał mistrzostwo stanu swojej kategorii wiekowej.
W późniejszym etapie swojej kariery przyznał, że w zachowaniu równowagi przy pojedynkach powietrznych pomogły mu treningi…jeździectwa konnego którego również był miłośnikiem.
Wychowując się w rodzinie rygorystycznie przestrzegającej zasady, że edukacja jest najważniejsza, Tulio miał sukcesy też na innym polu – został zgłoszony do olimpiady z matematyki gdzie doszedł do krajowego finału brazylijskich Pitagorasów.
W świecie gdzie piłkarze często nie grzeszą inteligencją Tulio był raczej daleko od futbolu, trenować „nogę” zaczął dopiero w wieku 9 lat, lecz kochał najbardziej siatkę i pływanie – a przyszłość kojarzył z… księgowością, dzięki której mógłby pomóc w rodzinnym biznesie.
W myśl w zdrowym ciele, zdrowy duch już w tym wieku, zapisany był do sekcji młodzieżowej Mirassol w Sau Paulo w której to uprawiał wszystkie wyżej wymienione sporty. Zbieg okoliczności chciał, że Japończyk brazylijskiego pochodzenia Marcos Nozom Munakata (były piłkarz Mazdy – dziś Sanfrecce Hiroshima) poszukiwał ludzi do wymiany studenckiej do Shibuya Makuhari High School gdzie był trenerem drużyny piłkarskiej. (jest to do dziś modna praktyka dotycząca zawodników w różnym wieku, Yuji Nakazawa poleciał w drugą stronę do Brazylii na rok, tak samo jak choćby inne gwiazdy Japońskiego futbolu – Kengo Kawamata czy Minoru Suganuma)
Tulio wpadł od razu w oko trenerowi i tak marzenie głowy rodziny stało się faktem. Młodzian wyjechał do Japonii mając 15 lat i skromne doświadczenie z piłką nożną.
Był to dla niego ciężki czas, Japoński, który wydawało mu się, że zna – okazał się dużo trudniejszy w życiu codziennym. Po pierwszym w życiu locie samolotem podczas którego o mało nie zemdlał ze strachu, wyposażony w zaledwie jedną torbę, nastolatek pierwszy dzień w Nipponie przeżył na głodzie ponieważ…okazało się, że nie potrafi nawet poprawnie zamówić sobie jedzenie w sklepie czy akademiku.
Pierwszym więc jego postanowieniem było nauczyć się języka dzięki któremu mógłby się sprawnie poruszać w Japońskim społeczeństwie.
Studiował, więc ściśle zarówno Japoński jak Angielski, aby móc zdobyć jak najszybciej obywatelstwo, które mu się marzyło. Dziś można nazwać go śmiało Poliglotą ponieważ potrafi się porozumiewać w języku angielskim, portugalskim , hiszpańskim , Włoskim oraz Japońskim.
Niestety wcześniej w ruch poszedł rasizm i małostkowość Japończyków, którzy dali przybyszowi odczuć na każdym kroku, że nie jest „swój.” Wyśmiewano jego mowę, rysy twarze „Hafu Japanisu,” a nawet jego gabaryty.
Najczęstsze frazesy jakie słyszał od nieprzyjemnych dzieciaków to:
„Jesteś Japończykiem? To, czego nie wyglądasz jak on?”
„Jak jesteś Japończykiem to gdzie twoje obywatelstwo?”
„Że co tam seplenisz?”
Choć od dziecka jadł w domu rodzinnym pałeczkami, to na stołówce wyśmiewano nawet tą czynność w jego wykonaniu. Broń Panie boże, aby spadło mu ziarnko ryżu, a już słyszał podśmiewających się „pseudo”kolegów.
Największe sportowe legendy najczęściej powstają w trudach przykrej rzeczywistości. Paradoksalnie cała ta sytuacja z nie akceptacja jego persony nie spowodowała u niego obrażenia się na świat, lecz zmotywowała go do jeszcze większej pracy, i napędziła w nim niewyobrażalną sportową złość.
W drużynie szkolnej stał się wyróżniającą postacią, górował nie tylko wzrostem (185 cm), ale i wyskokiem oraz kondycja dzięki treningom siatkarskim i pływackim z czasów mieszkania w Brazylii.
Tulio dzięki potężnemu wyskokowi wyuczonemu z czasów siatkarskich na 110 cm wzwyż, naturalnej sile fizycznej, kondycji i napędzany chęcią udowodnienia szydercom swojej wartości stał się piłkarskim Shaquillem O’nealem. Chłopak imponował mozaiką umiejętności, był ustawiany w roli środkowego obrońcy, lecz niczym Franz Beckenbauer’a obszar swoich działań nie ograniczał do własnego pola karnego. Było go wszędzie pełno zarówno w ataku jak i obronie, dryblował jak skrzydłowy ścinał ludzi jak Robbie Savage, a w ataku strzelał bramki na wszystkie możliwe sposoby niczym nasz Robert Lewandowski. Przez to, że górował nie tylko warunkami fizycznymi nad kolegami z zespołu ale i techniką użytkową, trener zaczął go ustawiać na środku pomocy dając wolną rękę w kreowaniu ataku. Background dziesiątki, pozwolił mu błyszczeć podczas dalszej swojej kariery umiejętnościami i pewnością rozgrywania piłki nawet odbiegającą od standardu klasycznego “rosłego siepacza.”
Jeden z rzutów wolnych, jakie wykonał Tulio (nad murem niczym Shunsuke Nakamura) dał najwyższe w historii szkól z Chiby miejsce w rozgrywkach. Będąc wybrany w czymś w rodzaju draftu do Sanfrecce Hiroshima chłopak obiecał sobie, że jeszcze kiedyś szydercy pożałują swojego zachowania. Nie mógł wywiesić białej flagi w swoich staraniach, nie mógł przecież powiedzieć rodzinie, że „Japonia go odrzuciła.” Zwłaszcza babci i dziadkowi taka informacja złamałaby serce.
Tak jak już wspomnieliśmy, po szkole w 2001 r. trafił do Sanfrecce Hiroshima gdzie po 2 latach występowania, jako rezerwowy środkowy obrońca został wypożyczony do drugoligowej drużyny Mito HollyHock. Spowodowane było to tym, iż młodziutki Tulio nie posiadał jeszcze obywatelstwa Japońskiego a Sanfrecce miało maksymalną ilość (3) zawodników zagranicznych. Mimo, że w Sanfrecce spędził swoje najsłabsze, debiutanckie sezony, to oddać im trzeba, iż to oni uformowali go piłkarsko. Jego styl gry określany “ofensywnym środkowym obrońcą został wyszlifowany przez ich trenerów, którzy znani są w całej Azji z “produkcji” tego niespotykanego rodzaju środkowych.
Bramkostrzelni Tomoaki Makino, Ryota Moriwaki, Tsukasa Shiotani to wszystko ich “dzieła.”
W 2003 roku w Mito Hollyhock Tulio wystrzelił niczym rakieta! Trafiając 10 krotnie do bramki rywali pokazał, że można łączyć walory ofensywne jak i defensywne obrońcy nie tylko na poziomie szkolnej piłki.
W tym samym roku Tulio zdobył Japońskie obywatelstwo stając się Marcusem Tulio „De” Tanaką” (nie wiem co się stało z tym jego „de „ kiedyś komentatorzy to wymawiali)
Samo ogłoszenie obywatelstwa Marcusowi zostało przekazane po końcowym gwizdku jednego z meczów Mito Hollyhock przez…speakera na stadionie.
Kibice podłapali temat i zaczęli skandować “Tulio, Tulio, Tulio.” Nowo narodzony Japończyk stanął na wprost trybun i po prostu zaczął płakać ze szczęścia wiedząc jak długą drogę przebył by usłyszeć nie tylko akceptacje, ale i wsparcie swoich…już mógł to powiedzieć – RODAKÓW.
A w roku 2003 został powołany do kadry który walczyła o olimpiadę w Atenach.
W meczu towarzyskim z Rosją Tulio swoim rajdem coast to coast zakończony bramką dla Japonii wzbudził euforię kibiców.
Warto obejrzeć takie cuda:
Do Sanfrecce Tulio nigdy już nie wrócił kupiła go Urawa Reds Daimonds w 2004 roku.
W drużynie wygryzł samego Alpaya tureckiego internacjonała, choć dużo też podebrał od niego, jeżeli chodzi o agresje w grze czy nastawienie mentalne rodem z Bad Boysów Detroi t Pistons.
Zaczynamy od słów piosenki Kanye West, ponieważ od tego momentu kariera i życie Tanaki jest przerysowaniem utworu pod tytułem Amazing (zresztą sprawdźcie filmik na końcu tekstu).
W 2005 roku Urawa dzięki pionierskiej koncepcji Niemieckiego trenera Guido Buchwalda, w której to Tulio grał „sweepera” niczym Franz Beckenbauer mając zadania ofensywne jak i defensywne -taktyka była skonstruowana tak, aby niczym cytrynę wydusić do ostatniej kropli wszystkie walory Tulio.
Efekt? W sezonie 2005 10 bramek a rok później 8 goli parę asyst i pierwsze mistrzostwo J.League dla czerwonych diamentów.
Stworzył drużynę marzeń i niedościgniony wzór mistrzowskiej drużyny której człon to Tulio, Nobuhisa Yamada, Robson Ponte, Makoto Hasebe, Takahita Soma, Shinji Ono, Tatsuya Tanaka, Alex oraz Washington.
W Urawie po krótce …zdobył wszystko, co można było zdobyć, czyli: Mistrzostwo kraju i Azjatycką ligę mistrzów, tytuł MVP oraz honorowe miejsce w jedenastkach sezonu.
Wyraźnie zaznaczył się mocny zarys charakterologiczny piłkarza, co najlepiej obrazuje sytuacja z meczu przeciwko FC Tokyo w 2009 roku, kiedy to rozbił sobie w pojedynku z obrońcą głowę (skóra przecięta na wysokości czoła) Nie poprosił o zmianę, ba …owiniętą w prowizoryczny opatrunek głową non-stop wygrywał pojedynki główkowe, a nawet z czego był znany, blokował głową strzały z dystansu. Po każdej interwencji głowa była coraz mocniej zakrwawiona – do końca spotkania 4 razy zmieniano bandaż!
Tulio nigdy się nie poddawał ani nie odpuszczał – problem w tym że wymagał tego samego od kolegów, w czym był nieraz zbyt surowy doprowadzając do częstych sprzeczek. Szybko wyrobił sobie opinię piłkarza który był emocjonalnym wulkanem, obrazem odczuć klubu jak i fanów. Nie wstydził się wielokrotnie płakać, bandycko atakować znienawidzonych przez ultrasów piłkarzy drużyn przeciwnych, ale i kłócić się z własnymi kibicami. W świecie gdzie emocje nie zawsze są ukazywane na zewnątrz, Tulio zawsze kontrastował nieraz wręcz przesadnym ich wyrażaniem. Sędziowie po jego zakończeniu przez niego kariery odetchnęli z ulgą, ponieważ mało kto używał tyle trash talkingu w stosunku do rywali ale i panów w czerni.
Poniżej jego wybryki z czasów gry dla klubu, którego po dziś dzień jest ikoną. Bronienie strzałów twarzą, wejścia w przeciwnika wyrzucające go na 2 metry w powietrze, akcje coast to coast, poniższa kompilacja pozwoli wam zrozumieć jakim fenomenem był Tulio.
W 2006 roku rozpoczęła się także przygoda Tulio z kadrą, zadebiutował w meczu z …Trynidadem i Tobago (w tym samym co debiuty zaliczyli Naoshi Nakamura czy Hayuma Tanaka)
Po odejściu byłego niemieckiego trenera Guido Buchwalda, Tulio grał już z mniejszymi lub większymi sukcesami jednakże mistrzostwa nie udało się ponownie zdobyć.
Pod wodzą Holger Osiecka, następcy Guido nasz bohater wygrał Azjatycką Ligę Mistrzów, w finale której strzelił nawet piękną bramkę.
Niestety z roku na rok sam zawodnik popadał w coraz większy konflikt z klubem z powodu „jak to określił złych decyzji personalnych.” Osieck po wygraniu ACL został na początku kolejnego sezonu zwolniony za słaby start. Zatrudniono Gert Engelsa coach, który płynnie mówił po Japońsku i był związany z Japonią od wielu lat. Świetnie dogadywał się z drużyną, dawał mnóstwo swobody taktycznej Tanace zakończone 11 bramkami.
Jego zwolnienie doprowadziło do furii gwiazdora, który już czuł się na tyle uznaną marką, iż oficjalnie wyrażał swoje niezadowolenie. Płynąca w nim brazylijska krew brała górę nad spokojną wstrzemięźliwością Japończyka – zaczęły się konflikty z wszystkim, „co chodzi i na drzewo nie ucieka.”
Trenerem Volker Finke, własnymi kolegami z drużyny, fanami oraz zarządem klubu.
Finke działał mu na nerwy, uważał go za introwertyka i mizantropa, z którym w porównaniu do poprzednich trenerów nie mógł złapać kontaktu a’la „ojciec – syn.”
Tulio kochał po strzeleniu bramki wskakiwać w geście radości na swoich bossów, z Finke nie było na to szansy. W roku 2009 drużyna grała słabo a Tulio bywał przymuszany do gry na pozycji defensywnego obrońcy, zespół grał leniwą wolną piłkę, w której nikt się nie odnajdywał.
Przez co w drużynie przyzwyczajonej do największych trofeów wrzało na linii – zawodnik -zawodnik – szefostwo. Dochodziło nawet do bójek pomiędzy piłkarzami Urawy na oczach własnych fanów.
Do pieca dodawali ultrasi Urawy, którzy po każdym nieudanym spotkaniu niemiłosiernie wygwizdywali swoich niedawnych ulubieńców. Tulio, jako lider i prawdziwy champion z cojones często brał megafon i wychodził naprzeciwko rozłoszczonego tłumu.
Co tylko zaogniało sytuacje, ponieważ w porównaniu do typowo Japońskich „przepraszamy, postaramy się na przyszłość poprawić” Tanaka potrafił ochrzaniać krewkich kibiców.
„Grałeś kiedykolwiek w piłkę, że się na mnie nadzierasz.”
„Mówicie, że mam dać z siebie wszystko dla kibiców, ale ja tu nie widzę swoich kibiców, GDZIE SĄ KIBICE URAWY, widzę tylko jakieś szumowiny cały mecz mnie obrażających.”
„Powiesz to samo jak zejdziesz tu do mnie.”
Zresztą zobaczcie sami, jak atmosfera wówczas wyglądała na Saitama Stadium.
Nic, więc dziwnego, że często w trakcie konwersacji stewardzi zabierali mu megafon widząc, że stadion pęka w szwach ze złości. Przyzwyczajony do zwycięstw i dający zawsze z siebie 100% Tulio, kochający zarówno miasto jak i klub nie mógł znieść tego, że z bohatera stał się kozłem ofiarnym.
Zirytowany tym, że Urawa sama nie oferuję mu kontraktu, podpisał umowę z Nagoyą Grampus.
Zamknięto tym samym okres świetności Urawy Reds, odejście wieloletniego lidera i twarzy drużyny rozpoczął żmudny proces przebudowy zespołu.
Poniżej wszystkie bramki latynoskiego samuraja w barwach Urawy.
Fani w Japonii zawiedli się licząc na transfer do Europy słysząc wcześniej o zainteresowaniu choćby FC Twente czy Angielskiego Newcastle United.
Tulio podawał 2 powody pozostania w J.league 1: to chęć skoncentrowania się MŚ 2010, a do tego jest mu potrzebna regularna gra.
W Europie nigdy nie mógłby być pewnym intencji klubu – czy chodzi im o jego umiejętności czy profity jakie znane Japońskie nazwisko by przynosiło z tytuł sprzedanych np. praw TV, wycieczek czy gadżetów.
Drugi i najważniejszy powód to choroba ojca – Tulio miał dżentelmeńską umowę z władzami Nagoyi Grampus, iż w razie „w” jest wstanie bezproblemowo opuścić klub, aby polecieć do ciężko chorującego od lat ojca. Na taki układ nie mógłby liczyć z strony organizacji z poza Japonii zwłaszcza że musiałby wpierw wywalczyć sobie lepsze względy na obcym terenie.
Po transferze do Nagoyi Tulio mocno wziął się do roboty i już w pierwszym swoim sezonie 2010 w barwach Grampus zdobył mistrzostwo J.League. Szybko udowodnił włodarzom Urawy, iż nie zaoferowanie przedłużenia kontraktu było wielkim błędem. Stworzył parę twardo grających i dominujących zarówno w powietrzu jak i na ziemi środkowych Takahiro Masukawa (191 cm). Pod wodzą Dragana “Pixy” Stojkovića Nagoya przez 3 sezony z rzędu należała do czołówki J.League.
Międzyczasie wspomnieć trzeba o karierze reprezentacyjnej urodzonego w Sau Paulo Japończyka. Jak wspomnieliśmy na początku tekstu do kadry niebieskich samurajów został powołany przez Ivice Osima w 2006 roku na mecz towarzyski z Trynidadem & Tobago. Już chwile później strzelał bramki takim firmom jak Kamerun i Arabia Saudyjska, a na swoim koncie zaliczył skalp siłaczy jak Anglia czy Australia. W reprezentacji Nipponu co ciekawie grał równie odważnie co w Urawie czy Nagoyi, co zawdzięcza głównie Japońskiemu selekcjonerowi Takeshi Okadzie.
Wygrał z Japonią trzykrotnie Kirin Cup oraz pewnie jak nigdy zakwalifikował samurajów na Mistrzostwa Świata. Na mundialu stawał się ciężkim orzechem do zgryzienia przeciwko kadrom Kamerunu, Holandii oraz Danii. Pewnie wyszli z grupy i odpadli dopiero po karnych w ćwierćfinale z Paragwajem. Obrona zarządza przez twardziela Tulio i Yuji Nakazawę straciła zaledwie 2 bramki w 4 spotkaniach.
Głownie przez naiwne próby wygrania pojedynków główkowych z “filgranowym, mierzącym ledwie 185 cm” klockiem z Nagoyi. Heroicznie wygrywał pojedynki z klocami takim jak Nicklas Bendtner, Roque Santa Cruz, Van Persie czy CHOUPO-MOTING).
Arsene Wenger w 2010 roku po MŚ powiedział że Nakazawa i Tulio to najlepsza para obrońców jaką posiadała reprezentacja Japonii i ich największa broń.
Podpisuje się dwoma rękom i dodam że był to najlepsza para obrońców w Azji jaką po dziś dzień widziałem (ani mi się ważcie przytaczać tu obronę Kataru z Pucharu Azji).
W tym momencie pojawia się do dziś niewytłumaczalny dla mnie efekt “ulubieńców” trenera. Pojawienie się Włoskiego selekcjonera Alberto Zaccharonniego po MŚ w RPA 2010 było równoznaczne z końcem kariery Tulio w kadrze Samurai Blue.
Zaczęło się niewinnie od testowania nowych środkowych obrońców przed Pucharem Azji w 2011 roku. Na sam turniej piłkarz Nagoyi nie mógł już pojechać, z powodu kontuzji, a środek obrony tworzyli Flip i Flap czyli Yasuyuki Konno (178 cm) oraz Maya Yoshida (189 cm). Para ta, co potwierdzi każdy obserwator turnieju w Katarze była “pewna jak pogoda w kwietniu.” Na 7 spotkań w 5 tracili bramki (6) jednak wygrany turniej zżył Włocha z dwójka która miała tylko tymczasowo zastąpić Yuji Nakazawę i Tulio Tanakę. Do dziś wielu kibiców nie może się pogodzić z tym faktem, iż w najlepszym wieku dla kapitana – środkowego obrońcy 29-33 lata, kiedy to łączy się doświadczenie i sprawność fizyczną, dla Włoskiego trenera Tulio nie istniał.
A w 4 sezonach 2011 do 2014 strzelił on grając jako środkowy obrońca 39 goli, czyli więcej niż choćby Yoshida przez całą swoją karierę. Do tego umiejętności zarówno defensywne jaki i w rozgrywaniu piłki z obrony do ataku, co pokazał choćby mundial w RPA były bez porównania lepsze od wspomnianej dwójki “włoskich wybrańców.”
Cóż, może reszta zespołu wiedząc jak mocnym, rywalizującym charakterem jest Tanaka, szeptali swoje do ucha Zaccha, tego się nigdy nie dowiemy. Faktem jest jednak, że zabrakło takiego bodyguarda i zaciętego “Enfant Terrible” na MŚ 2014 który nie dałby pomiatać swoimi kolegami.
Zresztą sprawdźcie sami, był on mega daleko od wzoru grzecznego Japończyka:
W klubie choć statystyki indywidualne były nadal fenomenalne to nad Nagoya zbierały się ciemne chmury.
Wszystko co dobre kiedyś się w końcu kończy: W 2013 Pixy Stojković zostaje zwolniony z stanowiska menadżera drużyny kończąc trwającą 3 lata degradacje drużyny (odejście Mu Kanazakiego, kontuzja Joshua Kennedy’ego, 40 letni połamany bramkarz Narazaki).
No i oczywiście wróciły znów obrazki takie jak te z czasów Urawy Reds, kiedy to nasz twardziel nie miał zamiaru bić pokłony narzekającym na jego drużynę kibicom.
Kolejni trenerzy Akira Nishino, Takafumi Ogura, Boško Gjurovski krok po kroku doprowadzali klub do spadku z ligi w sezonie 2016. Co ciekawe ci sami kibice którzy narzekali na swojego kapitana w 2015 sezonie, kiedy to Nagoya zajęła 9 miejsce (uważając, że aż jednokrotny mistrz nie powinien tak nisko schodzić) wręcz błagali go aby wrócił z…emerytury ratować team który zajmował ostatnie miejsce w sezonie 2016!
Tak, dobrze przeczytaliście, Tulio zirytowany ciągłą krytyką oraz niewdzięcznością kibiców postanowił zawiesić buty na kołku i zająć się rodziną. Były w tym czasie różne plotki dotyczące podpisania przez niego kontraktu z Sao Paulo jednak tak naprawdę poświęcał czas rodzinie.
Gdziekolwiek nie grał stawał się ulubieńcem ultrasów
Nie mógł jednak patrzeć jak mistrzowski klub jakim była Nagoya Grampus staje się pośmiewiskiem ligi. Wrócił na ostatnie 7 kolejek z wyraźną nadwagą przypominając bardziej zawodnika MMA niż piłkarza. Dzięki swojemu wojowniczemu mentalowi, umiejętnościami przywódczymi oraz doświadczeniu, poprowadził zespół do bilansu 3 zwycięstwa, 1 remis, 3 przegrane. Były to jedyne 3 wygrane mecze w drugiej rundzie sezonu 2016 J.League. Kibice żegnali w łzach sezon i mimo ostatecznej porażki docenili starania kapitana który przezwyciężył wzajemne animozje i do ostatniej minuty sezonu starał się pomóc drużynie.
Po zakończonym sezonie piłkarz przeprosił kibiców za niemoc w uratowaniu klubu i doszedł do porozumienia z włodarzami o nie przedłużaniu kontraktu. Sam Japończyk po pierwsze nie czuł się w formie, a po drugie nie był wstanie po takim upokorzeniu stanąć na wprost fanów Nagoyi. To samo poczucie wstydu i samurajskiego honoru doprowadzi go do końca kariery.
W wieku 36 lat podpisał kontrakt z o nic nie walczącą ekipą Kyoto Purple Sanga w drugiej lidze Japońskiej – J2 (obecnie już bez dopisku Purple :>). Chciał przede wszystkim dojść do swojej dawnej formy, bez żadnej dodatkowej presji i powoli skupiać się na swoich licznych zajęciach jak szkółki piłkarskie, praca jako analityk tv, biznes rodziców etc.
Każdy więc uważał, że raczej będziemy oglądać “Papcia Tulio” w roli ławkowicza, wujka dobrą radę na ostatnie minuty sezonu 2017 J2.
Nic bardziej mylnego, Tulio mówią językiem potocznym “rozerwał w drzazgi” drugą ligę Japońską i strzelił 15 bramek w 31 spotkaniach już w pierwszym sezonie dla purpurowych. Ba, w jednym spotkaniu przeciwko Ehime powtórzył swój wyczyn z 2008 roku i ustrzelił hat tricka w wieku 35 lat, 11 miesięcy i 22 dni jest po dziś dzień rekordem J.League w kategorii najstarszy zawodnik z 3 golami w jednym meczu.
Co śmieszne, swój najlepszy sezon pod względem strzelonych goli osiągnął w wieku 36 lat!
W kolejnych 2 sezonach wiek dawał już się we znaki, plus ekipa z dawnej stolicy Japonii non stop była osłabiana licznymi transferami do mocniejszych klubów. O ile w sezonie 2018 nasz weteran zaaplikował 4 bramki rywalom o tyle, w ostatnim 2019 po 30 meczach zakończył konto z zerowym dorobkiem.
Poniżej bramki z pierwszego sezonu w Kyoto.
W ostatniej ligowej kolejce sezonu 2019, w meczu z Kashiwa Reysol Tulio przeżył upokorzenie które popchało go do ostatecznej decyzji. Wystawiony na pozycji napastnika, musiał oglądać jak jego ekipa dostaje 4 bramki do przerwy. Na drugą połowę nie wychodzi, ponieważ trener Ichizo Nakata postanawia wpuścić dynamicznego napastnika Sergio Escudero marząc o zmniejszeniu przewagi rywala. Już z perspektywy ławki rezerwowej Tulio oglądał strzelenie kolejnych 9 goli w 45 minut drugiej połowy przez Kashiwę. Mecz zakończył się rekordowym 13-1 a nasz bohater jak wspomina oglądając co się dzieje, a nie mogą żaden w sposób wrócić na boisko poczuł się jakby go krojono żywcem. Dominator, Mistrz, wielki sportowiec, musiał znieść fakt, że wpisano go do historycznych kronik jako uczestnika największego pogromu w historii J.League (rekord wszystkich 3 zawodowych lig).
Były reprezentant Japonii zawsze uważał, że piłka powinna cieszyć, grać na maksa i dawać z siebie wszystko a zarazem nie brać jej śmiertelnie poważnie bo potrafi Cię również zniszczyć. Kiedy jednak widzisz jak dostajesz 13-1, a z dominatora stajesz się ofiarą memów to czas powiedzieć sobie dość.
1 grudnia 2019 r. ogłosił, przejście na emeryturę. W ciągu trwającej 19 lat kariery strzelił 125 bramek w 621 występach co jest rekordem Azji pod względem strzelonych bramek przez środkowego obrońcę. Czy świata ? Nie czuje się na tyle silnym kronikarzem aby wychodzić poza kontynent którym się zajmuje na co dzień. Wiem tylko jedno, oglądałem
Marcusa Tulio Tanake od 2003 roku kiedy to zadebiutował w kadrze olimpijskiej i od tamtego czasu nieustannie zadziwiał mnie swoim zaangażowaniem, pasją i nieszablonowym podejściem do pozycji na której grał. Jeżeli powstałaby, hala sławy J.League na wzór NBA (hall of fame) to Tulio powinien się tam znaleźć w pierwszej jedenastce.
Dziś Tulia można zobaczyć jako analityka jednej z Japońskich sportowych stacji TV oraz prowadzącego treningi piłkarskie z młodzieżą Nagoyi.
Dosłownie 3 tygodnie temu stworzył swoje konto na You Tube i jak widać bawi się przy tym dobrze. Ożenił się piękną panią dermatologi z którą doczekali się już pierwszego potomka, a w Brazylii pomaga już nie tylko zarządzać stacją benzynową, a już siecią stacji które pomógł rozbudować rodzinnej firmie.
Ma zamiar nie oglądać się na przeszłość w której niczego nie żałuje i cieszyć się przyszłością.
Fanom J.League będzie ciężej cieszyć się tą przyszłością bez jego obecności. Osobiście już tęsknie za samurajem Tulio.
Filmik obowiązkowo do pooglądania dla każdego fana Japońskiej piłki.
Czuć MOC!
Autor tekstu: Adam Błoński
Wyświetleń: 34,853