Liga Korei Południowej – K League właśnie zakończyła pierwszą fazę sezonu i podzielona została na grupę mistrzowską oraz spadkową. Po 33 spotkaniach stworzono 2 kociołki po 6 zespołów. Największymi niespodziankami w finalnym rozstrzygnięciu są tutaj zespoły Pohang Steelers, Sangju Sangmu oraz co by nie powiedzieć Gyeongnam i Jeju.
Pseudo mistrzem została ekipa “żelaznych maczug” Ulsan Hyundai. Powiedzmy sobie jednak szczerze, nic to nie oznacza ponieważ mistrz i tak zostanie finalnie wyłoniony po paru kolejkach grupy mistrzowskiej, a po drugie Ulsan dokonało tego bardziej dzięki słabej formie Jeonbuk niż własnym osiągnięciom, gdyż w ostatniej kolejce sensacyjnie przegrali z Steelers.
Pohang Steelers pięciokrotny mistrz Korei Południowej, będącym pośmiewiskiem własnej renomy przez większość sezonu. “Tłukli się” w nizinach ligowej tabeli do czasu 27 kolejki. Od tamtego czasu złapali cug w trakcie którego wygrali 7 meczów i 1 zremisowali – 22 z 24 możliwych punktów dosłownie w ostatnim momencie rzuciło ich do grupy mistrzowskiej.
Sangju Sangmu to odwrotność Pohang. Do 2 kolejek temu czyli do 31 kolejki utrzymywali się w grupie mistrzowskiej i choć dla klubu złożonego z odbywających służbę wojskową piłkarzy była ta bajka o kopciuszku, to i tak szkoda ich niemałego wysiłku. Tak przyzwyczaili fanów K League, że oscylują pomiędzy 4-6 miejscem w tabeli, iż teraz ich widok jedno oczko niżej wręcz boli.
Gyongnam i Jeju. Pierwszy z tych zespołów to wicelider tabeli z roku 2018 oraz uczestnik obecnej edycji Azjatyckiej Ligi Mistrzów, więc naturalne wydaje się być pytanie WTF?
Jeju z kolei to wielokrotny uczestnik Azjatyckiej Ligi Mistrzów i zespół który jeszcze niedawno grał w ćwierćfinałach tych rozgrywek. Ich widok na ostatnim miejscu w tabeli wydaje się być jakimś okrutnym żartem.
Grafik meczów obu grup zostanie ogłoszony 10 października. Póki co poniżej znajdziecie skróty meczów ostatniej “normalnej” 33 kolejki K League.
Pohang spotkało się na własnym stadionie z liderem tabeli Ulsanem Hyundai a od wyniku tej potyczki miały zależeć dalsze losy gospodarzy. Tylko zwycięstwo premiowało ich grą w grupie mistrzowskiej.
Dla 5 krotnego mistrz K League kwestią prestiżową czyt. honorową była dalsza gra wśród Koreańskich tytanów, czego wymagają od nich rozpieszczeni przeszłością kibice.
Mecz zaczął się jednak zgodnie z potencjałem obu drużyn od mocnych ataków „żelaznych maczug z Ulsan.” W 50 minucie bramkę strzelił największy pracuś ligi – wahadłowy, Kim Tae-Hwan. 30 latek dobił strzał Juniora Negao wykorzystując swoją legendarną już szybkość.
Miłe złego początki jak się później okazało, ponieważ Steelers tą bramką zostali wręcz ocuceni z letargu i włączyli 3 bieg. Do końca meczu cisnęli Ulsan jakby to oni byli liderami tabeli a Ulsan balansowało pomiędzy strefą barażową a mistrzowską. Wpierw rzut karny wykorzystał Serb Paloćević a później ten sam Europejczyk asystował przy zwycięskiej bramce Lee Gwang-Hyeoka.
Filigranowy ulubieniec fanów w 94 minucie meczu huknął nie do obrony dając w najlepszym możliwym hollywoodzkim stylu wygraną swojej ekipie. Pohang znalazło się rzutem na taśmę w strefie mistrzowskiej, Ulsan z kolei utrzymuje fotel lidera dzięki wynikom pozostałych spotkań.
Pohang Steelers:
87 min A.Palocević (rzut Karny)
94 min Lee Gwang-Hyeok (asysta A.Palocević )
Ulsan Hyundai:
50 min Kim Tae-Hwan
Obrońcy tytułu i obecny drugi zespół K League miał nieoczekiwane problemy z przed ostatnim zespołem tabeli. „Czarno-niebiescy” z Incheon byli nawet w decydujących minutach bliscy ośmieszenia „zielonego giganta” jednak Nigeryjski napastnik Kehinde nie wykorzystał idealnie wyłożonej piłki. Zasłużony podział punktów, przez który Jeonbuk traci szansę na przegonienie Ulsan Hyundai.
Strzelcy bramek: Nope!
Trzeci „Super mecz” w tym sezonie! Czyli odwieczna rywalizacja Suwon Bluewings vs FC Seoul – niezależnie od zajmowanych pozycji obu drużyn, zawsze trzymają poziom walki na śmierć i życie. Pooglądać nudny „Super mecz” to zdać sobie sprawę, że pomyliło się mecze i jest się na innym stadionie – to po prostu niemożliwe. I tym razem nie było inaczej.
Rywalizacja rozpoczęła się od rzutu karnego byłego zawodnika AS Monaco czy Celty Vigo Park Chu-Younga. Brązowy medalista olimpiady w Londynie trafił po raz drugi przeciwko Suwonowi w tym sezonie (pierwsze trafienie to wyrównanie w 99 minucie meczu z 5 maja)
Drugą bramkę dla stołecznego klubu zdobył niedawny policjant i mistrz drugiej ligi z zeszłego sezonu (z Asan Mughunghwa) Lee Myung-Joo. Wykorzystał piękne Beckhamowskie podanie kapitana Go Yo-Hana w 54 minucie, choć jego wyjście do górnej piłki było równie imponujące.
Jak trwoga to do Boga, a nim w ekipie błękitnoskrzydłych jest Yeom Ki-Hun. Pokazał co potrafi w ostatnich meczach pucharowych, kiedy to strzelił hat-tricka w półfinale FA Cup’u.
Tutaj również pokazał, iż jest Koreańskim Nakamurą i strzelił piękną bramkę z rzutu wolnego w 59 minucie. “Po rykoszecie” – powiecie, jednak patrząc na wolne tego 36 latka trzeba powiedzieć, że jest to stała, wręcz wyuczona przez niego sztuczka przy wykonywaniu stałych fragmentów gry.
Choć gospodarze mieli jeszcze parę okazji, to świetnie broniący Yu Sang-Hun oraz niesłychany pech skutecznie powstrzymały ich przed zremisowaniem tego jakże ekscytującego meczu.
Suwon Bluewings:
59 min Yeom Ki-Hun
FC Souul:
17 min Park Chu-Young (rzut karny)
54 min Lee Myung-Joo
2 największe rozczarowania sezonu w pojedynku między sobą. Po prawdzie mecz winien skończyć się remisem, byłoby to najsprawiedliwsze rozwiązanie patrząc na przebieg gry, w którym to biedni wyspiarze non stop atakowali Gyeongnam. Jedni atakowali, drudzy strzelali, tak można skwitować to spotkanie. Pierwszą bramkę po cudaśnym strzale a’la Kapitan Tsubasa strzelił 33 letni Jo Jae-Cheol, dla którego o dziwo było to premierowe trafienie w sezonie 2019. Pomimo szaleńczych ataków gospodarzy, kolejną bramkę na Jeju World Cup Stadium ujrzeliśmy znów w wykonaniu zawodnika „róż.” Uczestnik MŚ U20 z 2013 roku Woo Ju-Sung pokazał, że również potrafi strzelać z pierwszej piłki i pokonał kąśliwym uderzeniem Oh Seung-Hoon’a.
Jeju nie chciało zawieść swoich kibiców i walczyli ile sił. W 81 minucie Nigeryjczyk Osaguona wywalczył nawet rzut karny, został jednak zmarnowany przez Kostarykańczyka Eliasa Aguilara.
Sił starczyło tylko na rzadkiej urody bramkę kontaktową autorstwa Nam Joon-Jae.
Choć na listę strzelców nie wpisał się, to jednak bohaterem meczu został Japończyk Kunimoto z Gyeongnam FC, który rządził i dzielił przez 90 minut mecze.
Jeju United:
90 min Nam Joon-Jae
Gyeongnam FC
49 min Jo Jae-Cheol
68 min Woo Ju-Sung
Mecz jak to w tradycji Seongnam FC z początku nie rzucał na kolana – słowem nudy.
Zabawa zaczęła się w 52 minucie i co zaskakujące to defensywny beniaminek pierwszy strzelił bramkę.
Rzut karny w stylu „zejdź mi z drogi, bo zastrzelę” wykorzystał Seo Bo-Min.
Kibice „Sroczek” za długo się nie nacieszyli z prowadzenia, ponieważ wieżowiec Edgar Silva jakimś cudem uderzył trafił główkę z jakichś 15-16 metrów.
Później oglądaliśmy wymianę ciosów obu drużyn, niefortunny okazał się faul Lim Chai-Mina w 91 minucie meczu. Brazylijczyk Cesinha podszedł do rzutu wolnego i huknął idealnie w światło bramki, dobrze dysponowany golkiper Seongnam – Kim Dong-Jun obronił efektownie strzał.
Jednak wszędobylska pchełka – Shin Chang-Mu był pierwszym do dobitki którą wykorzystał bezlitośnie dając 3 punkty Daegu w 93 minucie.
Przypomnijmy, iż Shin dosłownie 4 kolejki temu wrócił z kamaszy, czyli zakończył swoją przygodę z Sangju Sangmu. Jak widać, można wrócić z Wojska i nadal być przydatnym dla swojego starego/nowego klubu.
Seongnam FC:
52 min Seo Bo-Min (rzut karny)
Daegu FC:
54 min Edgar Silva (asysta Jung Seong-Won)
93 min Shin Chang-Mu
Tabela ligowa:
Najlepsi strzelcy:
Najlepsi asystenci:
Autor tekstu: Adam Błoński
Wyświetleń: 413