Sagan Tosu, który po 10. pierwszych kolejkach zanotował 8 porażek i jest na dobrej drodze do pobicia fatalnego sezonu Omiyi z 2017 roku, znalazł winnego całej sytuacji i zwolnił Lluisa Carrerasa.
46-latek zostawia Tosu w iście dramatycznej sytuacji. 8 porażek, zaledwie jeden strzelony gol, fatalny Fernando Torres i defensywa, która jest jak godność Luisa Suareza – nie istnieje. Wydaje się jednak, że były szkoleniowiec Realu Saragossa nie ponosi za sytuację 100% winy. Prezes Tosu, Pan Takehara, podejmował bowiem niezrozumiałe decyzje, które doprowadziły klub do tak fatalnej sytuacji nie tylko sportowej, lecz także finansowej.
Po stracie głównego sponsora (Cygames) Tosu znalazło się w poważnych tarapatach. Fatalne wyniki sportowe i potężne kontrakty Torresa, czy Isaaca Cuenca wymusiły na klubie pilne poszukiwania dużego sponsora. Ten się jednak nie znalazł i klub musi posiłkować się wsparciem “mniejszych” firm, których transparenty porozwieszane są wokół stadionu.
W klubie doszło do tak absurdalnej sytuacji, że prezes Takehara zrobił zbiórkę wśród kibiców Tosu, która miałaby zostać przeznaczona na… remont szatni gospodarzy. Wszystko po to, aby zrobić wrażenie na świeżo kupionym Torresie. Sytuację tę można określić młodzieżowym słowem roku, czyli popularnym “XD”. Oczywiście pieniądze się zebrały. Dobra znajoma, która jest kibicką Tosu (pozdrawiamy Kanako!) opisała całą sytuację z punktu widzenia miejscowego kibica Saganu. Twierdzi, że pieniądze zebrały się głównie dzięki udziałowi w zbiórce bogatszych kibiców, a w tych przeciętnych narasta złość i zdenerwowanie na prezesa Takehare. Panuje także przekonanie, że transfer Torresa był bardzo złą decyzją, która teraz odbija się na wynikach zespołu.
Trudno się z tą opinią nie zgodzić. Torres w swoim pobycie w Tosu zdobył zaledwie 3 bramki i w trudnych meczach jest zespołowi tak potrzebny jak karty do głosowania w Korei Północnej. Mistrz Świata z 2010. roku zdobył co prawda ważną bramkę w ubiegłorocznym spotkaniu z Yokohamą F. Marinos, ale to wciąż zdecydowanie za mało.
Nie można też wieszać psów na Torresie, bo były gracz Atletico wyraźnie się stara, dużo biega i szuka swoich sytuacji. Problem tkwi w tym, iż Hiszpan po prostu nie pasuje do ligi swoją charakterystyką. “Męczy się”, gdy musi cofnąć się do rozegrania, albo poszukać szybkiego wejścia w pole karne z jednego ze skrzydeł. Kibice Tosu zgodnie zauważają, że pieniądze wydane na pozyskanie i pensje Torresa powinny zostać wydane na klasowego obrońcę i środkowego pomocnika, którzy rozwiązaliby problem w tych dwóch formacjach.
Mówiąc o problemach z Torresem trzeba zaznaczyć podstawowy błąd trenera Carrerasa w tych pierwszy kolejkach. Sagan Tosu nie sprawiał bowiem wrażenia zespołu dążącego do strzelenia bramki, ani nawet zespołu chcącego skończyć akcję strzałem. Tosu skupia się głównie na obronie i bronieniu wyniku. Dzieje się tak nawet w przypadku remisu, bądź objęcia prowadzenia przez rywala, co jest delikatnie mówiąc trudne do wytłumaczenia. Wracając do sedna, przy takiej “taktyce” potencjał Torresa, czy Kanazakiego zwyczajnie nie może być wykorzystany. Carreras nie jest jedynym winnym obecnej sytuacji Tosu, ale nie pozostaje też bez winy, czego doskonale świadomi byli ludzie kierujący klubem.
Torres jednak otwarcie broni Carrerasa i krytykuje postawę właścicieli klubu:
“Dostał (Carreras – przyp. red) zbyt mało czasu, a odpowiedzialność za wyniki zespołu ponoszą zarówno piłkarze jak i właściciele klubu.
Carreras miał świetne pomysły. Wina spoczywa głównie na nas, piłkarzach, bo nie potrafiliśmy wprowadzić ich w życie.
Aby wprowadzić nowe rzeczy potrzeba czasu. Klub nie był wystarczająco cierpliwy.”
Obowiązki Hiszpana przejął jego asystent Kim Myung-hwi, który w czasach swojej piłkarskiej kariery reprezentował barwy Saganu Tosu.
Autor tekstu: Kamil Gala
@GalsonHM
Wyświetleń: 356