Juventus Turyn w swoim ostatnim przystanku na Azjatyckim tourne spotkał się z drużyną gwiazd K League. Wiele żenujących spraw miało miejsce przy okazji tego meczu, jednak samo widowisko piłkarskie jak najbardziej się udało.
Wynik końcowy 3-3 był jak najbardziej sprawiedliwy, choć jako fan Koreańskiej ligi powiedziałbym, że gospodarze mogli prowadzić w pewnym momencie nawet i 5 do 1, jednak, jako neutrals świadomy jestem, iż wynik mógł równie dobrze być i wyższy dla Juve.
Ale od początku.
Po pierwsze, w poprzednich latach w Korei organizowany był tzw. mecz Al-Stars K-League.
Tutaj nie mogło zajść do takiej sytuacji, ponieważ organizatorem meczu był firma zewnętrzna Festa, która zapłaciła nieujawnioną kwotę władzom ligi, aby te pomogły wypromować Juventus w Korei Południowej. Tak, więc, prawdę mówiąc gospodarze byli sprowadzeni do poziomu dostarczyciela mięsa armatniego pod nos „Białej Damy.”
Już od początku przylotu Juventusu do Seulu pachniało żenadą.
Po pierwsze cały mecz został opóźniony o godzinę, ponieważ …tu mamy dwie wersje.
a) lot z Chin opóźnił się, przez co wylądowali w późniejszym czasie w Korei Południowej.
b) Gianluigi Buffon robił zakupy na lotnisku i trochę mu się przedłużyło.
Wyobraźcie sobie podirytowanie kibiców na stadionie, którzy przyjechali z innych regionów Korei niż Seul i mieli zabukowane bilety powrotne na pociąg, autobus, etc. po meczu. 60 tysięcy widzów na stadionie było nieźle wkurzonych!
Fani, którzy czekali na lotnisku i na stadionie dowiedzieli się, że nie będzie podpisywania autografów przez ich idola Christiano Ronaldo, ponieważ musi się on skoncentrować na meczu i odpowiednio do niego przygotować.
Jednak Cristiano nie wystąpił ostatecznie nawet minuty w trakcie tego gwiezdnego show z powodu rzekomej kontuzji. Co wpieniło do zenitu Koreańskich fanów i media, ponieważ, albo kłamano o kontuzji albo o przygotowaniu do meczu. Tak czy inaczej poczuli się robieni w bambuko.
Przed mecz od tygodnia dudniono, że Cristiano zagra gwarantowane 45 minut. Koreańczycy jak większość Azjatów nie są zagorzałymi fanami drużyna, lecz są wyznawcami piłkarzy.
Raz wierni danemu piłkarzowi, są wierni mu aż do zakończenia przez niego kariery, dziś wielu rozczarowało się przeogromnie. Dla nich zobaczenie plejady gwiazd Juve nie zrobiło wrażenia, chcieli zobaczyć „Krystynę.”
Zresztą sami organizatorzy się zagalopowali tworząc tak idiotyczne sporty:
Najtańsze bilety na stadion kosztowały 100 dolarów najdroższe 200 dolców. To przede wszystkim Ci drudzy „buczeli i gwizdali” po zakończeniu meczu. Aby zirytować Koreańczyków jeszcze bardziej puszczono na telebimie film reklamowy z Cristiano w roli głównej a sam Portugalczyk po meczu nie udzielił choćby jednego wywiadu.
Juventus na „promo” w Korei Południowej był zaledwie …13 godzin licząc od przylotu do odlotu.
Cytując mojego Koreańskiego kolegę tłumacząc jednocześnie na Polski …”W DUPIE MAM TAKIE PROMOWANIE.”
Tyle z żenadą, którą sądzę, że będzie można w przyszłości jakoś załagodzić i racjonalnie wyjaśnić. Trzeba cieszyć się z samego meczu, który stał na fenomenalnie rozrywkowym poziomie.
Miało być show i było, ba najwięcej dawali go piłkarze K League Stars.
Już na początku Polskiego bramkarza Szczęsnego pokonał Hiszpan Osmar.
Jeden z najlepszych środkowych obrońców w K League ostatnich lat już na starcie strzelił taką bombę, że można było zemdleć z wrażenia.
Zespół K League, mimo, że miał ze sobą ledwie 2 treningi (w tym jeden w dniu meczu) to wyglądał jakby zawodnicy grali ze sobą od lat. Dużo składnych kombinacyjnych akcji, które wprowadziły w oniemienie nie tylko zaskoczoną obronę Juve ale i samych obserwatorów Koreańskiej ligi.
Po drugiej bramce dla K League Stars – Cesinha, Kim Bo-Kyung oraz Edgar postanowili oddać hołd Cristiano Ronaldo symulując jego cieszynkę. Cesinha wyraźnie pokazał w stronę Portugalczyka, namawiając go nawet na rozmowę w przerwie meczu.
Jaki by Ronaldo nie był, sami piłkarze szanują go, jako wielką postać w piłce nożnej – co pokazali chłopcy z K League Stars.
Trzecią bramkę dla K League strzelił niezawodny ostatnio Adam Taggart, co również cieszy ponieważ człowiek wielokrotnie nasłuchał się o piłkarza zagranicznych grających w K-League.
Mówiono nieraz, że ok. może jest dobry ale strzela tylko w Koreańskim sosie, przeciwko lepszej drużynie z Europy nie oddałby nawet strzału. Talent nie ma granic geograficznych, nie jest zależny od tego jaką koszulkę przywdziewasz, a takie mecz choć “tylko towarzyskie” pomagają udowadniać tą tezę.
Dla oddanie królowi co królewskie trzeba przyznać, iż spośród 6 goli to największym talentem popisał się piłkarz Juventusu – Matheus Pereira
Nie będę ględził o tym meczu, cokolwiek nie napiszę, będzie tak samo żenujące jak postawa Juve w stosunku do narodu, w którym chce się promować.
Po prostu go pooglądajcie mecz.
Dla leniwych i śpieszących się – skrót.
Dla wytrwałych cały mecz
Mam nadzieję, że podobała wam się potyczka Koreańsko – Włoska – oba zespoły dały pokazały jak można zabawić kibiców. Czekamy na więcej w przyszłości.
Autor tekstu: Adam Błoński
@Adam_Blonski
Wyświetleń: 579