Wróciła! Niepowtarzalna, spektakularna i jedyna w swoim rodzaju liga. Długo przyszło nam czekać na jej powrót, ale pierwsza, świetna kolejka wynagrodziła nam każdy dzień oczekiwania.
Shonan Bellmare – Urawa Red Diamonds
Liga wróciła w swoim stylu. Pierwsze spotkanie tegorocznej edycji to pojedynek na BMW Hiratsuka Stadium i było to typowo J.League’owe spotkanie. Pełne dramatyzmu, zwrotów akcji, kapitalnego dopingu i świetnego futbolu.
Gospodarze od pierwszych minut mocno ruszyli na Urawę i ta w pierwszych minutach była jak Urawa w poprzednim sezonie totalnie bezsilna. Efektem naporu Bellmare była bramka zdobyta przez Ishiharę już w 7 minucie meczu. Po bramce goście zaczynali stopniowo dochodzić do głosu, a pod koniec pierwszej połowy byli już jedynymi, którzy ten głos posiadają. Zabójcze trzy minuty sprawiły, że Urawa wyszła na prowadzenie. W 39 minucie na listę strzelców wpisał się zawsze niezawodny Shinzo Koroki, a 3 minuty później bramkę na 2-1 zdobył pozyskany z Albirexu Niigata, Leonardo. Po zmianie stron rollercoaster trwał w najlepsze i w 65 minucie do wyrównania doprowadził Yamada.
W 73 minucie byliśmy świadkami historii. Po raz pierwszy w J.League został bowiem użyty system VAR.
Efektem skorzystania z pomocy asystenta video był rzut karny dla gospodarzy. Niestety dla nich do piłki podszedł ich nowy nabytek. Reprezentant Norwegii i były zawodnik m.in. Hoffenheim, czy AIK’u miał być rozwiązaniem na problemy ofensywne Shonan. Tarik Elyounoussi, bo o nim mowa, fatalnie przestrzelił i chwilę później gospodarze zapłacili za to pudło najwyższą cenę. Na 5 minut przed końcem do siatki trafił Sekine i zapewnił Urawie pierwsze zwycięstwo w nowym sezonie J.League.
Vegalta Sendai – Nagoya Grampus
W Sendai było nieco spokojniej niż w Hiratsuce. Nie było aż tylu dramatycznych wydarzeń, ale bynajmniej nie oznacza to, iż było mniej ciekawie. Gospodarze podzielili się punktami z ekipą Grampus po dość wyrównanym spotkaniu. No, może z delikatnym wskazaniem na gości, którzy zdominowali Vegaltę posiadaniem piłki. Wbrew filozofii wielkiego trenera Xaviego Hernandeza, posiadanie piłki nie jest w futbolu najważniejsze i mieliśmy tutaj tysięczny już tego przykład.
Obie bramki padły w pierwszej części spotkania, a premierowe trafienie w Sendai w roku 2020 przypadło ekipie gospodarzy. W 18 minucie do siatki trafił były zawodnik hiszpańskiego Levante, Simao Mate. Goście nieco otrząsnęli się po stracie bramki i w 34 minucie do wyrównania doprowadził trzykrotny mistrz Japonii Hiroyuki Abe, który pokonał Jakuba Słowika po zagraniu Naokiego Maedy. Wynik nie uległ już zmianie i oba zespoły zaczynają sezon skromnym remisem.
Kashiwa Reysol – Hokkaido Consadole Sapporo
Kashiwa w wielkim stylu wraca do J1.League i już w pierwszym meczu daje jasny sygnał reszcie ligi. Nie sposób nie wspomnieć tutaj o jej wyczynie z poprzedniej dekady. W 2010 roku Reysol wygrali drugą ligę, awansowali do J1 i jako beniaminek wygrali mistrzostwo kraju w roku 2011. Czy będziemy świadkami powtórki? Okaże się pod koniec roku.
Spotkanie na Hitachidai śmiało może kandydować do miana meczu kolejki. Mieliśmy dużo bramek, mnóstwo dobrych sytuacji z obu stron, ładną pogoń Sapporo, kapitalne parady bramkarzy i genialną atmosferę zaserwowaną zarówno przez fanów gospodarzy, jak i gości, którzy bardzo liczną grupą przybyli do Kashiwy aż z Sapporo.
Do przerwy Kashiwa prowadziła 2-0 po bramkach Esaki oraz Olungi. Po zmianie stron po jeszcze jednej bramce dołożyli Esaka i Olunga, co oznaczało praktycznie koniec meczu. No ale to przecież J.League i tutaj emocje raczej nigdy się nie kończą 🙂 Szybkie dwie bramki Sapporo, autorstwa Arano i Suzukiego, zasiały lekką nerwowość w szeregach gospodarzy. Tę nerwowość można było dostrzec, bo od tego momentu błędy w defensywie były wręcz trudne do wytłumaczenia i gdyby nie fantastyczne parady golkipera Reysol to Consadole walczyłoby o remis do ostatniej sekundy. Teraz kibice z Hokkaido mogą sobie jednak tylko gdybać, bo fakt jest taki, że Kashiwa Reysol odnosi efektowne i w pełni zasłużone zwycięstwo w swoim pierwszym meczu po powrocie do elity.
Kawasaki Frontale – Sagan Tosu
Po wysokim zwycięstwie z Shimizu w pucharze ligi, w Kawasaki liczono na zdecydowanie lepszy początek sezonu ligowego. Remis z Sagan Tosu jest dla gospodarzy sporym rozczarowaniem, bo na Todoroki czekano na zwycięstwo, a tak trzeba gonić swoich odwiecznych rywali już od pierwszej kolejki.
Kawasaki zdołało co prawda trafić do siatki w tym spotkaniu, ale na przeszkodzie stanął system VAR, który stanął na straży sprawiedliwości (pozdrawiamy piękną Hiszpanię) i słusznie anulował bramkę gospodarzy. Sagan Tosu ma więc swój wynik i całkiem udanie rozpoczyna nową ligową kampanię.
Cerezo Osaka – Oita Trinita
Cerezo skromnie ogrywa Oitę przed własną publicznością i dobrze wchodzi w nowy sezon. Jedyną i decydującą bramkę zobaczyliśmy dość szybko, bo już w 8 minucie do siatki gości trafił Bruno Mendes.
Shimizu S-Pulse – FC Tokyo
Doskonały początek sezonu wicemistrza Japonii. FC Tokyo pewnie pokonuje Shimizu na Nihondaira Stadium i rozpoczyna swój marsz w kierunku pobicia zeszłorocznego osiągnięcia. Kibice Tokyo stawili się na Nihondaira w komplecie i ponownie byli 12 zawodnikiem swojego zespołu. Fani ze stolicy Japonii wspierają swój zespół zawsze i wszędzie i w Shizuoce w nagrodę przywitał ich taki widok:
Pierwsza połowa była dość spokojna i poza jedną sytuacją gospodarzy niewiele się działo. Dopiero po przerwie zaczęły się prawdziwe emocje. W 47 minucie Shimizu objęło prowadzenie za sprawą trafienia Dangdy. Korzystny dla gospodarzy wynik utrzymywał się długo, bo aż do 77 minuty. Wtedy to goście otrzymali rzut karny za faul na Adailtonie i bramkę z jedenastu metrów zdobył Diego Oliveira. Zaledwie dwie minuty później FC Tokyo przeprowadziło fantastyczną akcję, której głównymi aktorami było brazylijskie trio. Leandro wyprowadził szybki atak i zagrał do wbiegającego w pole karne Diego Oliveiry. Ten zauważył obiegającego go Adailtona i posłał do niego sprytne podanie otwierające. Były gracz Jubilo Iwaty znalazł się w doskonałej sytuacji i bardzo pewnie pokonał brazylijskiego bramkarza S-Pulse, wyprowadzając Tokyo na prowadzenie. W doliczonym czasie gry fatalny błąd popełniła cała defensywa gospodarzy i efektem tego był kolejny w tym meczu rzut karny dla gości. Tym razem do piłki podszedł Leandro i bardzo pewnym strzałem ustalił wynik tego meczu. Typowy mecz “gazowników”, który oczywiście wywołał u ich kibiców przerażenie, zawał, irytację i w końcu radość. Najważniejszy jest jednak fakt, że brazylijska samba zaczyna rozbrzmiewać w stolicy coraz głośniej.
Yokohama F. Marinos – Gamba Osaka
Idealny rewanż Gamby Osaka. Rok temu, także w pierwszej kolejce, Gamba Osaka podejmowała u siebie Yokohamę F. Marinos. Na Panasonic Suita Stadium w Osace “marynarze” wygrali 3-2. Teraz to Gamba pełniła rolę gościa i to ona zgarnęła 3 punkty na terenie mistrza Japonii, który na pewno nie tak wyobrażał sobie pierwszy ligowy mecz po zdobyciu mistrzostwa.
Już w 6 minucie goście cieszyli się z prowadzenia na stadionie Nissana. Do siatki trafił Kurata, który wykorzystał dogranie Yajimy. Fatalnie w tej sytuacji zachował się bramkarz Marinos, Park.
W 34 minucie obaj Panowie z Osaki zamienili się rolami i tym razem Kurata wcielił się w rolę asystenta, a Yajima strzelca. Dwubramkowe prowadzenie utrzymało się do przerwy i Yokohama F. Marinos zaczynała mieć poważny problem. Dopiero w 74 minucie gospodarzom udało się zdobyć bramkę kontaktową. Jej autorem był Marcos Junior, który pięknym strzałem pokonał Higashiguchiego. Niczego to jednak nie zmieniło, bowiem Gamba utrzymała korzystny wynik i zabrała do Osaki komplet punktów.
Sanfrecce Hiroshima – Kashima Antlers
Ależ występ Hiroshimy na stadionie Big Arch! Kapitalne zawody rozegrali podopieczni Hiroshiego Jofuku i pokazali, że i oni potrafią odnieść efektowne i wysokie zwycięstwo z mocnym rywalem.
Wszystko mogło wyglądać jednak zupełnie inaczej. W początkowej fazie meczu Kashima miała doskonałą sytuację do objęcia prowadzenia, ale dwukrotnie w jednej akcji trafiła w słupek. “Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić”. A no lubią i ponownie nie odmówiły sobie tej przyjemności. Już w 20 minucie Douglas Vieira wyprowadził gospodarzy na prowadzenie po ładnym podaniu Leandro Pereiry. 5 minut później było już 2-0 i tym razem na listę strzelców wpisał się asystujący przy pierwszej bramce Leandro. Hiroshima znów pokazała wyrafinowanie, a także umiejętność kontrolowania meczu. Gdy rywal starał się przebić żelazną i zorganizowaną defensywę “strzał”, te postąpiły niczym Wiedźmin Geralt spotykający na swojej drodze potwora i zadały cios definitywnie uśmiercający rywala. Autorem ostatniego trafienia był Morishima.
Vissel Kobe – Yokohama FC
Ach to nieszczęsne Kobe. W mieście słynącym z najlepszej wołowiny na świecie ciągle są potężne ambicje i aspiracje do wielkich rzeczy. Ale o takowe bardzo trudno gdy remisuje się na własnym stadionie z beniaminkiem, który przed startem sezonu był pierwszym kandydatem do spadku. Tak, tak, wiem. To dopiero pierwsza kolejka. Ale pamiętajmy, że rok temu uspokajano nastroje w podobny sposób, a na koniec gdyby nie wygrana Emperor’s Cup to mówiłoby się o katastrofalnym sezonie Visselu. Kobe w Lidze Mistrzów i Kobe w J.League to dwie zupełnie różne drużyny i na to musi zwrócić uwagę trener Fink.
Oczywiście trzeba też docenić występ Yokohamy, która po bardzo długiej przerwie wróciła do J1 i poradziła sobie na całkiem trudnym terenie.
I to właśnie goście z Jokohamy jako pierwsi trafili do siatki. Uczynił to konkretnie Seko, który w 24 minucie pokonał Maekawę i dał powód do radości spragnionym gry w J1 kibicom. Kobe jednak nie odpuszczało i dopięło swego w 74 minucie. Na listę strzelców wpisał się Furuhashi, który pokonał golkipera gości po fantastycznym podaniu Sampera.
Po tym co działo się w końcówce można stwierdzić, że nad Kobe swoje czary rzucał jakiś potężny czarownik z Jokohamy, bo tylko tak można wytłumaczyć fakt, że Vissel nie zdołał wykorzystać swoich okazji do wygrania tego meczu.
Tabela po pierwszej kolejce
Niestety z powodu pogarszającej się sytuacji z koronawirusem, wszystkie rozgrywki w Japonii zostały zawieszone przynajmniej do 15 marca. Decyzja czy zostaną przywrócone zostanie dopiero podjęta.
Autor tekstu: Kamil Gala
Wyświetleń: 877