Rozpoczynamy naszą cotygodniową wizytę u Adriana Mierzejewskiego.
Mr Azja wśród Polskich grajków – od 2014 już na kontynencie, zagrał dziś na nosie wszystkim ekspertom i z swoją drużyną Changchun Yatai sięgnął po zwycięstwo z mocarnymi Guangzhou Evergrande
Aby ukazać dysproporcje na papierze pomiędzy obydwoma zespołami wystarczy popatrzeć na łączną wartość zawodników – Yatai Polaka – 19, 08 mln €, Evergrande dwukrotny mistrz Azji – 90, 65 mln €.
Pseudo znawcy którzy zaglądają raz na ruski rok do lig Azji Wschodniej (Korea, Japonia, Chiny) oceniając wartość drużyn przez to czy wśród 3-4 zagranicznych grajków znajdą znane nazwiska z Europy, nie spodziewają się nieoczekiwanego za co kochamy Azjatycką piłkę, tym większe robią oczy po końcowy gwizdku.
Osobiście mam ogromną satysfakcję iż nasz Polak stał się bohaterem jednej z takich sensacji.
Jak wyglądało samo spotkanie?
Od początku zaczęło się dramatycznie, choć nie od piłkarskiego dramatu rozpoczął się mecz.
Weteran Yatai – Wang Shouting został stratowany przez byłego zawodnika Portugalskiej Gandomary Yang Liyu. Z powodu brutalnego ataku 31 latek musiał być szybko ratowany przez kolegów z zespołu oraz służby medyczne, jego stan zdrowia stał w kontraście z jego dźwięcznym nazwiskiem (po angielsku „rozkrzyczany”).
Mówi się, że „nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.”
Podczas tej batalii to przysłowie miało idealne odzwierciedlenie w rzeczywistości, ponieważ w miejsce Shouting’a wszedł Yu Rui środkowy obrońca, który 10 minut od wejścia na boisko strzelił gola na 1-0.
Nasz wydziarany obrońca wykorzystał doskonałe dośrodkowanie Adriana Mierzejewskiego z rzutu wolnego. Asystę co prawda zaliczono Serbowi Pejćinovićowi który nieudolnie próbował opanować piłkę i ta po prostu odbiła się
w stronę Yu, ale prawda jest taka, że dzięki Beckhamowskiemu podaniu Polaka rozrywającemu obronę rywali najgorsza „trąba” w składzie dałaby w tej sytuacji prowadzanie Changchun.
Urażona duma obecnego mistrza CSL dała nam szybką odpowiedź w postaci gola w 28 minucie 21 latka Yang Liyu. Wykorzystał on nieudolne wybicie piłki z własnego pola karnego Yatai, dzięki czemu popisał się pięknym wolejem z skraju pola karnego.
Było to premierowe trafienie Liyu w sezonie 2018 i coś pozytywniejszego do zapamiętaniu przy jego nazwisku niż tylko brutalne wyeliminowanie przeciwnika z 6 minuty meczu.
Dominację Guangzhou w pierwszej połowie udowodnił w 43 minucie Ricardo Goulart. Brazylijczyk pokazał swoja umiejętności szybowania w powietrzu strzelając piękną główkę po dośrodkowaniu reprezentanta Chin – defensywnego pomocnika Yu Hanchao.
To był ostatni szczęśliwy moment dla Evergrande.
Każdy reklamując mecze mistrza Chin z Ghoungzhou podkreśla znaczenie osoby włoskiego trenera Fabio Cannavaro na ławce trenerskiej. Ja bym jednak po omawianym meczu pokłonił się trenerowi drużyny Polaka Chen Jingang’owi. 60 latek za każdą swoją decyzję w tym meczu został nagrodzony, jego trenerski nos do piłkarzy których trzeba było wpuścić aby odmienić losy meczu był doskonały.
W 6 minucie wpuścił środkowego obrońcę, który strzelił pierwszą bramkę dla Changchun.
W drugiej połowie z kolei wprowadził Tan Longa, zawodnika, który ostatnie 8 lat spędził w U.S.A.
Nikt kto zobaczył wejście w 56 minucie Tana, nie spodziewał się, iż będzie to prawdziwe „wejście amerykańskiego smoka.”
Mimo groźnych prób Guangzhou po rozpoczęciu drugiej połowy to zespół Polak z nim w roli głównej pierwszy przełamał klincz. W 84 minucie Adrian „The Carlos Valderrama” Mierzejewski popisał się ponownie dośrodkowaniem najwyższych lotów. Tym razem dośrodkowanie powędrowało z rzutu rożnego a do główki doszedł wspomniany wcześniej „Amerykański Smok” – Tan Long.
Podanie było idealne, minęło cały zator walczących ze sobą statystów i spadło wprost na głowę Tana który w tym przypadku nie musiał nawet zbytnio się wybijać od ziemi.
Zirytowany mistrz próbował udowodnić swoją „papierową przewagę” nieudolnymi atakami.
Dla nie panikujących nawet przez sekundę, dobrze ustawionych graczy Changchun była to woda na młyn.
W 90 minucie piłkę zagrywaną do tyłu piłkę przez Zhang Lingpenga (o zgrozo tak doświadczony gracz) przechwycił „dziku” Ighalo.
Każdy kto choć raz widział Nigeryjskiego byłego gracza Watfordu wie, że w takiej sytuacji jedyne co można zrobić to krzyknąć „ratuj się kto może.” O ile Odin będzie miał partnera, który dotrzyma mu kroku w sprincie rodem z mistrzostw lekkoatletycznych o tyle bramka jest gwarantowana.
Na szczęście na boisku mieliśmy „Amerykanina” Tan Longa. 30 latek nawet w krainie fizjoterapeutów i trenerów personalnych uchodził za tytana szybkości, w tempo wybiegł na pozycję Ighalo który obsłużył go dokładnym passem i pokonał płaskim strzałem pokonał Zhang Chenga.
Tak więc duet Ighalo – Tan Long byli autorami sensacji 17 kolejki CSL – rezultat końcowy 3-2!
Jaki udział w tej sensacji miał Adrian ?
Nie mały, jedna pewna asysta (na 2-2), druga hokejowa (czyli przedostatnie podanie przy 1-0) którą co prawda ja bym przypisał z pełną odpowiedzialnością na konto naszego Globtrotera. Całe spotkanie był aktywny, nie chował się przed grą i pomagała chłopakom przetrwać napór “bogaczy.”
Niestety trzeba być uczciwym i przyznać nagrodę Man of the match reprezentantowi Chin (choć na razie tylko 1 występ w kadrze, ale po takich meczach kto wie…) Tan Long’owi.
Mówiąc językiem młodzieżowym Tan w 34 minuty „rozwalił system” strzelając aż 2 gole które wpierw dały remis a później zwycięstwo.
Dla kibiców naszego jedynaka mecz fantastyczny, dla neutralnych fanów jeszcze lepszy.
Świetna reklama CSL oraz potwierdzenie, że w Azji Wschodniej nie ma kładzenia się przed olbrzymami. Każdy może pewnego dnia powalić na łopatki „wielkiego” swojej ligi.
Zapraszamy na śledzenie przygód naszego rodaka w CSL, Azja Gola trzyma kciuki za niego oraz Changchun Yatai.
Skrót meczu:
Autor tekstu: Adam Błoński
@Adam_Blonski
Wyświetleń: 442