Dziś swoje 55 urodziny obchodzi trener FC Tokyo, Kenta Hasegawa. Szkoleniowiec „gazowników” został dziś zaskoczony tortem przez pracowników klubu oraz życzeniami od zawodników podczas treningu.
🔵🔴#HBD
本日お誕生日を迎えた #長谷川健太 監督にスタッフからケーキが手渡されました!!👏😆🎂
長谷川監督、改めてお誕生日おめでとうございます!!😆🎉#ケンタトーキョー #KENTATOKYO #fctokyo #tokyo https://t.co/hPib2aAOs9 pic.twitter.com/6hUJX206VL
— FC東京【公式】🔜9.27 鳥栖戦(A) #STAYWITHTOKYO (@fctokyoofficial) September 25, 2020
Miły dzień został zwieńczony wizytą zawodników Tokyo U-15 na treningu pierwszej drużyny, gdzie młodzi wychowankowie mogli otrzymać wiele cennych rad od swoich idoli.
🔵🔴
ある日のトップチームの練習をFC東京 U-15深川の選手たちが見学をしていました!!その様子を見たトップチームの選手たちが練習後、U-15選手たちのもとへ✨😊
プロもめざす選手たちに激励の言葉をかけていました🤝🔵🔴😆#fctokyoU15深川 #fctokyo #tokyo pic.twitter.com/GJJ5SDiLFn
— FC東京【公式】🔜9.27 鳥栖戦(A) #STAYWITHTOKYO (@fctokyoofficial) September 25, 2020
Ale nie jesteśmy tutaj po to, aby napawać się wspaniałą atmosferą w ośrodku treningowym Tokyo.
Kenta Hasegawa objął stanowisko trenera pierwszego zespołu dokładnie 1 lutego 2018 roku i wiązano z nim ogromne nadzieje. Tokyo miało na poważnie włączyć się do walki o mistrzostwo, a dzięki transferom i pieniądzom włożonym w budowanie składu, miało dołożyć do gabloty jakieś trofeum. W rzeczywistości każdy kolejny sezon staje się tylko większym rozczarowaniem, a duża w tym zasługa naszego dzisiejszego „bohatera”.
Sezon 2018 rozpoczął się nieźle i mijał nam na walce z Kawasaki i Hiroshimą o Top 3.
Pokonaliśmy nawet oba zespoły, biliśmy Kashimę, Marinos, Nagoyę, ale traciliśmy punkty z Tosu, Kashiwą (która wtedy spadła), Nagasaki, Jubilo Iwatą, czy Shimizu S-Pulse. Hasegawa nie potrafił w żaden sposób zareagować na wydarzenia na boisku i grał wyłącznie jedną taktyką, jednym sposobem i niestety jednymi zawodnikami. Jego pomysł na grę sprawdzał się z mocniejszymi rywalami, gdzie można było zaskoczyć kontrą, albo stałym fragmentem, lecz w przypadku prowadzenia gry zespół kompletnie nie wiedział jak ma grać. Efektem było nie tyle wypadnięcie z Top 3, co zajęcie odległego, szóstego miejsca w J.League.
Sezon 2019 to pompowanie klubu i zawodników już od okresu przygotowawczego.
I rzeczywiście sezon ten wyglądał naprawdę spektakularnie i Tokyo zostało wicemistrzem kraju, co jest najlepszym wynikiem w historii klubu, ale… właśnie. Tutaj pojawia się ogromne ALE. Ktoś powie „wow, Hasegawa poprowadził klub do pierwszego w historii wicemistrzostwa”. Ja jednak powiem, że Hasegawa zaprzepaścił szansę na pierwsze w historii MISTRZOSTWO JAPONII. W maju 2019 roku pisałem:
„Można obawiać się także… Hasegawy. Trener Tokyo to wielki szkoleniowiec, który niejedno już w życiu osiągnął i udowodnił. Ma on jednak niepokojącą skłonność do „zajeżdżania” swoich zespołów, co w połączeniu ze średnią umiejętnością odmieniania niekorzystnych rezultatów stanowi mieszankę iście dramatyczną. Przekonało się o tym prowadzone przez niego Shimizu S-Pulse, przekonało się także FC Tokyo w poprzednim sezonie.”
Obawiałem się dokładnie tych błędów, które po raz kolejny Hasegawa popełnił. Na końcówkę sezonu wypadli zarówno Diego jak i Nagai, którzy byli eksploatowani przez cały sezon, a gdy Tokyo mierzyło się z ekipami pokroju Matsumoto, Tosu, Shonan, czy ligowo najsłabszą od dawna Urawą to traciło punkty. Trener Tokyo przypominał wtedy zagubione dziecko w Galerii Handlowej, które w żaden sposób nie potrafi się odnaleźć, a już tym bardziej zareagować na zaistniałą sytuację. Były trener Gamby Osaka ratował się wtedy wpuszczaniem Jaela, czy Na Sang-ho, ale jakość tych nazwisk najlepiej pokaże nam fakt, że pierwszy okazał się totalnym niewypałem i gra sobie w J2, a drugi jest już w lidze koreańskiej.
Przez zdecydowanie większą część sezonu FC Tokyo było liderem i pewnie szło po swoje. Miało jednak w swoim składzie Pana o nazwisku Takefusa Kubo. To właśnie młody Japończyk pojawiał się i robił różnicę w momencie gdy zespół najbardziej tego potrzebował. Gdy latem 2019 roku zamienił stolicę Japonii na stolicę Hiszpanii, Tokyo zaczęło mieć poważny problem. Również dlatego, że klub czekała seria 8 wyjazdów z rzędu, co do teraz wydaje się absurdalną rzeczą. Nie uważam jednak, że to jakkolwiek wpłynęło na naszą walkę o mistrzostwo, bo najważniejsze punkty zgubiliśmy na Ajinomoto. Można szukać wymówek, można mówić o utracie Kubo, o wyjazdach, o skandalu w Tosu, czy rozpędzonej Yokohamie, ale gdy przyjrzymy się bliżej to zobaczymy prawdziwy problem, czyli dzisiejszego jubilata. Już tłumaczę na podstawie konkretnych spotkań.
Fatalny mecz z Matsumoto na wyjeździe z 29 września 2019 roku. Spotkanie zakończyło się wynikiem 0-0, a Tokyo oddało zaledwie dwa celne strzały na bramkę. Dodam, że Matsumoto było beniaminkiem i spadło z ligi z marnym dorobkiem punktów. Oto ustawienie i zmiany z tego meczu:
W listopadzie czekały nas najważniejsze mecze w sezonie z Shonan i Urawą Reds na Ajinomoto, które Tokyo po prostu musiało wygrać i które Tokyo wydawało się, że spokojnie wygra. Tymczasem byliśmy świadkami dwóch remisów 1-1 i do Jokohamy pojechaliśmy praktycznie jako wicemistrz kraju. Oto składy z obu tamtych spotkań:
vs Urawa
vs Shonan
Można sobie porównać “różnorodność” i spojrzeć na odpowiednie wyciąganie wniosków.
Wydaje się niepojęte, że trener klubu na takim poziomie nie wyciąga żadnych wniosków, że nie zmienia choćby ustawienia, że widząc, iż dane ustawienie i dany skład nie radzi sobie z pewnym stylem gry (a tamte ekipy były do siebie trochę podobne pod tym względem) i tak obstaje przy swoim i ostatecznie traci mistrzostwo przez coś takiego. Do tego dochodzi oczywiście wspomniana wcześniej utrata Diego i Nagaia, którzy wypadli przez kontuzje.
Dużym plusem dla Hasegawy za tamten sezon jest regularna gra Kubo i zaufanie młodemu Japończykowi, a także wprowadzenie do pierwszego zespołu Ogawy i Watanabe, którzy okazali się ważnymi zawodnikami FC Tokyo.
Sezon obecny, który rozpoczął się od wyjazdowej wygranej 3-1 z S-Pulse miał być tym, czym nie był sezon poprzedni, a więc sukcesem, spełnieniem ambicji i wielkiej gry aż do końca. Miała być walka o mistrzostwo, miała być walka o Puchar Ligi Mistrzów i miało być zaangażowanie w krajowych pucharach, czego brakowało w ostatnich latach. W tym celu pozyskano Adailtona z Jubilo, Leandro z Kashimy Antlers, Oumariego, a Shuto Abe stał się pełnoprawnym członkiem pierwszego zespołu razem z Tagawą, Taichi Harą, Uchidą i Nakamurą. Duży plus dla Hasegawy za dawanie szansy młodym, a przede wszystkim za zaufanie Abe. Ale wracając… Miało być jak nigdy, a wyszło jak zawsze. Tokyo spotkało się z rzeczywistością w Tamagawa Classico, gdzie Kawasaki trochę poklepało i zabrało ze sobą wynik 4-0. Następnie przyszły kompromitujące porażki z Tosu, Oitą i Kashimą – wszystkie u siebie. Oraz głupie remisy jak ten z Kobe, z Hiroshimą, czy Sapporo. Tokyo zajmuje obecnie trzecie miejsce w lidze, ale do pierwszego Kawasaki traci już aż 12 punktów mając jeden mecz więcej. Tuż za Tokyo znajdują się m.in. Kashima, Kashiwa i Nagoya, które mają nawet po 3 mecze do rozegrania więcej. Nie wygląda to ani trochę optymistycznie, a Tokyo czekają jeszcze spotkania w Lidze Mistrzów i pucharach krajowych, które na pewno obciążą terminarz i zbiorą żniwo kontuzji z powodu krótkiej (znów) ławki. Kenta Hasegawa zdaje się nie radzić sobie już teraz, więc istnieją wszelkie powody, aby obawiać się dalszej części tego sezonu. Dodatkowo klub stracił dwa filary w postaci Hashimoto i Muroi. Oczywiście mój artykuł jest wyłącznie jednym z wielu punktów widzenia i moim subiektywnym spojrzeniem na sytuację w klubie. Niestety istnieje jednak wiele przesłanek przemawiających na korzyść moich tez tudzież teorii, które sam Hasegawa z biegiem czasu potwierdza.
Pomimo tego wszystkiego pozostaje mi jednak wspierać Hasegawę i liczyć, że w końcu coś się odmieni i Tokyo umieści w gablocie wymarzony puchar. Nadzieja może i jest Matką głupich, ale bez niej mielibyśmy naprawdę niewiele.
長谷川さん、お誕生日おめでとう!
Wyświetleń: 479