W Europie ekscytują się Ligą Narodów w Azji meczami towarzyskimi z silnymi rywalami.
Do Azji zawitały takie zespoły jak Urugwaj, Ekwador, Panama czy Argentyna.
W własnym sosie Azjatyckim taplały się z kolei Chiny oraz Hong Kong.
Mecz, który oglądało się doskonale przede wszystkim dla fanów Koreańskiej piłki.
Dlaczego ? Ponieważ Paulo Bento nowy Portugalski selekcjoner Korei przyprowadził ze sobą odwagę i wiarę w umiejętności tak samo jak niegdyś Leo Beenhakker w Polskich zakompleksionych piłkarzy.
Od paru lat Koreańczycy posiadając wysokie umiejętności techniczne, które pokazują, gdy taplają się w własnym sosie (K League 1 i 2 plus ligi Europejskie) gdy wybijał czas mecz reprezentacji – włączał im się tryb pod tytułem „byle nie schrzanić.”
Widzieliśmy to choćby w pierwszych 2 spotkaniach MŚ 2018 kiedy to piłkarze za każdym razem woleli szukać lepiej ustawionego kolegi (a najczęściej lepiej, znaczyło za mną) niżeli wdać się w pojedynek 1-1. Nie podejmowali jakiegokolwiek ryzyka w obawie przed stratą piłki, nieudanym dryblingiem, który będą mu „internety” wypominać itd.
Po przyjściu Bento, którego wzrok gdyby mógł zabijać to mielibyśmy drugi Holocaust – zauważyłem diametralną zmianę. Ci sami piłkarze, którzy grali u poprzednich selekcjonerów nabrali ogromnej odwagi i dziś nie boją się upokarzać siatką gwiazdy takiej jak Gary Medel, Diego Godin, Bryan Oviedo czy Arturo Vidal. Nie ważne, że na 10 dryblingów udaje im się 2! To i tak o dwa więcej niżeli za poprzednich szkoleniowców.
A z tych dwóch powstaję akcja podbramkowa, po której fani stają z miejsc.
Samo spotkanie z Urugwajem było wyrównanym pojedynkiem z lekką przewagą Koreańczyków, którzy nie zwracając uwagi na zagrożenie ze strony Edisona Cavaniego byli otwarci na wymianę ciosów.
Warte odnotowania: Hwang Ui-Jo, (czyli po naszemu „Udzio”) powoli spycha w cień Son Heung-Mina z swoim wyczynami w koszulce Azjatyckich Tygrysów.
W ostatnich 13 spotkaniach, Igrzyska Azjatyckie + mecze towarzyskie strzelił 13 goli. Rywale nastawiający się na kłopoty ze strony Sona niedowierzają jak „Udzio” potrafi sprawiać 2x więcej kłopotów.
Muszę przeprosić mojego przyjaciela @bobisimons, ale Gamba Osaka jest już chyba za mała dla tak wielkiego talentu.
Zabawną sprawą jest również fakt, iż Sony po raz drugi z rzędu nie trafił karnego, i po raz drugi również Korea strzela bramkę po dobitce jego pudła.
Przyznam się że byłem negatywnie nastawiony do Portugalczyka, ale 3 jego spotkania z mocnymi rywalami jak Kostaryka, Chile i Urugwaj skończyły się 7 punktami (remis z Chile i 2 zwycięstwa)a Korea gra z takim jajem że po 90 minutach człowiek patrzy w kalendarz, kiedy następny mecz.
Bramki dla Korei strzelali: „Udzio” oraz buldożer, który do niedawna trzymał w ryzach obronę Kobe Podolskiego i Iniesty – Jung Woo-Young (aktualnie gra w zespole półfinalisty Azjatyckiej Ligi Mistrzów Al. Saad).
Poniżej skrót ekscytującego spotkania.
W kolejnym spotkaniu neutralni kibice mogliby uznać, iż Koreańczycy zawiedli, ponieważ nie dali rady słabej Panamie. Po pierwsze nie uznaję już Panamy za zespół outsiderów świata, ponieważ obecnie zajmują 70 miejsce w rankingu FIFA, czyli takie, które nasza kadra z orzełkiem na piersiach zajmowała w wrześniu, 2014 – a już wtedy patrzyliśmy z góry na wszystkich.
Po drugie Paulo Bento traktował to spotkanie, jako poligon doświadczalny dla wielu młodzian a przede wszystkim testował po raz pierwszym ustawienie 4-3-3.
Wojownicy Taeguk kontrolowali przebieg spotkani przez 90 minut.
Po 33 minutach Azjaci prowadzili 2-0.
Na potwierdzenie słów iż nie liczy się ilość napastników tylko jakość gry zespołowej – napastników wyręczali gracze innych formacji.
Wpierw gola strzelił były lewy obrońca Mainz i Borussi Dortmund – Park Joo-Ho
Następnie swoje premierowe trafienie zaliczył 22 latek Hwang In Beom który niedawno skończył służbę policyjną i nadal gra w drugoligowym Daejeon Citizen.
Koreańskiemu Xaviemu idealnie wystawił piłkę Son Heung-Min.
Dla Panamy gole strzelali:
Abidiel Arroyo występujący na co dzień w Portugalskiej Santa Clarze w której gra z znanym z przeglądów przygód Azjatów naszego portalu – Irakijczykiem Osama Rashidem.
Oraz Rolando Blackburn napastnikiem Boliwijskiego “The Strongest” (fajny obiekt skautingu np. dla Polskich klubów).
Końcowy wynik 2-2.
Hajime Moriyasu to kolejny szkoleniowiec, w którego ciężko było uwierzyć, gdy usłyszeliśmy decyzję JFA o przejęciu przez niego reprezentacji Nipponu.
Swoją karierę trenerską rozpoczął w 2012 w Sanfrecce Hiroshima gdzie został uznany przez wielu pierwszym w historii trenerem, który zdobył mistrzostwo nie robiąc kompletnie nic.
Tzn. ? Przejął team po słynnym Mihailo Petrovicu – Austriaku Serbskiego pochodzenia który zaimplementował na ziemię Japońską ustawienie 3-6-1 – dziś uznawane za specjalność kraju tak samo jako sushi czy Manga & Anime.
Moriyasu przejął Sanfrecce i nie zmieniając nawet zawodników pierwszej 11 w porównaniu do poprzedniego sezonu, postawił na zgranie i wygrał…trzy mistrzostwa w latach 2012,2013 oraz 2015.
Granie jednym ustawieniem przez całą karierę doprowadziło do tego, iż w 2017 Sanfrecce zgłaszało SOS spadając na sam dół tabeli (ostatecznie uratowali się pod wodzą nowego trenera).
Prowadzona przez niego kadra U23 również ustawiana niezmiennie 3-6-1 przegrywała kluczowe mecze przez brak taktycznej elastyczności Moriyasu.
A Jednak mamy drugi mecz Niebieskich Samurajów pod wodzą „Poichi” i dalej przecieramy oczy z zdumienia.
Moriyasu używa, co ciekawe mutacji ustawienia 4-4-2 w którym w trakcie spotkania płynnie przechodzi na 4-2-3-1, 5-3-2 a nawet w swoje 3-6-1.
Zwracam honor wraz z tysiącami niedowiarków i rzeczywiście najsztywniejszy w świecie taktycznie trener stał się magikiem elastycznej żonglerki ustawieniami.
Co do samych personaliów to Moriyasu przy drugiej kompletacji składu również zaimponował wyborami w dziesiątke:
Wracając do samego spotkania, zamiast go opisywać to zapraszam do pooglądania skrótu.
Mecz zakończył się jednostronnym 3-0 po bramkach Takumi Minamino (asysta Toshihiro Aoyamy) Junya Ito oraz Pseudo samobóju Cummingsa, (choć dla mnie była to gol Kawamaty).
Japończycy pozamieniali się rywalami z Koreą Połduniową i i tym razem naprzeciw Japonii stanęła ekipa Urugwaju.
Było to świetne widowisko, które nawet neutralni kibice z całego świata mogli oglądać z zapartym tchem.
Moriyasu zmienił prawie całą jedenastkę w porównaniu z „Panamską potyczką”, po której ostali się tylko Osako oraz Minamino.
Tym razem zamiast klasycznym 4-4-2 zagrał ustawieniem uwielbianym przez Japońskich kadrowiczów 4-2-3-1.
W ofensywie Samurajowie grali nie tylko jak równy z równym z „Los Charrúas” ale ich przerośli w tym aspekcie. Niestety nie jest już tajemnicą, iż środkowy obrońca Genta Miura nie będzie odpowiedzią na bolączki defensywne zespołu.
Jego kolega z walczącej o utrzymanie Gamby Osaka, bramkarz Masaaki Higashiguchi dwoił się i troił, aby zachować czyste konto jednak moc ofensywna Urugwaju naprzeciwko niezgranego jeszcze składu Nipponu była górą.
Podsumowując kolejne atrakcyjne dla oka zwycięstwo Japonii, trzeba powiedzieć – obrona nadal wymaga korekt i wsparcia w destrukcji drugiej linii.
Debiut Srecko Katanca, jako selekcjonera reprezentacji Iraku przypadł na mecz z Argentyną.
Trochę straszna perspektywa biorąc pod uwagę, iż mecz rozgrywany był na rzekomo neutralnym terenie w Rijadzie gdzie parędziesiąt tysięcy Saudyjczyków było za Albiceleste.
Do tego dołożymy zmianę pokoleniową w kadrze Argentyny, a co za tym idzie całą chmarę nowych twarzy chcących pokazać się w każdej danej im do dyspozycji minucie, aby przez najbliższe miesiące stać się podstawowymi grajkami, na których budowana będzie nowa era Biało-Błękitnych.
Tak, więc dzielnych Irakijczyków stać było na zagrożenie bramce Argentyny, jednak o ile w ataku radzili sobie dobrze z sławniejszymi rywalami, o tyle siły ofensywnej zespołu z Ameryki Połduniowej nie byli wstanie okiełznać.
I tak 4 zawodników strzeliło swoje debiutanckie bramki i trzeba przyznać, iż jedna ładniejsza od drugiej.
Strzelcami swoich premierowych trafień zostali:
Lautaro Martínez (18 minuta) R. Pereyra (53m) G. Pezzella (82m) F. Cervi (91m)
Argentyna 4 Irak 0
Na osłodę Irak spotkał się na z ich gospodarze czyli Arabią Saudyjską.
Mecz był mega ekscytujący dla neutralsów, praktycznie co parę minut mieliśmy groźną akcję która mogła zakończyć się bramką.
Dla Iraku gola strzelił 18 letni Mohanad Ali dla którego było to już 3 gol przeciwko Saudom w jego krótkiej bo zaledwie 8 meczowej karierze reprezentacyjnej.
Warto przyglądać się temu chłopakowi.
Z kolei dla “zielonych” swoją pierwszą bramkę w kadrze (2 występ) zaliczył Abdulaziz Al-Bishi dając remis w ostatniej minucie meczu.
Debiut Anglika Garego White’a w roli selekcjonera Hong Kongu popsuła Tajlandia, która nie miała zamiaru być tłem pod imprezę dla kibiców gospodarzy.
Hong Kong zagrał odważnie, z werwą i odwagą w ofensywnych poczynaniach.
Niestety niewykorzystane szanse się mszczą i bramkę dającą zwycięstwo dla Tajlandii strzelił
Philip Roller. Boczny obrońca Niemieckiego pochodzenia zaliczył swoje pierwsze trafienie w 6 spotkaniu dla kraju, z którego pochodzi jego matka.
Kolejny bój Gary White stoczył z Indonezją, co było swoistym rewanżem obu ekip za mecz Igrzysk Azjatyckich z sierpnia tego roku (HKG 1-IND 3).
Mecz był ozdobiony licznymi paradami bramkarskimi z obu stron (szczególnie opisywany przez nas Yapp Hung Fai) a wynik 1-1 nie krzywdzi żadnego z zespołów.
38 latek Festus Baise zaliczył trafienie na 1-1 dla Hong Kongu – chwała mu za to, jednak Gary White, jeśli myśli o stawianiu kroków naprzód z swoją nową reprezentacją musi zacząć szukać o siły w młodzieży.
Portugalczyk Carlos Queiroz próbuje wciąż nauczyć Irańską reprezentacje przestawić z trybu wiecznie broniących się za podwójną gardą walczaków na zespół dominujący ofensywą. Istotne dla zmiana mentalności wymagana do osiągnięcia sukcesu w Pucharze Azji 2019.
Na razie wygląda to pokracznie, ale pierwsze kroki zostały poczynione – Iran pokonał 2-1 Boliwię, która okazał się idealnym sparing partnerem. Nie byli bezczynnym workiem bokserskim, tylko aktywnie zadawali ciosy, w tym piękną bramkę z dystansu Rudy Cardozo (z the Strongest – drugi gol zawodnika tej drużyny w tym przeglądzie).
Dla Team Melli strzelali Alireza Jahanbakhsh oraz Mehdi Torabi.
Zobaczymy w następnych sparingach jak będzie wyglądała metamorfoza Irańczyków i czy zdąrzą przed Pucharem Azji.
18 mln euro za rok 1,5 mln na miesiąc 375 tys. na tydzień 49,3 tys. na dzień tyle zarabia Marcello Lippi, aby móc pochwalić się, jako selekcjoner reprezentacji Chin odsetkiem zwycięstw na poziomie 31.82 %.
Naprawdę szanuje Włocha za jego poprzednie dokonania, ale formuła, w której 70 letni trener stara się na chybił trafił wcelować w optymalny skład, już się wyczerpała.
Od marca, 2017 kiedy to Chińczycy wygrali 1-0 z Koreą Południową nie widzieliśmy żadnego znaczącego zwycięstwa Lippiego.
Porażki 0-4 z Kolumbią, 0-6 z Walią i 1-4 z Czechami budzą tylko uczucie frustracji i rozczarowania.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, iż z tą nacją naprawdę można wielkie rzeczy osiągnąć.
W samej Chińskiej lidzie gra mnóstwo talentów, z których można stworzyć poważną reprezentację.
Potencjał Chińczyków pokazali już wcześniej choćby Alain Perrin, Arie Haan, czy Bora Milutinović.
Spotkanie z Indiami, to kolejne 0-0 z rywalem, którego Chińczycy powinni spokojnie rozjechać biorąc pod uwagę miliony dolarów ładowane w rozwój CSL.
Ich rywal nie dość, że utrzymywał bezbramkowy remis, to jeszcze parę razy upokorzył obronę Smoków.
Jeśli Chińczycy nie potrafią pokonać Indii to Lippi doprowadził do naprawdę żałosnej sytuacji.
3 dni później na ratunek Włoskiemu selekcjonerowi przyszli 2 najlepsi obecnie Chińscy piłkarze – Wu Lei oraz Gao Lin którzy strzelili po golu.
2-0 z bezdomną Syrią (nie może rozgrywać spotkań u siebie ze względu na wojnę domową) może cieszyć, jednak nie może być szczytem ambicji ten kadry. Jeśli kibice uznają za sukces zamiast obowiązek pokonanie drużyny pokroju Syrii to pokazuję jak w erze Lippiego obniżono standardy tej utalentowanej drużyny.
Debiut w roli selekcjonera Australii Grahama Arnolda, którego jako fan Japońskiej piłki darzę dużą sympatią (Grał w Sanfrecce Hiroshima, trenował również Vegalte Sendai) udał się znakomicie.
Kangury pokonały Kuwejt Romeo Jozaka (byłego trenera Legii Warszawy) pewnie pokazując, kto aktualnie rządzi na kontynencie.
Oczywiście był to „pseudo debiut”, ponieważ Arnold trenował już kadrę Socceroos w latach 2006-2007 jednak od tego czasu zmieniło się całe pokolenie, a przed nowym czeka zadanie obrony tytułu Mistrza Azji z 2015.
Autor tekstu:
Adam Błoński
@Adam_Blonski
Wyświetleń: 267