Przed sezonem dużo wątpliwości budziło pozostanie Kenty Hasegawy na stanowisku trenera FC Tokyo. Mało rotacji, złe przygotowanie zespołu na drugą część sezonu i mała sympatia do młodych talentów takich jak Takefusa Kubo, który został wypożyczony do Yokohamy F. Marinos. To wszystko poskutkowało rozczarowującym spadkiem na 6. miejsce pod koniec całkiem niezłego sezonu. To z kolei sprawiło, iż pozostanie Hasegawy na kolejny sezon zawisło na włosku.
Włodarze FC Tokyo okazali jednak trenerowi pełne zaufanie i wsparcie, przedłużając z nim umowę o kolejny sezon. O słuszności tej decyzji najlepiej świadczy fakt, iż Hasegawa na razie naprawia wszystkie błędy z poprzedniego sezonu. Dużo rotuje, zespół wygląda na świeży i dobrze przygotowany, a największa nadzieja Japońskiej piłki, Kubo, jest kluczowym zawodnikiem pierwszego składu. Niezbędnymi ogniwami są także inni młodzi zawodnicy, którzy w przypadku zmiany trenera niekoniecznie cieszyliby się tak regularną grą.
Właśnie na tych zawodników chciałbym zwrócić dzisiaj szczególną uwagę, bowiem pełnią oni absolutnie kluczową rolę w zespole lidera japońskiej J.League.
22-letni Watanabe definitywnie dołączył do FC Tokyo przed startem obecnego sezonu. Młody zawodnik trafił do Tokyo prosto z Uniwersytetu Chuo i pierwotnie miał grywać głównie w zespole Tokyo U23 w J3. Hasegawa dostrzegł w nim jednak talent, którym bez wątpienia jest i w obecnym sezonie Watanabe wystąpił w aż 10. meczach we wszystkich rozgrywkach. W przegranym 1-2 meczu pucharu ligi z Kashiwą Reysol zdobył pierwszą bramkę w barwach FC Tokyo.
Watanabe bez wątpienia spłaca kredyt zaufania, którym został obdarzony przez Hasegawę. Mierzący 184 cm środkowy obrońca często odciąża duet Morishige – Jang i zespół wcale nie traci wtedy na jakości. Wręcz przeciwnie. Japończyk jest raczej pewnym punktem najlepszej defensywy ligi i z przyjemnością będziemy obserwować jego rozwój.
22-letni lewy obrońca Tokyo rozgrywa właśnie swój piąty sezon w klubie. To nie pomyłka, bowiem Ogawa dołączył do Tokyo od razu po szkole średniej w grudniu 2014. roku. Japończyk ma na koncie ponad 70 gier w barwach pierwszego zespołu, ale dopiero w tym sezonie stał się absolutnie kluczową postacią, która posadziła na ławce Kosuke Otę. Hasegawa widzi w nim przyszłość Tokyo. Nie może to dziwić, bowiem Ogawa jest w tym roku piłkarzem niezastąpionym zarówno w grze defensywnej, jak i ofensywnej, co udowodnił m.in. w spotkaniu z Sapporo na Ajinomoto. Zdobył wtedy pierwszą bramkę w meczu, po której Tokyo poczuło komfort i było w stanie pokonać zawsze niewygodnego rywala z Hokkaido.
Kolejną wielką zaletą Ogawy jest umiejętność gry także na prawej stronie obrony. Rozegrał tam w tym sezonie trzy spotkania, gdyż kontuzji doznał Sei Muroya. Ogawa zagrał pewnie i bezbłędnie, a Tokyo nie straciło w tych meczach żadnej bramki.
Na Sang-ho, czyli transfer Hasegawy. Były zawodnik Gwangju został sprowadzony w styczniu tego roku, aby być zmiennikiem Nagaiego i Oliveiry. Poza świeżą krwią, Koreańczyk wnosi także dużo umiejętności i “wiatru” z przodu. Hasegawa bardzo wierzy w 22-latka. W lidze nie zagrał jedynie w czterech meczach, a w pucharze jest zawodnikiem pierwszego składu. Koreańczyk również odpłacił się za zaufanie i w meczu ligowym przeciwko Shimizu S-Pulse zdobył bardzo ważną bramkę dającą wyrównanie.
Miałby tych bramek więcej, gdyby w meczu z Jubilo Iwatą nie został zatrzymany przez genialne parady Krzysztofa Kamińskiego w końcówce.
Czyli kolejny transfer Hasegawy. 20-latek także trafił do Tokyo w styczniu tego roku i miał ogrywać się głównie w rezerwach. Były gracz Saganu Tosu wystąpił jednak w 7. meczach pierwszego zespołu i dzięki dobrej grze dostał powołanie na MŚ U20 w Polsce. Na imprezie również prezentował wysoką formę i w spotkaniu z Meksykiem zdobył nawet ładną bramkę.
Tagawa doznał niestety kontuzji w spotkaniu z Włochami i prawdopodobnie opuści resztę turnieju. W Tokyo czeka jednak na niego Hasegawa. A trener Tokyo najwyraźniej uważa młodego Japończyka za piłkarza pełnego jakości, który przyda się “gazownikom” w pozostałej części sezonu. Można się więc spodziewać, że występy Tagawy nie zostaną ograniczone do gry w J3 i w dalszym ciągu będzie on łapał minuty w pierwszym zespole.
Największy wygrany zostania Hasegawy. Były trener m.in. Gamby Osaka ściągnął Kubo z wypożyczenia i obiecał mu regularną grę w pierwszym zespole. Jak obiecał tak zrobił. Takefusa Kubo jest obecnie niemal najważniejszym elementem układanki Hasegawy i gra pierwsze skrzypce w J1.League. Jest to zupełnie odwrotna sytuacja do poprzedniego sezonu, kiedy Kubo z braku gry musiał sobie szukać innego klubu w J.League. W przypadku Kubo korzyść jest jednak wyjątkowo obopólna. Wychowanek Barcelony zdobył jak dotąd 4 gole i zanotował 4 asysty w lidze. Kubo swoją grą prowadzi zespół do kolejnych zwycięstw i w dużej mierze dzięki jego grze Tokyo jest gdzie jest. Doskonale świadomy potencjału Kubo musiał być przed sezonem Hasegawa, bowiem ściągnięcie Kubo z wypożyczenia było jego pierwszym transferem.
Jak widać pozostanie Hasegawy ma całkiem sporo plusów jeżeli chodzi o FC Tokyo. Ryzykowny i mało sensowny ruch (jakim było przedłużenie z nim kontraktu) okazał się być JAK NA RAZIE strzałem w dziesiątkę. Miejmy nadzieję, że w tym roku Tokyo nie rozczaruje i zapewni swoim kibicom emocje do końca trwającego sezonu, a zawodnicy, którzy dostali kredyt zaufania pokażą, że postawienie na nich było dobrą decyzją.
Autor tekstu: Kamil Gala
@GalsonHM
Wyświetleń: 457